10) Tradycja

6.3K 146 8
                                    


Plan na dzisiejszy dzień wyglądał następująco. Pójść do szkoły, przetrwać i wrócić bez uszczerbku na zdrowiu. Szanse na powodzenie? Minimalne.

-Mircia! - Wykrzyczała moja przyjaciółka, podążając korytarzem. Wywróciłam oczami na to śmieszne zdrobnienie. Nie wiem skąd, jej się wzięło, ale jest straszne. Myślę, że doskonale wie, jak bardzo go nie lubię i dlatego dalej go używa.

-Kicia! - Zawołałam ironicznie, na co się zaśmiała i mocno mnie przytuliła, następnie łapiąc pod ramie i ciągnąc w głąb budynku.

-Gotowa? - Zapytała podekscytowana.

-Gotowa na co? - Ściągnęłam brwi w niezrozumieniu.

-Na nasz wieczór. - Zatrzymała się. - Nie mów mi, że zapomniałaś. - Spojrzała na mnie z rozbawieniem, układając dłonie na biodrach. Wyprostowałam się, przypominając sobie o comiesięcznej tradycji. Nagle zalała mnie fala wstydu, a na policzki wpłyną lekki rumieniec z zażenowania.

-Wyluzuj. - Próbowała mnie pocieszyć. - Nie spinaj się od razu, nic nie szkodzi. - Posłała mi ciepły uśmiech. Była jedną z niewielu osób, które odkryły moje ‘tiki” przy nieprzewidzianej, bądź stresującej sytuacji, takie jak mimowolne prostowanie się. Gdy byłam mniejsza, wydawało mi się, że jak się bardzo wyprostuje, stanę się groźniejsza i wystraszę przeciwnika. Tak już zostało. -Przygotowałam masę jedzenia. -Puściła do mnie oczko – Pękniemy jak nadmuchane balony.

-Przepraszam Kitty. - Westchnęłam. - Naprawdę nie chciałam zapomnieć. - Potarłam palcami nasadę nosa.

-Wiem. - Potarła moje plecy w geście wsparcia. - Chociaż trochę mnie to martwi, nigdy o niczym nie zapominasz. - Przyglądała mi się zmartwiona. Wypuściłam powietrze z płuc.

-Zapewniam cię, że nie ma czym się martwić. - Wymusiłam lekki uśmiech.

-Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. - Widziałam ból w jej oczach. -Będę milczeć jak grób. - Palcami udawała, że zasuwa sobie usta i wyrzuca klucz. Wiedziałam, że mogę jej ufać. Zawsze mogłam, tym razem jednak nie chciałam dodawać jej zmartwień na mój temat. Chciałam być silna.

-Wiem i dziękuję. - Wypowiedziałam spokojne, zaglądając jej głęboko w oczy. - Nic się nie dzieje. Myślę, że po prostu się starzeje. To wszystko. - Wzruszyłam ramionami. Starałam się wyglądać jak najbardziej wiarygodnie. -Chodźmy, zaraz zacznie się lekcja. - Choć nie do końca wierzyła w moje słowa, zakończyła temat.

Powoli szłyśmy korytarzem, zagłębiając się w rozmowę o wszystkim i niczym. Muszę, przyznać, iż było naprawdę miło, a dzień zapowiadał się obiecująco. Zajęta rozmową nie zauważyłam idącej przede mną osoby, która już po chwili wpadła na mnie z impetem. Podniosłam do góry wzrok i dostrzegłam wysokiego chłopaka o rudych włosach i zielonych oczach.

-Proszę mi wybaczyć La signora (Panienko). - Odezwał się niskim głosem. Trochę zdziwiło mnie, że ostatnie słowa wypowiedział po włosku.

Był postawnym, przystojnym mężczyzną, w opinającej mięśnie niebieskiej koszuli oraz delikatnych piegach na twarzy.

-Nie to ja przeprasza. - Złapałam się za głowę. Po krótkiej chwili obok nas stał Alex z zaciętą miną, patrząc podejrzliwie na zielonookiego.

-Czy wszystko w porządku? - Pytanie skierował do mnie i Kitty, choć wzrok miał utkwiony w chłopaku. Spojrzałyśmy po sobie i kiwnęłyśmy głową.

-Chyba się już gdzieś widzieliśmy signora. - Zaczął ściszonym głosem i dziwnym uśmiechem. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, a tym bardziej nie wiedziałam, kim jest.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Where stories live. Discover now