- Czekaj! - słyszę za sobą krzyk i zanim zdążyłam się obejrzeć, Minho dorównał mi kroku - Co ci się stało? - No tak. Ciężko było niezauważyć, ze coś jest nie tak
- Po prostu boli mnie brzuch - mówię przez zaciśnięte zęby.
- Pokaż
- Co? - zatrzymałam się ze zdziwienia.
- Pokaz brzuch
- Co? Nie. Po co? - nie rozumiem
- Muszę mieć pewność - przewróciłam oczami i wiedząc, ze nie odpuści podniosłam powoli koszulkę zatrzymując się na lini żeber.
- Minho..- proszę nie..- Czy to..? - patrze na niego z nadzieją w oczach.
- Tego się obawiałem - podrapał się po głowie - Zakryj to i nikomu nie pokazuj. W razie czego mów, że jesteś zmęczona i idziesz się położyć - mówi tak szybko, że ledwo co jestem w stanie zrozumieć - Zabiłaś Boldozerce. Może tam jest lekarstwo?
- Minho..
- Muszę sprawdzić, bo przydadzą się dwie..
- Minho! - krzyknęłam, by w końcu przestał gadać - Co będzie jeśli mnie zdemaskują? - na moje pytanie spuścił wzrok. Tak myślałam..- Nie idź tam sam - wzięłam głęboki wdech - I uważaj na siebie
- Wrócę przed zachodem - odwrócił się i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.
*
- Cholera - mruczę pod nosem, kiedy ból zaczyna przechodzić na lewą rękę. Podwinęłam koszulkę, by zobaczyć jak bardzo ukąszenie się rozniosło. Bardzo
- Co ty.. ty tez?! - słysząc koło siebie krzyk natychmiast zasłoniłam ranę. Idiotka..
- Zamknij się! - nie chce, aby krzyczała - Proszę - jeśli powie reszcie, zabiją mnie. To przynajmniej wywnioskowałam z rozmowy z Minho.
- To to samo co ma Alby? - pyta szeptem, siadając na hamaku wiszącym obok mnie.
- Najprawdopodobniej - patrze na nią - Tylko nie mów nikomu. - czuje jak pomału zaczynam robić się coraz bardziej senna - Nie wiadomo jak zareagują
- Gdy obudziłyśmy się w windzie poczułam, że mam coś w kieszeni - zaczęła - Nie mówiłam nikomu, bo się bałam - tak jak ja z tą karteczką - Ale teraz podejrzewam, że to nie jest przypadek - wyjęła z kieszeni fiolkę z niebieską cieczą w środku - Dostałam takie dwie. Jedną przed chwilą dałam chłopakom, którzy wstrzyknęli ją Alby'emu.
- Myślisz, ze to antidotum? - trochę to dziwne.
- Nie musisz mi wierzyć na słowo. Po prostu zaczekaj dopóki Alby się nie obudzi. - podała mi fiolkę - Muszę lecieć - wstała z miejsca i zaczęła iść w stronę patrzącego na nas Thomasa.
- Teresa! - zatrzymałam ją - Dziękuje - uśmiechnęłam się delikatnie, co ona odwzajemniła. Tak naprawdę to wcale nie musiała dawać mi tego „antidotum".
Spojrzałam na trzymany w dłoni przedmiot.
- DRESZCZ - przeczytałam na głos napis się na nim znajdujący.
Jeśli to faktycznie jest antidotum, to ta organizacja musi być dobra. Tylko w takim razie kto by nas tu sprowadził...
ESTÁS LEYENDO
Antidote | The Maze Runner
Fanfic- Ktoś, kto nas tu więzi. Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po osta...