7

242 34 4
                                    

Patrząc w oczy biologa, znów pochylił się nad jego penisem, tym razem już od razu biorąc do buzi prawie całą jego długość. Piękne jękniecie, opuściło wargi Taehyunga, gdy zaczął pomału poruszać głową, u nasady pomagając sobie dłonią, aby przynieść mu jak najwięcej przyjemności.

– Tae... – sapnął, swoje usta na chwilkę zastępując ręką. Nerwowo przygryzł wargę, kiedy oczy nauczyciela się otworzyły, rzucając mu pytające spojrzenie. – Podobało mi się – westchnął nieśmiało, językiem przesuwając po żołędziu tak jak po ulubionym lizaku. Kim podniósł jedną brew, cichutko wzdychając z przyjemności. – Nie musisz się powstrzymywać. Możesz zerżnąć mi usta – wyznał, delikatnie się uśmiechając.

V czule położył dłoń na jego policzku, na co Jimin zamruczał, nie spodziewając się po nim takiej czułości. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili dłoń momentalnie zniknęła tak, jakby ten czegoś się wystraszył.

– Nie chce, żebyś mi się tu porzygał, bo muszę wozić Jungkooka do pracy – Na wspomnienie o matematyku Jimin zastygł w bezruchu, przestając poruszać dłonią. Jakim cudem ci dwaj pracują w szkole, do której trafił. To graniczy z cudem.

– Jesteś cholernie duży, ale obiecuje, że twoje auto pozostanie czyste – zaśmiał się uroczo, ale V nie wyglądał na przekonanego. – Taehyung, mówię poważnie – dodał, oblizując swoje wargi, aby po chwili znów wsunąć pomiędzy nie, jego przyrodzenie.

– Jeżeli lecisz w chuja, to przysięgam, że nie zdasz z biologi – westchnął, znów wtapiając palcie w blond pasma, za które odchylił w tył jego głowę, czemu towarzyszyło głośne mlaśnięcie.

Park szeroko się uśmiechnął, kiedy pierwszy raz został spoliczkowany kutasem tatusia. Już dawno przestał zwracać uwagę na preejakulat połączony ze śliną, która spływa mu po brodzie. Wtedy liczył się tylko penis Taehyunga, który tak mocno uderzał w tylną ścianę jego gardła.

Kim jest idealny. Jego żyły na rękach, odchylona w tył głowa, głośne westchnienia i jęknięcia. Brzmiał on tak cudownie. Jimin się od niego uzależnił.

Lubi mieć łzy w oczach, tracić oddech i dławić się penisem, który jest w nim tak cholernie głęboko. Lubi kiedy biolog na kilka sekund go puszcza, aby ten mógł na spokojnie zaczerpnąć powietrza, żeby potem znów, penetrować mu usta tak mocno, byle jego oczy odleciały od tylu. Lubi wbijać mu paznokcie w uda nawet do krwi, kiedy jest bliski omdlenia i potem błagać go o wybaczenie.

Gdy znów pozostawił na mlecznej skórze krwiste półkola, Taehyung złapał jego szczękę tak mocno, że jego policzki i usta wyglądały tak, jakby udawał rybę. Może by się zaśmiał, ale nie był w stanie, kiedy po raz kolejny koścista dłoń spotyka się z jego policzkiem. Uderzenia nie były na tyle mocne, aby postał po nich długotrwały ślad. Kim nie chciał, aby posądzono go o brutalne pobicie, nie chciał też zrobić mu krzywdy. Chciał tylko ukarać swojego chłopca.

– Jiminie – zaskomlał z przyjemności, ostatni raz mocno wypychając biodra. Po czym głośno oddychając, szybko wysunął się z jego ust. Jimin jęknął stęskniony za jego penisem, na co V się do niego uśmiechnął. – Gdzie mam dojść? – wysapał, delikatnie pociągając za jego włosy.

Po tym pytaniu Park zrozumiał, że Taehyung jest wysoko ponad resztą jego kochanków. Pomijając fakt, że kilkukrotnie był bliski, skończenia w spodniach nawet się nie dotykając, to Kim nie traktuje go jak taniej dziwki. Szanuje go i dba o jego komfort, nawet kiedy jest mu tak bardzo ciężko powstrzymać się od poruszania biodrami.

– We mnie – odparł, patrząc się prosto w jego rozmarzone oczy. – Proszę tatusiu, dojdź w moich ustach – dodał, samemu biorąc do buzi jego penisa, a biolog nawet nie protestował, obiecując sobie, że cierpliwości nauczy go kiedy indziej.

My sexiest tutorsWhere stories live. Discover now