- Znaleźliśmy to w nodze Bóldożera. Jest na nim numer strefy, która akurat tamtej nocy była otwarta - Minho zaczął tłumaczyć dopiero w domku spotkań.
- DRESZCZ - Newt, który trzyma nieznany nam wszystkim przedmiot, przeczytał widniejący na nim napis - Ta sama nazwa była na antidotum Alby'ego - zeskanował wszystkich wzrokiem.
- Czyli ci, którzy stworzyli lekarstwo, również nas tu uwięzili - podsumował Minho - i stworzyli Boldozercow
- To jedyna wskazówka, na którą wpadliście przez te wszystkie lata? - zapytałam z Thomasem niemal równocześnie
- Musimy tam wrócić - Thomas przeją inicjatywę - Kto wie co jeszcze tam znajdziemy.
- Widzicie, co próbują zrobić? - Gally niestety znów zabrał głos - Łamią zasady, a teraz chcą, abyśmy je kompletnie zignorowali! Żyjemy tylko dzięki zasadom. Dlaczego mamy je kwestionować? Alby by się ze mną zgodził - w tym stanie? Nie wydaje mi się - A te sztamaki powinny zostać ukarane - a ten znowu swoje..
- Masz racje - Newt podał dla Minha tajemniczy przedmiot - Złamali zasady - spojrzał na nas, lecz nie widzę w jego wzroku złości czy jakiejkolwiek podobnej do niej emocji. Po prostu robi to, co musi - Jedna noc w dole bez jedzenia - powiedział szybko - A z racji tego, ze tylko zwiadowcy mogą wchodzić do labiryntu, jutro oficjalnie do nich dołączacie.
Patrze kątem oka jak zdenerwowany Gally wychodzi z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Czyli ta kara nie jest tym, czego oczekiwał.
Całe szczęście.
- Dzięki - Thomas wstał z miejsca - Robi się późno, więc..
- Gdzie jest ta dziura? - skoro jest to nieuniknione, nie ma co zwlekać. Zwłaszcza, ze czuje się coraz gorzej.
- Zaprowadzę was - Minho wstał z miejsca.
- Wiem gdzie to jest - Thomas nie chce najwyraźniej jeszcze tam trafić - Przyjdę za jakieś dziesięć minut - pokiwaliśmy głowami i we dwójkę wyszliśmy z domku.
Przez chwile szliśmy w kompletnej ciszy. Nie jestem w stanie jednak wytrzymać.
- Nie znalazłeś tam czegoś wyglądającego jak antidotum? - może będzie bardziej budziło zaufanie niż tajemnicza substancja zwracająca pamięć.
- Tylko to coś - spuścił głowę - Alby wyzdrowiał po fiolce, którą dała mu Teresa. Zapytam, może jakimś cudem ma jeszcze..- nie dokończył, bo wyjęłam ją z kieszeni - Dała ci ?
- Ta - boje się ją wstrzyknąć - A jeśli zwariuje tak jak Alby? - nie wiadomo jak zareaguje na informacje, które sobie przypomnę - W sumie to nie mam nawet wyboru. - westchnęłam.
- Nie musisz wstrzykiwać całej fiolki. Jeśli nie wystarczy, zawsze można dodać. - pokiwałam lekko głową - A teraz wskakuj, bo Gally urwie mi głowę - schylił się i otworzył na oścież zrobione z drewna kraty. Za nimi kryje się całkiem szeroki duł, wiec nie będę miała tu ciasno. Bez wachania weszłam do miejsca i usiadłam sobie na ziemi - Nie jest zbyt przytulnie, ale uwierz, mogło być gorzej - choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie jestem w stanie mu odpowiedzieć.
Tak strasznie się boje..- Minho? - w końcu zdołałam z siebie wydusić - Zrobisz to za mnie? - patrze na trzymaną w ręku fiolkę.
- Zrób mi miejsce - chłopak bez jakichkolwiek przeszkód usiadł obok mnie i chwycił antidotum - Co dokładnie powiedział Alby? - zagaduje mnie w trakcie, gdy szykuje moją rękę na ukłucie.
- Krzyczał ze musimy stąd uciec - patrze na jego dłonie - Że Teresa i Thomas są z nimi - usłyszawszy to zastygł na chwile, lecz zaraz wbił antidotum prosto w moją żyłę. Wcisną do niej niebieską ciecz, pozostawiając jej polowe - Podobno mnie pamięta - czy to normalne, że już robię się strasznie senna? - I wolał na mnie Indra - spojrzałam prosto w oczy szatyna.
- Indra - powtórzył szeptem, głaszcząc palcem miejsce, w którym przed chwilą znajdowała się igła - Piękne imię - cały czas patrząc mi w oczy przychylił się i pocałował delikatnie fragment mojej skory.
YOU ARE READING
Antidote | The Maze Runner
Fanfiction- Ktoś, kto nas tu więzi. Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po osta...