2.Wrestling

499 17 2
                                    

Staram się wyostrzyć słuch, by choć po części zrozumieć zmieszane ze sobą głosy. Nawet z zamkniętymi oczami widzę jak jasno jest.  Najwyraźniej jesteśmy już na powierzchni 

- Zamknąć się! - na krzyk głośnego, męskiego głosu wszystkie dźwięki ucichły, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia - To dziewczyny!

- Dwie ?!

- Zaklepuje jedną!

- Chce blondyne !

- Zamknąć się! - ponowny krzyk. Nagle poczułam jak cała klatka raptownie się zatrzęsła. Ktoś do niej wskoczył

- Rozejdźcie się ! - koleiny rozkaz. Tym razem musiał być wypowiedziany przez kogoś innego - Gally sprawdź, czy są ranne!

Klatka zdradza o każdym kroku tego, kto się w niej znalazł. Zacisnęłam mocno pieści, czekając na odpowiednią okazje.

- Są lekko poturbowane ! - głos jest coraz bliżej mnie - Chodź i pomóż mi je wyciągnąć! - z trudem powstrzymuje się od poruszenia, gdy chłopak bierze mnie na ręce.  Gdy tylko wyjdziemy z tej klatki, zwiewam najdalej jak tylko będę mogła.

Odgłosy rozmów znów stawały się coraz głośniejsze. Tym razem dlatego, ze to ja jestem bliżej nich.

Odczekałam kilka sekund i dosłownie wyskoczyłam z ramion chłopaka, który mnie trzymał. Zdezorientowany nie zdążył mnie złapać.

Widząc znajdujących się koło mnie chłopaków panikuje i zaczynam biec przed siebie. Z tego co słyszę to brunetka zrobiła to samo.

Przed sobą mam.. łąkę. Łąkę, a na jej końcu olbrzymi mur. Nie mogę się zawrócić, bo mnie złapią.
A jeśli się nie zatrzymam..

- Tutaj! - słyszę krzyk czarnowłosej za sobą i natychmiast zawracam, by biec w tym samym kierunku co ona. Dzięki niej dostrzegłam coś w rodzaju ambony myśliwskiej - Szybko! - popędziła mnie, a następnie obie weszłyśmy na samą górę - Gdzie my jesteśmy? - rozejrzała się zamyślona dookoła

- Szczerze? Aktualnie najmniej mnie to interesuje - zaczęłam zbierać owoce, które rosną na drzewie w pobliżu naszej kryjówki. Już nas dogonili - Nie zbliżać się! - widząc , ze nie reagują rzuciłam amunicją prosto w głowę jednego z nich. Robiłam to do czasu, aż się odsunęli - Zbieraj owoce, bo zostaniemy bezbronne - nie patrze na moją towarzyszkę - Chyba, że chcesz by nas..

- Trzymaj - zaczęła podawać mi amunicję, którą ja chętnie wykorzystywałam. Oni za to zaczęli wrzeszczeć coś o marnowaniu zapasów. Niech się lepiej odsuną.

- Czekajcie! - w chwili, gdy krzykną właściciel tego głosu, cała reszta ucichła - Jestem Thomas! Chce wam wszystko wyjaśnić! Nie musicie się obawiać! Nic wam nie zrobię!

- Tylko ty!

- Nie! - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na dziewczynę - Zwariowałaś?! - krzyczę, aby tylko ta słyszała.

- Pamietam jego imię! - co takiego?! - Wiec jeśli ktoś ma nam wytłumaczyć co takiego się tu dzieje, to muszę mu zaufać. - patrzy na mnie z przekonaniem, którego mi zdecydowanie brakuje.
Ale amunicja wcześniej czy później i tak by nam się skonczyla.

- Tylko Thomas! - wychylam się zza drewnianej barierki, by mieć pewność, że na górę wchodzi tylko jedna osoba. Dlaczego każdy stąd jest płci męskiej?

- Wiem, że nic nie pamiętacie - zaczął, trzymając ręce na widoku. Ja tylko schowałam za plecami swój ostatni owoc - Każdy z nas przez to przechodził..

- Ale imię pamiętasz - zauważyłam. Zwykły z niego oszust..

- Wy tez sobie przypomnicie. Tylko to nam zostawiają - spuścił wzrok.

- Kto..

- Teresa - przerwała mi - Mam na imię Teresa - uśmiechnęła się.

Świetnie.
Oni pamiętają cokolwiek, a ja mam jedną, wielką pustkę w głowie

- To świe..

- Tylko to nam zostawiają - przypomniałam słowa chłopaka - Kto?

- Ktoś, kto nas tu więzi - oni tez..- Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po ostatnim dostarczeniu zapasów. Wiec albo jest to dobry znak..

- Albo tragiczny - dokończyłam za niego - Czy tylko my..

- Tak. Jesteście jedyne - cudownie. Po prostu super - I swoją drogą nieźle daliście im popalić.- my im? To oni nas krążyli. - Ale prędzej czy później musicie stąd zjeść. Alby was oprowadzi i powie resztę szczegółów.

- Jaką mamy pewność, że gdy tylko nie zejdziemy na dół, nie pozabijajcie nas? - składam ręce skrzyżnie. Nie ufam mu oni odrobine.

- Jeśli chcecie, możecie zostać - wzruszył ramionami - Bez jedzenia, wody. Na pewno długo przeżyjecie - skubany ma racje. Przewróciłam oczami, gdy do mnie to dotarło.

Równie dobrze mogłabym wyskoczyć zza barierkę.

Antidote | The Maze Runner Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz