21

169 47 16
                                    

– Jimin mam dość – wysapał leżący na zimnej podłodze Hoseok do wciąż tańczącego i niereagującego na niego chłopaka. – Chyba umieram – zapłakał, obracając się na brzuch. Tańczą od ponad czterech godzin. Na dworze już dawno zrobiło się ciemno, muzyka przestała aż tak wprawiać w ruch ich ciała, ludzie z budynku wrócili do domów, a Jung opadł z sił.

Park natomiast podczas tańca zapomniał o wszystkim innym. Odciął się od otaczającego go świata i wszystkich przemyśleń. Dopiero kiedy jego przyjaciel przeczołgał się pod jego nogi i złapał za nogawkę jego dresów, zatrzymał się i skarcił go spojrzeniem. Westchnął głośno i uwolnił się z jego uścisku.

– Wyglądasz okropnie – parsknął, głośno dysząc. Humor znacznie mu się poprawił, lecz chcąc czy nie musi przyznać, że minimalnie utożsamia się z sapiącym i ocierającym pot z czoła przyjacielem. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy tylko przypomniał sobie, jak Jungkook powiedział mu dokładnie to samo po wspólnie spędzonej nocy. Nie sądził, że z osobą starszą o osiem lat jest w stanie się tak dobrze bawić, a z Jeonem bawił się naprawdę najlepiej.

– Chodźmy już do domu – błaga go swoją wątłą ręka, uderzając obolałe łydki, szczerzącego się Parka. – Mój brat zamówił jakieś jedzenie, więc sobie zjemy, potem weźmiemy ciepłą kąpiel w wannie z hydromasażem, położymy się do łóżka i obejrzymy jakiś film – mówi rozmarzonym głosem, starając się przekonać wciąż trzymającego się na nogach Jimina, który wcale nie wygląda na zachęconego. Owszem, lubi przebywać w wypasionym domu Hobiego, jednakże wizja powrotu do wszystkich zmartwień, od których już zaczyna mu się robić niedobrze, sprawia, iż woli jeszcze chwilkę od nich odpocząć.

– Za pół godzinki – odparł z grymasem i nim Jung zdążył zaprotestować, ten znów płynął wraz z muzyką, a biednemu szatynowi nie pozostało nic innego jak przeklinać każdy kurczący się i piekący od wysiłku mięsień.

Ostatecznie wrócili do domu grubo po północy i pomimo protestów starszego, na nogach. Po relaksującej kąpieli w wannie pełnej bąbelków, w której siedzieli ponad godzinę z kieliszkami czerwonego wina, które tak cholernie kojarzyło się młodszemu z Taehyungiem, poszli do salonu, gdzie brat Hobiego powitał ich z pyszną kolacją i blantem dla każdego z nich.

I tego właśnie Jimin potrzebował. Siedział na kanapie obok milczącego Hoseoka i bezcelowo patrzył się przed siebie. Świat jakby zwolnił, wydawało mu się, że czas płynie powoli, pomimo iż minuty leciały jak oszalałe. Czuł się zwyczajnie spokojnie. Już nawet na samą myśl o Namjoonie z jego matką na kolanach, nie denerwował się tak bardzo. Było mu to obojętne, tak samo, jak lecący w tle film, jakiego żaden z nich nie oglądał.

– A wy co? Co to za zjazd? – zaśmiał się najstarszy, jaki przyszedł sprawdzić co u licealistów. Wręczył im po butelce zimnej wody, do której ci niemalże momentalnie się przyssali, co rozbawiło go jeszcze bardziej. – Wiecie... ja chyba powinienem przestać dawać wam tyle zioła, skoro po jednym joincie wyglądacie jak trupy – westchnął, drapiąc się po karku i wyklinając samego siebie przez to, jak w przeszłości dawał młodszemu bratu na imprezy kilkanaście skrętów.

– Ze mną jest w porządalu hyung. Jimina trochę odcięło, ale to przez wycieńczenie, prawda? – szturchnął go w ramię, przerażony wizją utraty najlepszego dostawcy. Park skinął głową, niezbyt wiedząc, o czym ci rozmawiają. Był właśnie w trakcie liczenia nieodebranych połączeń od Namjoona, mamy a, nawet Jungkooka, który nie wiadomo skąd wiedział, że nie czuje się najlepiej.

– No nie wiem. Źrenice to wam tak wyjebało, że tęczówek nie widać. Idźcie do pokoju, bo ojciec zaraz wraca z randki z jakąś nową dziunią i lepiej, żeby was nie zobaczył w takim stanie, bo udupi mnie w domu na miesiąc – powiedział, po czym stał w miejscu, pilnując, aby ci poszli prosto do sypialni, zabierając ze sobą cztery butelki wody i jakieś przekąski, jakie wepchnął Parkowi do rąk. Przecież nie może dopuścić do tego, aby ci do rana opuścili pokój w celu znalezienia czegoś do jedzenia. Jeszcze nie daj boże, spotkaliby w kuchni mężczyznę, który na pewno nie byłby uradowany widokiem zjaranego tego grzeczniejszego syna.

My sexiest tutorsWhere stories live. Discover now