Skanując wzrokiem wszystkich zebranych, schodzę na ziemie znacznie wolniej od moich towarzyszy.
Nie mogę uwierzyć, że Teresa tak szybko zaufała temu chłopakowi.- Słuchajcie! - wykrzykną Thomas, który idzie na samym przodzie - Teresa i...- zapomniał, że nie pamietam jak się nazywam. Mam nadzieje, ze szybko sobie przypomnę, bo nie czuje się z tym dobrze - Świeżyna - swiezyna? - Postanowiły współpracowac
- Dobra decyzja - z tłumu wyszedł dobrze zbudowany, czarnoskóry chłopak. Zdaje mi się, ze już słyszałam jego głos - Pierwsza zasada. Nie marnujemy jedzenia. - powiedział surowo, patrząc prosto na mnie.
- Musiałam się jakoś..
- Rozumiemy - szybko przerwała mi czarnowłosa - I przepraszamy - odwróciła się i dała mi wyraźny znak, abym była cicho - Wystraszyłyśmy się - przewróciłam oczami na jej słowa.
- Co to za miejsce? - widzę jak ludzie zaczęli się rozchodzić, wiec najpewniej nie jesteśmy już dla nich żadną atrakcją.
Jesteśmy w czworokątnej łące, której granice wyznaczone są wielkim murem. Co prawda widzę stąd pewną lukę, ale zgaduje, że za nią nie ma wyjścia. Inaczej ci wszyscy ludzie nie byliby tutaj.
- Witamy w strefie - jego surowy wyraz twarzy znikną - To miejsce, w którym żyjemy. Dbajcie o nie, a się dogadamy - uśmiechną się - Obowiązki dobierzemy wam już jutro. Nie lubimy leniuchów.
- Jak długo tu jesteście? - Teresa zadała pytanie. Zrobione z drewna domki, uprawy i hamaki nie powstają w kilka dni. Swoją drogą jest to bardzo ciekawe jak udało im się je zrobić.
- Ja byłem pierwszy. Jakieś trzy lata temu - trzy lata w tym miejscu.. Ja jestem od niecałej godziny a już chce się wydostać - Co miesiąc pudło przywoziło nowego świeżego. - czyli mówiąc musiał przeżyć w tym miejscu sam. Dziwne, ze nie zwariował - Niestety nie wszystkim udało się przeżyć, ale z tego co widziałyście, większości..
- Udało się przeżyć? - dobrze usłyszałam? - Czy wy ich zamordowaliście?! - w głowie widzę co mogliby zrobić, gdyby zabrakło im jedzenia - Bo jeśli tak, to ja wracam na górę..
- Nikogo nie zamordowaliśmy - uspokoił mnie. Coś mu nie wyszło - Zawsze jesteś taka nieufna?
- Nie pamietam! - to jest w tym najgorsze
- I to jest odpowiedz na twoje pytanie! - zamknęłam się,bo nie mam pojęcia o co może mu chodzić - Chłopacy, którzy nie opanowali strachu i lekkomyślności, sami wychodzili za bramę strefy. Myśleli, że znajdą tam wyjście, ale żaden z nich już nie wrócił. Nocy tam się nie przeżywa
- A jakby szukać wyjścia..
- Szukamy. Zwiadowcy codziennie rano wybiegają i wracają tuż przed zachodem słońca - czyli za niedługo powinni wrócić - Są tez budole. Zdolni, ale mało bystrzy - wskazał na jedną z grup - Rozpruwacze - trochę mniejsza, lecz nadal liczna grupa - I dwa plastry. Clint i Jeff. Przez większość czasu opatrują rozprowaczy. - westchną i zastanowił się chwile - Każdy tu jest tak samo potrzebny. Dla was tez znajdziemy jakieś zajęcie -
- Wymazali pamięć, a później wykorzystują jako tanią siłę roboczą..- prychnęłam pod nosem
- Co?
- Nic - westchnęłam - Idę się rozejrzeć. - wsadziłam ręce do kieszeni bluzy i wyminęłam ich wszystkich. Skoro Teresa tak bardzo im ufa, proszę bardzo. Ja poszukam wyjścia. To nie może być takie trudne.
YOU ARE READING
Antidote | The Maze Runner
Fanfiction- Ktoś, kto nas tu więzi. Co miesięcy przywożą zapasy i świeżego. Każdy jest tak samo wystraszony i zdezorientowany jak wy. Musicie mi wierzyć - chce, ale nie mogę - Teraz jest inaczej. - Wysłali dwie osoby, dziewczyny, dosłownie kilka dni po osta...