Rozdział 11

25 4 0
                                    

Nikt tak naprawdę nie spodziewał się, że Jungkook będzie na tyle nierozsądny, że da się złapać we własną pułapkę. Wielu ludzi dobierało sobie przyjaciół poprzez tylko wygląd zewnętrzny zupełnie nie wiedząc, co kryje się pod maską tych ludzi. Jungkook dał się ponieść swojej ciekawości, dlatego wylądował w takiej sytuacji nie innej.

Morderca czekał na niego już osiem lat. Wciąż popełniał nowe zbrodnie, oczekując tego niespodziewanego zakończenia. Nikt nie mógł spodziewać się, co było mu potrzebne, aby zakończył swoje zbrodnie.

Taehyung całymi dniami zastanawiał się nad jego motywem, jednak niczego sensownego nie mógł wymyślić albo po prostu nie umiał. Swoimi domysłami doszedł do różnych motywów, lecz żadna nie pokrywała się z dowodami zostawianymi przez Jungkooka na policji.

Każdy najmniejszy szczegół był w tej sprawie ważny, ale rozwiązania wciąż nie było. Niestety tamtego dnia nie udało się Taehyungowi złapać Jungkooka, a młody detektyw po prostu zaginął. Taehyung czuł jednak w głębi serca, że jego przeciwnik nie oddał się tak szybko w ręce mordercy, chociaż Jungkook ten jeden jedyny raz mógł popełnić ten szczególny błąd, który mógł zaważyć na jego życiu.

Poza tym komendant jasno dał mu do zrozumienia, żeby zbytnio nie ufał Jeonowi, a on nawet nie chciał tego robić. Nawet, kiedy stawał z nim twarzą w twarz, nie ufał mu.

Dzień później Taehyung siedział wraz z Yoongim w kawiarni tak, jak się umówili. Patolog dostał wolne, ale chociaż na urlopie pomagał młodemu detektywowi w zbieraniu dowodów. Ktoś musiał wszystko zebrać w jedno, aby wiedzieć na czym stali.

Sprawa nie należała do łatwych, a szczegółów było dużo, więc każda najmniejsza drobnostka mogła być tutaj ważna.

— Mówisz, że Jungkooka nie ma od dwóch dni. Jak to się stało, że nie daliście rady razem z Jongsukiem go znaleźć? Do jasnej cholery przecież macie tą kartkę, możecie z niej ściągnąć odciski palców zabójcy i znaleźć jego położenie, czego do cholery jeszcze potrzebujecie? Jesteście tępi— Yoongi jak zwykle wpadł w furię, ponieważ nic nie było po jego myśli.

Jungkook był detektywem nawet trochę lepszym niż Taehyung, a dał się złapać w taką niewinną pułapkę. Skąd on wziął tego starego przyjaciela? Taehyung sądził, że Jeon nie miał oprócz Jimina nikogo. Kto więc to był?

Tak Park Jimin to był najlepszy przyjaciel tego idioty. Taehyung nie znał go osobiście, ale sądził, że tak samo jak Jungkook był osobą nie wartą niczyjej uwagi.

— Yoongi błagam uspokój się twoje nerwy nic tutaj nie dadzą. Musimy wpaść na świeży trop, bo jak widzę tylko błądzimy w jednym i tym samym, kręcąc się w kółko — Taehyung próbował uspokoić przyjaciela, ale sam był zdenerwowany.

— Cholera Taehyung ja nie wiem, co teraz mamy zrobić. Wszystko mnie przeraża na tyle, że nie mogę w nocy spać. Powiedz mi, że Jeon nie jest aż taką wielką pierdołą i nie zaginął — powiedział błagalnym głosem.

W życiu każdego detektywa przychodziła chwila zwątpienia, którą teraz stanowczo przechodzili Taehyung i Yoongi. Oboje nie wiedzieli, co dalej robić, a żadne dowody nie wskazywały, kto może być potencjalnym zbrodniarzem.

— Yoongi muszę potwierdzić to co teraz powiedziałeś. Jungkook dał się złapać, ale coś jeszcze nie daje mi spokoju. Zastanawia mnie dlaczego Jungkook ma być przedostatni, kto ma być ostatni i co było na tej liście jako ostatnie? Poza tym skąd w ogóle ta lista pojawiła się znikąd na twoim biurku w prosektorium?

Nagle Yoongi podniósł się z krzesła jakby coś ważnego sobie przypomniał, co było jak najbardziej potrzebne do sprawy. Chwycił za kieszeń i wyciągnął z niej jakąś białą kartkę na której było wyraźnie coś napisane.

— Kto jest ostatni na jego liście tego nie wiem, ale wiem co było ostatnie. Jeśli chodzi o pojawienie się kartki to dosłownie wyjąłem ją z trupa. Tak to był ten mężczyzna który miał oszpeconą twarz. Najlepiej to sam zobacz — Yoongi podał kartkę Taehyungowi, a ten spojrzał na napisane na niej słowa.

— Dlaczego tutaj wśród leków na ostatniej pozycji znajduje się benzyna? On chce kogoś podpalić i jaki ma to wszystko ze sobą związek? Zabij mnie, ale jestem idiotą i nawet moja intuicja nie działa na takim poziomie jakbym chciał — mruknął wiedząc że prawdopodobnie nie jest w stanie rozwiązać tej zagadki.

Taehyung walnął głową w blat stołu. Rzeczywiście nic po jego myśli nie szło tak dobrze jakby chciał, a to za sprawą zniknięcia Jeona, gdziekolwiek on był przysporzył wszystkim tylko jeszcze większych problemów.

Nagle Taehyung usłyszał dźwięk swojego telefonu. Przestraszył się nieco, ale od razu odebrał.

— Taehyung jesteś mi potrzebny ty i Yoongi w sumie też, znaleziono Jungkooka dokładnie to jego ciało — powiedział głos z słuchawki.

Taehyungowi nagle stanęło serce. Jakim sposobem Jungkook już nie żył przecież dzisiaj nie był piątek, a morderca tylko w te dni mordował, coś było tutaj nie tak.

— Jezu powiedz, gdzie jesteście to już zaraz tam z Yoongim będziemy.

— To jest to samo miejsce w którym była poprzednia zbrodnia.

Jongsuk się rozłączył, a Yoongi spojrzał na swojego przyjaciela pytającym wzrokiem. Cóż on dalej był niczego nieświadomy.

Taehyung po prostu poprawił się na krześle, nie mając siły na wykonanie żadnego ruchu. Jak taki sławny detektyw dał się tak szybko zabić?

— Tae spójrz na mnie do cholery. Co się stało? Wyglądasz jakbyś miał się popłakać... — Yoongi nie dokończył, ponieważ usłyszał głos Taehyung'a.

— Jungkook nie żyje. Czy ty do chuja to rozumiesz? Dlaczego ten debil dał się złapać na starego przyjaciela, przecież to był detektyw do jasnej anielki.

— Co? — zapytał przerażony Yoongi.

Oboje stanowczo nie sądzili, że dzisiejszego dnia usłyszą taką złą wiadomość. Wiedzieli, że musieli czym prędzej pojechać na miejsce zbrodni, ale nikomu z ich dwójki nie spieszyło się, ponieważ oboje byli zbyt przerażeni, by w tym momencie móc pracować.

Snowflake - Taekook Where stories live. Discover now