Epilog

7.1K 200 28
                                    

Kilka miesięcy później.

-Widziałeś gdzieś mój zestaw ołówków? - Zawołałam do siedzącego na łóżku bruneta. - Nie mogę go znaleźć, a przejrzałam cały pokój.

-Cały? - Odłożył trzymający w dłoni telefon. - Dokładnie wzdłuż i wszerz? - Zapytał, delikatnie się uśmiechając.

-Tak, nawet trzy razy. - Wysunęłam szufladę biurka i zaczęłam w niej buszować.

-Czy to może te ołówki, leżące na twojej szafce nocnej. - Zamknęłam z impetem szafkę i popatrzyłam na pudełko, którym właśnie machał.

-Dokładnie tak! - Szybkim krokiem stanęłam obok, zabrałam przedmiot i wrzuciłam do walizki.

-Nie musisz brać tylu rzeczy, jak dotrzesz na miejsce, możesz kupić nowe przybory.

-Nie mogę! - Zawołałam z garderoby, wyciągając kolejną dużą walizkę, bo okazuje się, że trzy poprzednie nie zmieściły wszystkich moich artystycznych potrzeb.

Do środka wpakowałam kolejne kartki różnej wielkości oraz grubości. Kilka segregatorów oraz dodatkową składaną sztalugę. Wyprostowałam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Oparłam dłonie o biodra.

Pędzle. - Pomyślałam.

-Widziałeś gdzieś moje pędzle?

-Przecież spakowałaś już cztery paczki.

-Tak, ale te mają być zapasowe. - Uśmiechnął się, choć mi wcale nie było do śmiechu. Wróciłam do swoich poszukiwań.

Nagle poczułam otaczające moją talię ramiona. Mężczyzna przycisnął mnie do swojego torsu i złożył delikatny pocałunek z tyłu głowy.

-Jestem pewny, że masz wszystko, czego potrzebujesz. Od tygodnia biegasz od jednej szafki do drugiej. - Pociągnął mnie w stronę łóżka i delikatnie popchnął w jego stronę. - Usiądź i odpocznij. - Zapiął walizkę i odłożył ją w drugi kąt.

-Ale… - Chciałam wstać, ale przyciągnął mnie z powrotem. Oparł się o oparcie łóżka i otoczył mnie ramieniem.

-Żadnych ,,ale'', na pewno wszystko jest na miejscu. Jeśli czegoś zapomnisz, obiecuję, że ci przywiozę. - Potarł dłonią moją skórę, na to zapewnienie trochę się rozluźniłam. - Nie mogę uwierzyć, że jutro wylatuje do Włoch. To takie niesamowite, naprawdę mnie przyjęli! - Uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż zabolały mnie policzki.

-Dla mnie to żadna niespodzianka. Mam zdolną żonę. - Puścił do mnie oczko, a ja ułożyłam głowę na jego barku.

Od tamtego nieszczęsnego starcia z Licrą minęło naprawdę sporo czasu. Udało mi się zdać egzaminy, a uczelnia bez problemu mnie przyjęła. Mimo wszystko pierwsze tygodnie były ciężkie, często budziłam się z krzykiem w środku nocy. Śniło mi się, że znowu zostałam porwana albo że Lucasowi nie udało się wyjść na czas, a budynek stanął w płomieniach razem z nim. Czasem goniła mnie ciemność, a potem ziemia się zapadała i zaczynałam spadać w otchłań nicości lub przed oczami miałam moment wbicia ostrza w skórę człowieka. Innym razem przypominały mi się szkolne chwile i upokorzenia.

Gdy otwierałam oczy, a do umysłu dochodziła świadomość, prawie zawsze czułam ciepłe ciało bruneta i mocny uścisk. Gładził mnie po plecach, uspokajając i zapewniając, że to wszystko już za mną. Przy nim było mi naprawdę dobrze, powoli uświadamiałam sobie, że nie muszę być idealna i nigdy nie zadowolę wszystkich. Mogłam być sobą, a nękające mnie koszmary z czasem odchodziły w niepamięć.

Jednakże nie tylko mi było trudno, Lucasowi również. Zauważyłam, że po powrocie ze swoich misji często zamykał się w gabinecie. Czasem trwało to nawet parę godzin. Po pewnym czasie zaczęłam do niego przychodzić. Wtedy zazwyczaj siedział ze zmarszczonymi brwiami i wzrokiem wbitym w widok za oknem. Początkowo zostawałam kilka minut, potem kilka zmieniło się w kilkanaście, a następnie z minut zrobiły się godziny. Milczenia przemieniały się w krótkie rozmowy. Ostatecznie Lucas zakończył samotne wędrówki do gabinetu i od razu przychodził do pokoju. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy lub milczeliśmy w zależności od humoru. Czasem nawet próbował rysunku, a na prośbę nauczył mnie sztuk walki.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Where stories live. Discover now