Staram się wyostrzyć słuch, by choć po części zrozumieć zmieszane ze sobą głosy. Nawet z zamkniętymi oczami widzę jak jasno jest. Najwyraźniej jesteśmy już na powierzchni
- Zamknąć się! - na krzyk głośnego, męskiego głosu wszystkie dźwięki ucichły, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia - To dziewczyny!
- Dwie ?!
- Zaklepuje jedną!
- Chce blondyne !
- Zamknąć się! - ponowny krzyk. Nagle poczułam jak cała klatka raptownie się zatrzęsła. Ktoś do niej wskoczył
- Rozejdźcie się ! - koleiny rozkaz. Tym razem musiał być wypowiedziany przez kogoś innego - Gally sprawdź, czy są ranne!
Klatka zdradza o każdym kroku tego, kto się w niej znalazł. Zacisnęłam mocno pieści, czekając na odpowiednią okazje.
- Są lekko poturbowane ! - głos jest coraz bliżej mnie - Chodź i pomóż mi je wyciągnąć! - z trudem powstrzymuje się od poruszenia, gdy chłopak bierze mnie na ręce. Gdy tylko wyjdziemy z tej klatki, zwiewam najdalej jak tylko będę mogła.
Odgłosy rozmów znów stawały się coraz głośniejsze. Tym razem dlatego, ze to ja jestem bliżej nich.
Odczekałam kilka sekund i dosłownie wyskoczyłam z ramion chłopaka, który mnie trzymał. Zdezorientowany nie zdążył mnie złapać.
Widząc znajdujących się koło mnie chłopaków panikuje i zaczynam biec przed siebie. Z tego co słyszę to brunetka zrobiła to samo.
Przed sobą mam.. łąkę. Łąkę, a na jej końcu olbrzymi mur. Nie mogę się zawrócić, bo mnie złapią.
A jeśli się nie zatrzymam..- Tutaj! - słyszę krzyk czarnowłosej za sobą i natychmiast zawracam, by biec w tym samym kierunku co ona. Dzięki niej dostrzegłam coś w rodzaju ambony myśliwskiej - Szybko! - popędziła mnie, a następnie obie weszłyśmy na samą górę - Gdzie my jesteśmy? - rozejrzała się zamyślona dookoła
- Szczerze? Aktualnie najmniej mnie to interesuje - zaczęłam zbierać owoce, które rosną na drzewie w pobliżu naszej kryjówki. Już nas dogonili - Nie zbliżać się! - widząc , ze nie reagują rzuciłam amunicją prosto w głowę jednego z nich. Robiłam to do czasu, aż się odsunęli - Zbieraj owoce, bo zostaniemy bezbronne - nie patrze na moją towarzyszkę - Chyba, że chcesz by nas..
- Trzymaj - zaczęła podawać mi amunicję, którą ja chętnie wykorzystywałam. Oni za to zaczęli wrzeszczeć coś o marnowaniu zapasów. Niech się lepiej odsuną.
- Czekajcie! - w chwili, gdy krzykną właściciel tego głosu, cała reszta ucichła - Jestem Thomas! Chce wam wszystko wyjaśnić! Nie musicie się obawiać! Nic wam nie zrobię!
- Tylko ty!
- Nie! - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na dziewczynę - Zwariowałaś?! - krzyczę, aby tylko ta słyszała.
- Pamietam jego imię! - co takiego?! - Wiec jeśli ktoś ma nam wytłumaczyć co takiego się tu dzieje, to muszę mu zaufać. - patrzy na mnie z przekonaniem, którego mi zdecydowanie brakuje.
Ale amunicja wcześniej czy później i tak by nam się skonczyla.- Tylko Thomas! - wychylam się zza drewnianej barierki, by mieć pewność, że na górę wchodzi tylko jedna osoba. Dlaczego każdy stąd jest płci męskiej?
- Wiem, że nic nie pamiętacie - zaczął, trzymając ręce na widoku. Ja tylko schowałam za plecami swój ostatni owoc - Każdy z nas przez to przechodził..
- Ale imię pamiętasz - zauważyłam. Zwykły z niego oszust..
- Wy tez sobie przypomnicie. Tylko to nam zostawiają - spuścił wzrok.
- Kto..
- Teresa - przerwała mi - Mam na imię Teresa - uśmiechnęła się.
Świetnie.
Oni pamiętają cokolwiek, a ja mam jedną, wielką pustkę w głowie- To świe..
- Tylko to nam zostawiają - przypomniałam słowa chłopaka - Kto?
- Ktoś, kto nas tu więzi - oni tez..- Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po ostatnim dostarczeniu zapasów. Wiec albo jest to dobry znak..
- Albo tragiczny - dokończyłam za niego - Czy tylko my..
- Tak. Jesteście jedyne - cudownie. Po prostu super - I swoją drogą nieźle daliście im popalić.- my im? To oni nas krążyli. - Ale prędzej czy później musicie stąd zjeść. Alby was oprowadzi i powie resztę szczegółów.
- Jaką mamy pewność, że gdy tylko nie zejdziemy na dół, nie pozabijajcie nas? - składam ręce skrzyżnie. Nie ufam mu oni odrobine.
- Jeśli chcecie, możecie zostać - wzruszył ramionami - Bez jedzenia, wody. Na pewno długo przeżyjecie - skubany ma racje. Przewróciłam oczami, gdy do mnie to dotarło.
Równie dobrze mogłabym wyskoczyć zza barierkę.
CZYTASZ
Antidote | The Maze Runner
Fanfiction- Ktoś, kto nas tu więzi. Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po osta...