24) Dziękuję

5K 140 2
                                    


Moje króliki przywieziono po południu. Przed tym jeszcze poprosiłam rodziców, aby spakowali ich ulubione domki i zabawki. Chociaż teraz będą miały prawdziwy raj, to chciałabym dać im coś, co kojarzy się z domem i bezpieczeństwem. Jak wiadomo, króliki są strachliwymi zwierzakami i często mocno przeżywają różne zmiany, co wzbudza w nich ogromny stres. Dlatego stare zabawki pomogą im się zadomowić. Gdy tylko dostałam informację, że już są, prawie biegiem zeszłam na dół, odbierając transporter. Moje małe złotka, siedziały w stylu kury, przytulone do siebie. Worek chwyciłam w drugą dłoń, dziękując młodemu brunetowi za pomoc. Szybko oddaliłam się do króliczego pokoju, ostrożnie odstawiłam transporter i uchyliłam drzwiczki. Nie pośpieszałam ich, chciałam, żeby wyszły same we własnym tempie. Jak się okazuje, nawet moje towarzyskie i ciekawskie maluchy nie są chętne do wyjścia.

Cierpliwie czekałam, rozkładając ich stare rzeczy w różnych miejscach. Wzięłam większą miskę, wkładając do niej ich ulubione smakołyki, czyli trochę marchewki i buraczka. Jedzenie powinno je zachęcić do wyjścia. Postawiłam naokoło metr przed nimi. Jak się spodziewałam od razu podniosły mordki, nie wybiegły od razu, ostrożnie wystawiły pyszczki, przed transporter wąchając wszystko wokół. Już po chwili wyłoniły się w całości. Usiadłam przed miską, a one niepewnie zaczęły jeść. Gdy już wszystko spałaszowały, wąchały miejsce obok mnie, po czym wskoczyły na moje kolana.

-Nie musicie się bać, już wszystko sprawdziłam, nawet dwa razy. Czysto i bezpiecznie. - Podrapałam obie po główce. Lola i Shanti podniosły uszy. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Jeśli was to pocieszy, to też nie do końca odnajduje się w tym wszystkim. Niedawno oprowadzano mnie po tym wielkim domu, a już zapominam, gdzie co się znajduje. - Zaśmiałam się, Lola położyła się obok, a Shanti rozłożyła na moich nogach. - Sama nie wiem, czy nadaję się do tego wszystkiego. To miejsce… ta rezydencja bardzo różni się, od tego, co było kiedyś. -Westchnęłam. - Nie chciałabym nikogo zawieść swoją postawą, albo co gorsza wyborem. - Zatrzymałam rękę.

Chociaż może się to wydawać dziwne, często rozmawiałam z moimi zwierzakami, pomagało mi to. Wiedziała, że mam gwarancję ich milczenia.

-Chciałabym być tą wspaniałą i silną ,,Black Lady” – Zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - Za którą wszyscy mnie uważają. - Westchnęłam, patrząc pusto w podłogę. - Co z tego, że uniosę wysoko głowę, wyprostuję plecy, jeśli w środku dygoczę, jak galaretka nie mogąc sobie poradzić z tym... Tym wszystkim. - Schowałam twarz w dłoniach. Poczułam nosek jednego z królików. Uniosłam lekko głowę, uśmiechając się smutno.

Ucichłam na chwilę, zagłębiając się w swoich rozmyślaniach. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Lucas, z założonymi na torsie rękoma opierał się o framugę drzwi. Instynktownie wyprostowałam plecy, czując jak na moje policzki, wpływa lekki rumieniec. Miałam wielką nadzieję, że nie słyszał mojego monologu.

-Długo tu stoisz? - Zapytałam, spinając się.

-Nie za długo. - Podszedł bliżej, siadając obok mnie. Wierzchem dłoni pogłaskał główkę jednego z królików. - Właściwie, muszę wyjść i prawdopodobnie wrócę naprawdę późno, więc już pierwszej nocy masz łóżko całe dla siebie. - Puścił do mnie oczko.

-To oczywiście ogromna strata. - Złapałam się teatralnie za serce.

-Czemu nie możesz być dla mnie tak miła, jak dla swoich królików? Widząc cię z nimi i ze mną czuję się jakbym miał przed sobą dwie różne osoby.

-Może masz. - Odpowiedziałam tajemniczo, mężczyzna tylko pokręcił głową.

Został jeszcze chwilę, po czym wyszedł z pomieszczenia i tyle go widziałam. Zastanawiałam się, czy tak to u niego wygląda. Non stop praca? Brak czasu na sen? Wszystko właśnie na to wskazuje. Część popołudnia spędziłam ze zwierzakami, siedząc i przyglądając się, jak penetrują teren. Potem weszłam do pokoju Lucasa, znaczy naszego pokoju, zabrałam się za rozpakowywanie części rzeczy. Zeszyty dobrze ukryłam pod stosem ubrań. Dochodziła pierwsza w nocy, byłam okropnie zmęczona, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wygodną, tym razem czarną piżamę. Z jednej strony niezmiernie się cieszyłam brakiem bruneta, wizja spania z nim trochę mnie peszyła. Chociaż za nic w świecie nie przyznałabym się do tego. Z drugiej strony, jego nagłe zniknięcie trochę mnie zmartwiło.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Where stories live. Discover now