Rozdział 20

19 2 0
                                    

Taehyung obudził się wraz z promieniami słonecznymi. Dzisiejszego poranka był wypoczęty i gotowy do pracy. Niechętnie jednakże chciał do niej iść.

Sprawa była trudna do rozwiązania i mogła się ciągnąć latami, a chłopak no cóż był tym wszystkim po prostu zmęczony. Według dzisiejszego planu musiał pojechać do szpitala po informacje. Nie sądził, że jeszcze kiedyś będzie musiał wchodzić w interakcje z jakimkolwiek Parkiem. Pomimo zmiany nazwiska przez Jae i tak Taehyung wiedział, że genów nie dało się oszukać.

Ubrany i zmotywowany do działania, stanął przed mercedesem należącym do Jongsuka. Nie chciał wciąż używać jego samochodu, ale nie miał raczej innego wyjścia. Musiał go używać, żeby szybciej się przemieszczać.

Włożył kluczyki do stacyjki i zaczął swoją podróż do szpitala, który znajdował się kilka kilometrów od jego domu. Znajdując się w szpitalu westchnął i udał się pod gabinet Jaejoonga. Miał duże szczęście, bo chłopak akurat w nim był, jakby czekając na niego.

— No więc chcę się dowiedzieć kilku szczegółów o amnezji dysocjacyjnej. Jak ją leczyć i jak pomóc takiej osobie odzyskać wspomnienia — mruknął Taehyung, wchodząc do gabinetu i siadając na krześle.

— Skąd wiesz, że mowa jest akurat o amnezji dysocjacyjnej? — zapytał, spoglądając na swojego gościa spod swoich okularów.

Taehyung jeszcze raz westchnął przeciągle. Nie chciało mu się wdawać w dyskusję z tym chłopakiem, wolał załatwić sprawę szybko i bezboleśnie. Jeszcze dzisiaj musiał przejechać się po miejscach zbrodni, a później wypadałoby też spotkać się ponownie z Jeonem, skoro miał mu w jakiś tam sposób pomóc.

— Na pewno to ta odmiana amnezji, ponieważ mój kolega został porwany przez mordercę. Pracuję nad pewną sprawą, ale nie mogę ujawnić szczegółów. Po prostu ładnie mi wszystko opowiedz, bo nie chcesz się spotkać z konsekwencjami, jeśli mi niczego nie opowiesz — mruknął, mając już po dziurki w nosie jego pytań i dociekliwości.

— No dobrze skoro tak to amnezja dysocjacyjna zachodzi, kiedy coś komuś się przydarza na zasadzie „chciałbym tego nie pamiętać". To wszystko jest mechanizmem obronnym mózgu, chroniącym się przed przykrymi wydarzeniami — odparł, patrząc się w jedną z kartek leżących na jego biurku.

— No to się kurwa wysiliłeś, przejdź do konkretów. Jak on ma odzyskać tą cholerną pamięć? — zapytał, powoli tracąc cierpliwość.

— Nie unoś się aż tak. Najlepsza byłaby dla niego psychoterapia, ale biorąc pod uwagę okoliczności i to, że musiałby w tym brać udział policyjny psycholog można zastosować też terapię farmakologiczną. Dam ci kilka leków — mówiąc to wstał ze swojego miejsca, kierując się w stronę zamkniętych na klucz szafeczek.

Wyjął z nich kilka buteleczek i podał je Taehyungowi. Nie wyglądały na bezpieczne, a przynajmniej tak się zdawało detektywowi. Aczkolwiek musiał zrobić wszystko, aby w jakiś sposób wyleczyć Jeona.

— To są benzodiazepiny. Niech stosuje je raz na dzień i ani grama więcej. Są bardzo silne i otumiające, więc pod żadnym pozorem ma nie kierować pojazdów, co najmniej przez miesiąc. Do miesiąca te leki powinny zacząć działać. Będzie sobie powoli przypominał wydarzenia. Nic innego nie jestem w stanie zrobić, gdybyś chciał szybszy efekt poproś psychologa na komisariacie. Niech wykona psychoterapię — odpowiedział, patrząc się prosto w oczy Taehyunga.

Detektyw pokiwał głową i podziękował za pomoc i leki, które mogły pomóc w wielu sferach. Nie tylko Jeon dostanie upragnioną pomoc, ale dzięki temu również świat pozna tożsamość seryjnego mordercy.

Chwytając za klamkę z zamiarem wyjścia i skierowania się w ponowne miejsca zbrodni, Taehyung poczuł, jak ktoś go chwyta za ramię, zatrzymując go. Jak mógł przypuszczać był to Jae, który prawdopodobnie nie mógł rozstać się z chłopakiem.

— Mam nadzieję, że schwytasz tego zabójcę i w sumie to nie myśl, że zapomniałem o naszej umowie i randce. Jak przyjdzie na to odpowiednia pora, to po prostu się z tobą skontaktuję. Gdzieś jeszcze mam twój numer — mówiąc to, mężczyzna puścił oczko Taehyungowi, a Kima aż przeszły dreszcze na dźwięk słowa „randka".

Nie wyobrażał sobie umawiać się z kimś takim. Kiedyś być może będąc z Chanyeolem lekko podkochiwał się w Jae, bo chłopak był dla niego dobry, ale przy końcu znajomości z Parkiem zrozumiał, że niedaleko padało jabłko od jabłoni.

Jae pomagał swojemu bratu we wszystkim, nawet w nachodzeniu Taehyunga. Chłopak mógł się co prawda zmienić, ale Kim nie za bardzo wierzył w zmianę ludzi.

— Puść mnie. Dziękuję ci jeszcze raz za leki, ale nic poza tym. Pamiętam o tym spotkaniu, ale proszę nie nazywaj tego randką — powiedział, wyszarpując się z uścisku Jaejoonga.

Będąc już przed szpitalem nie mógł uwierzyć ile musiało go kosztować takie ratowanie ludzkości, a przede wszystkim Jeona. Po tym wszystkim chłopak będzie musiał mu się porządnie odwdzięczyć, niezależnie od tego czy będzie chciał czy nie...

Snowflake - Taekook Where stories live. Discover now