26

184 50 16
                                    


Jimin raczej unikał lekcji wychowania fizycznego. Nigdy nie sprawiało mu przyjemności bieganie za piłką w tę i z powrotem, odbijanie jej do innych i wybieranie osób do drużyny. Uważał, że wszyscy chcą wygrać a ci, którzy udają, że wcale nie zależy im na dobrej ocenie a zabawie, oszukują samych siebie tak samo jak innych nie grając fair play.

Odkąd poznał Jungkooka i Taehyunga ma wrażenie, że całe jego życie zmieniło się w tę lekcję i chociaż bywają momenty kiedy naprawdę jest tym zmęczony, zaczyna rozumieć wszystkich, którzy mówili, że dla nich liczy się zabawa. Odbija od jednego do drugiego, biega za nimi i nie potrafi wybrać drużyny, choć wie że jeżeli tego nie zrobi, będzie musiał rozegrać wszystko sam. W jednej drużynie nigdy nie ma dwóch najlepszych graczy, jeden z kapitanów musi wybrać któregoś z nich, a gdy to zrobi, ten drugi weźmie tego, który został, dopiero potem biorą pod uwagę pozostałych. Czasem wybierając tych, których najbardziej lubią, czasem tych, którzy są pod ręką, a czasem wybór jest losowy.

W momencie, w którym Park musiał zostawić Jeona w sali, na ustach wciąż mając jego smak, na ciele czując jego dotyk, a na ubraniach Taehyunga jego zapach naprawdę poczuł się bezsilny. Wiedział że jeżeli zostanie, czeka go wygrana pierwsza połowa meczu, ale wtedy ta druga poszłaby fatalnie. Musiał te pierwsze czterdzieści pięć minut zostawić z remisem a przez to i niedosytem.

Biegł więc przez parking, goniąc za wygraną w ramionach Kima. Gdy na drodze stawali jego rywale, jacy bez mrugnięcia okiem mogliby odebrać całe jego szczęście, mówiąc sędziemu o oszustwach, wymijał ich. Dopiero przed drzwiami samochodu się zatrzymał, przeklinając starszego, że zaparkował na samym końcu tak, aby zachować ich małe łamanie zasad w tajemnicy.

– Przepraszam za spóźnienie Tae – wysapał, wsiadając do samochodu, po czym posłał mu delikatny uśmiech. – Dziękuję, że poczekałeś urwisie – parsknął i szybko uniósł się na siedzeniu, aby dać mu buziaka w policzek. Choć nie było to tak intymne jak z Koo, to w jakiś sposób jego serce zabiło niebezpiecznie szybko kiedy wargi musnęły gładką skórę bruneta.

– Huh, urwisie? To ty skaczesz jak spóźniona żabka po całym parkingu, a potem całujesz mnie na oczach tego chłopaka – kiwnął nerwowo głową w stronę stojącego z otwartą buzią ucznia, przez którego obecność i Jimin na chwilę rozchylił wargi, ale zaraz jednak wygiął je w łobuzerskim uśmiechu i wystawił nastolatkowi środkowy palec.

– O niego się nie martw hyung. Ten hipokryta nic nikomu nie powie – mruknął, patrząc prosto w oczy Mingiego, który aż zatoczył się w tył. Park choćby naprawdę bardzo chciał wierzyć w swoje słowa, nie był w stanie. Wie, że czerwonowłosy dotychczas tylko powtórzył plotkę, którą wymyśliła jakaś zazdrosna i zakochana w nauczycielu dziewczyna, która od lat marzyła o tym, aby to ją biolog poprosił o zostanie po lekcji, jednak teraz chłopak najprawdopodobniej jest już pewny tego, iż plotki mogą być prawdą. Za to blondyn jest pewny, że Mingi będzie chciał się na nim zemścić za słowa, jakie skierował w jego stronę w klasie, ale jeszcze bardziej pewien jest tego, że choćby miał na tym ucierpieć, to do tego nie dopuści.

– W porządku, ale trzymaj go krótko moja żabko, bo nie chcę przez twoje wyskoki stracić pracy i dobrej reputacji – 𝘪 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘥𝘦 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘪𝘮 𝘤𝘪𝘦𝘣𝘪𝘦 dokończył w myślach, obdarzając Jimina tak pięknym spojrzeniem i uśmiechem, że w jego oczach zatańczyły iskierki, a żołądek się skurczył.

To przezwisko sprawiło, że nagle cały świat przestał istnieć. Wszystko wokół się rozmazało. Poczuł się jak na cholernym haju gdy widział, jak Tae jakby w zwolnionym tempie się do niego zbliżył i musnął swoimi wargami jego żuchwę. Nie wiedział, jak długo to trwało, możliwe, że kilka sekund, ale jak dla niego były to godziny patrzenia w piękne czekoladowe oczy i usta wygięte w uroczym uśmiechu.

My sexiest tutorsWhere stories live. Discover now