30. Kropelka

779 32 32
                                    

Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam swój telefon z nadzieja, że napisał Charlie. Jak możecie się domyślić, nie napisał. Odkąd wczoraj wróciłam do domu przez cały czas to robię z nadzieja, że jednak kurwa nie jest skończonym egoistom i da znak życia.

Obróciłam się na brzuch wlepiając nos w poduszkę i wzdychając głośno.

Żeby mi się chciało, jak mi się nie chce.

Po paru sekundach wstałam z łóżka i poszłam do łazienki z zamiarem ogarnięcia się do szkoły.

Po trzydziestu minutach byłam już gotowa, więc zgarnęłam swój plecak i zeszłam na dół. Od razu powitała mnie Flora i z uśmiechem nałożyła jajecznicę na puste talerze. Przy stole siedział Jake popijając kawę i Logan, który od razu rzucił się na jedzenie.

- Cześć. – odezwał się tata kiedy usiadłam do stołu.

- Hej...

Wzięłam do ręki widelec i sama zaczęłam jeść. Ogólnie może to dziwnie zabrzmieć, ale gdyby ktoś rok temu zapytał się mnie, jak myśle, że wyglada poranek szefa mafii w życiu bym nie odpowiedziała, że tak. Często zapominam nawet co Jake tak naprawdę robi, ale wole w sumie o tym nie myśleć. Co nie zmienia faktu, że jeszcze jakiś czas temu myślałam, że siada taki wkurwiony z pistoletem w ręku i drze ryja na swoją gosposie po czym wychodzi zamordować wszystko co się rusza. Wyobrażacie sobie Jake'a w takim wykonaniu? Tak, ja też nie.

Zamieniłam pare słów z tatą i Loganem, dowiedziałam się, że Ethan zachorował i zostaje w domu, więc zostało mi jechanie do szkoły z Loganem.

- Ile mamy jeszcze czasu? – zapytałam.

- Pięć minut i wyjeżdżamy. – odpowiedział brat.

Kiwnęłam głową i biegiem ruszyłam na górę. Prawie przewróciłam się w połowie schodów i odwróciłam się żeby upewnić się, że nikt tego nie widział... Jake wychylił głowę w stronę schodów i lekko się zaśmiał więc nie miałam wątpliwości. Widział to.

Wbiegłam do środkowych drzwi na drugim pietrze.

- A wiesz co? – odezwałam się, a Ethan na mnie spojrzał. – Dobrze ci tak. To za to, że zaliczyłeś mi przyjaciółkę.

- Już się tak nie dąsaj, tylko podaj umierającemu wodę. – wskazał palcem na butelkę wody, która stała na parapecie.

Już postawiłam krok w jej stronę, ale coś mi nie pasowało.

- A to nie jest woda do podlewania roślin? – zapytałam.

- Jest, ale nic innego nie mam, a chce mi się pić.

- Przecież ona stoi odkręcona i to pewnie przez dobre pare dni, bo jest reszta.

- Nie gadaj, tylko podaj.

Skoro chcesz.

Podałam mu tą wodę i naprawdę głupsza być nie mogłam. Idiota usiadł i kiedy już pić, butelka magicznie zmieniła biegi i woda zamiast do jego gardła, spadła na moją spódniczkę i koszule.

O ty jebany, jebańcu.

- To za to, że nie mogłaś znaleść sobie brzydszej przyjaciółki. – powiedział i rzucił butelkę na drugi koniec pokoju.

- Nienawidzę cię. – warknęłam i zaczęłam wycofywać się z pokoju.

- Też cię kocham! – usłyszałam kiedy zamykałam drzwi.

Przekalkulowałam jak mokra jestem i mój czas, ni chuja mi się to nie kalkulowało. Nie miałam czasu na przebranie, ale z drugiej strony nie byłam jakoś mocno mokra wiec stwierdziłam, że jebać to.

Nie Zapomnę Where stories live. Discover now