27. Wyspy

1K 36 17
                                    

- Dzięki Maya, że ze mną lecisz. – powiedziałam do przyjaciółki.

- To ty mi dziękujesz? To ja dziękuje za dojebane wakacje w grudniu na wyspach.

Zadzwoniłam do Mai i poprosiłam ją aby poleciała ze mną od razu po tym jak się dowiedziałam, że dołączy do nas Harry czyli ojciec Charliego i Theodora, bo Nicholas nie mógł jechać ze względu na drugą bardziej legalna pracę oraz Chris z Mia i Aresem.

Rodzice Mai mieli wyjebane w to czy ich córka będzie na świętach w domu czy na drugim końcu świata. Oni żyją pracą. Praca, praca, praca. W sumie współczuje trochę Mai, że nigdy nie obchodziła świąt, urodzin, ani żadnej większej uroczystości w rodzinnym gronie. Jednak nigdy nie pokazywała jakby jej to przeszkadzało. Może już do tego przywykła.

Zaraz mamy wchodzić do samolotu, czekamy tylko na cztery osoby...

Harry, Charlie, Theo i żonę Harrego.
Mamy spędzić na wyspach dwa tygodnie, każdego normalnego człowieka by to ucieszyło, ale wyobrażacie sobie mnie widząca codziennie Charliego? Chyba stracę rozum. Na tej wyspie jest jakiś dopierdolony dom więc wszyscy będziemy w jednym. Ja i Charlie. W jednym domu. Przez dwa pierdolone tygodnie.

Umrę.

- Olivia. – szturchnęła mnie przyjaciółka. – Idą.

Spojrzałam w tą samą stronę co ona i miała racje. Wszyscy byli schludnie ubrani i każdy z nich miał identyczny płaszcz. Za nimi wyszli jacyś inni panowie w garniturach, którzy zanosili walizki do samolotu.

Jake, bliźniacy, Chris, Mia i Ares zaczęli iść w ich stronę więc razem z Maya zrobiliśmy to samo.

Podeszłam do nich i czekałam aż każdy poda mi rękę, znaczy prawie każdy, kiedy przyszła kolej Theodora zabrałam ją i schowałam do kieszeni.

- Nową księżniczkę masz, Jake? – zapytał Harry kiedy witał się z Maya.

- Niee, ja tu do towarzystwa jestem. – odpowiedziała Maya.

Nie powiedziałaś tego...

Uderzyłam się w czoło i rozbawiona spojrzałam na przyjaciółkę, która widziałam, że miała ochotę zapaść się pod ziemie.

- Znaczy... - chciała się jakoś ratować.

- Maya jest ze mną, przyjaźnimy się i leci z nami. – dopowiedziałam.

- Czemu wyglądasz jakbyś wyszła z anime? – wtrącił się Theo.

- Boli cię fakt, że wyglądam inaczej? – odpowiedziała Maya.

- Tak trochę.

- Theo ogarnij się. – powiedział Charlie.

- Bo co?

- Dobra koniec szopki. – wtrącił się Ethan.

- A szkoda, bo pogadałbym jeszcze z twoją siostrzyczka. – Theo spojrzał na mnie. – Tęskniłaś?

- Nie. – odpowiedziałam od razu. – Miałam nadzieje, że podczas drogi na lotnisko pierdolnie cię tir.

- Nie można mieć wszystkiego księżniczko. – rozłożył ręce.

- No niestety... - zgodziłam się.

- Czy dacie radę się nie zabić podczas lotu? – zapytał Jake.

- Będzie ciężko.

- Nie.

Powiedzieliśmy te słowa w tym samym czasie.

Nie Zapomnę Where stories live. Discover now