24. Impreza

1K 34 30
                                    

Kiedy zatrzymaliśmy się przed moim domem powoli zaczęłam odpinać swoje pasy i czekałam na jakikolwiek ruch ze strony Charliego, jednak on nie nastąpił.

- Nie wchodzisz? – zapytałam.

- Nie. – rzucił oschle.

Zjebałam.

- Posłuchaj przepraszam ale...

- Skończ. – przerwał mi. – Musisz już iść.

Ostatni raz na niego spojrzałam i ledwo zdążyłam wyjść i zamknąć drzwi, a on już ruszył z piskiem opon.

Patrzyłam jak jedyny chłopak do którego coś poczułam odjeżdża.

Ogarnij się Olivia.

Do domu weszłam tak samo jak z niego wyszłam, rzuciłam telefon na szafkę i zaczęłam szukać sobie ciuchów na przebranie. Fakt, że piętro niżej każdy jest odjebany jak szczur na otwarcie kanału jakoś nieszczególnie mnie obchodził. Nie teraz. Wzięłam z szafy czarne kolarki i fioletowa bluzę któregoś z bliźniaków. Nie wiem czemu ale ich ciuchy jakoś magicznie pojawiają się w mojej szafie, ale ja tam nie narzekam. Ściągnęłam okulary, rozpuściłam koka i weszłam pod prysznic. Myślałam, że on wyłączy mi trochę myślenie, nic bardziej mylnego przed cały czas towarzyszyło mi to pierdolone poczucie pustki. Wyszłam po jakiś dwudziestu minutach i kiedy suszyłam włosy i przyglądałam się swojemu odbiciu nie mogłam poznać siebie, jeszcze pare miejscu temu moje życie było normalne, miałam mamę, Kirę blisko siebie, nie mieszałam się w relacje damsko męskie i nawet do głowy mi nie przyszło, że moje samopoczucie może być zależne od kogoś innego, nie miałam żadnego rodzeństwa i nie miałam ojca. Jak dużo rzeczy potrafi ulec zmianie w tak krótkim czasie. Kiedy włosy były już suche przeczesałam je i zrobiłam krótka pielęgnacje, bo resztki mojego makijażu od wczoraj miałam na twarzy przez ponad dwadzieścia cztery godziny. Nie zajęło mi to dużo czasu więc po niecałych pięciu minutach wyszłam z łazienki założyłam długie fioletowe skarpetki które leżały przy łóżku i zgarnęłam telefon z szafki. Nie czułam głodu, ale wiedziałam, że muszę coś zjeść. Mam już dość szpitali.

Wyszłam z pokoju i usłyszałam dość głośne rozmowy, ludzie dopiero mnie zauważyli kiedy zeszłam ze schodów, ale nie odezwałam się ani słowem do nikogo.

- Olivia, gdzie jest Charlie? Myślałem, że rozmawiacie na górze. – zapytał Jake.

Szybkie kłamstwo.

- Charlie? Przecież on wyszedł już dawno temu. – powiedziałam i ignorując wszystkich podeszłam do lodówki.

Wyciągnęłam sok pomarańczowy i kabanosy z lodówki, ale nie zdążyłam ich nawet położyć na blat, bo Ethan powiedział:

- Nie jadłaś nic tyle czasu i myślisz, że najesz się kabanosami?

- Nie jestem głodna. – wzruszyłam ramionami. – Ale wiem, że muszę po prostu zjeść cokolwiek.

- O nie, nie, nie. – wyrwał mi kabanosy. – Masz tam cały stół jedzenia, idź coś wybierz.

- Nienawidzę cię...

Nie chciało mi się już z nim kłócić więc podeszłam do stołu lekko uśmiechając się do Nicholasa i nałożyłam sobie jakąś sałatkę na talerz. Wróciłam do Ethana i z sarkastycznym uśmiechem wzięłam pierwszego kęsa.

- Zadowolony? – zapytałam.

- Bardzo.

Przewróciłam oczami i kontynuowałam jedzenie, jednak do momentu kiedy nie podszedł do mnie jakiś mężczyzna w podeszłym wieku, także ubrany w garnitur.

Nie Zapomnę Where stories live. Discover now