27) Żadnego rewanżu.

5.3K 126 3
                                    


LUCAS

Mir nie była w najlepszym humorze, jej próba taneczna, trwała dość krótko. Andy wrócił wcześniej do domu, a my zdążyliśmy jeszcze przećwiczyć nasze weselne tango. Coraz częściej przyłapuje się na myśleniu o tej pięknej brunetce i o dziwo wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, chętnie wodzę myślami do jej pełnych ust i ciepłego spojrzenia. Przy niej mam wrażenie, jakby zabrano mi paręnaście niepotrzebnych zmartwień. Gdy jest obok, wszystko staje się jakieś prostsze i przyjemniejsze.

Gdy tylko odwiozłem Mirabell do domu, musiałem wrócić do biura. Czekało mnie kilka podpisów i dokumentów, których z dnia na dzień jest coraz więcej. Początkowo, razem z moimi żołnierzami szukaliśmy wszystkich zamieszanych w wypadek. Pomimo bardzo dobrze wyszkolonych pracowników, ciężko było mi cokolwiek znaleźć. Ostatecznie udało nam się złapać paru podejrzanych.

Ktokolwiek pociąga za sznurki, nie nacieszy się długim panowaniem. Nie mam zamiaru być zwierzyną do upolowania, to ja jestem myśliwym. Zawsze tak było i w tym przypadku nic się nie zmieni, zwłaszcza że moja narzeczona wystawiona jest na niebezpieczeństwo. Na ich szczęście jestem wielce dobroduszny i zawsze odpłacam pięknym za nadobne. Dostaną zwrot z nawiązką, godną zapamiętania.

Zegar wskazywał godzinę dwudziestą. Otworzyłem szafę i wyjąłem szklankę, w drugą dłoń złapałem butelkę whisky i wlałem trunek do naczynia. Oparłem się o biurko, przyglądając widokom miasta zza wielkiej szyby. Biuro na ósmym piętrze robi swoje. Powoli popijając alkohol, wróciłem myślami do Mirabell. Wiedziałem, że muszę z nią porozmawiać, chciałem to zrobić od razu po tej nieszczęsnej konfrontacji. Wtedy jednak nie był na to odpowiedni moment, wiedziałem, że niczego się nie dowiem, a tylko zdenerwuję ją bardziej. To dzielna kobieta, starająca się przejść przez wszystko sama, bez niczyjej pomocy. Pod grubą warstwą ochronną, skryła przeszłość, o której nie miałem pojęcia. Nadal nie wiem, czy to, co ta ruda mi powiedziała, ma jakiekolwiek znaczenie.

Siedząc na ławce i przeglądając te piekielne dokumenty, czekałem, aż Mirabell i Andy zaczną swój układ. Podczas rozgrzewki czasem zerkałem w ich kierunku. Bardzo miło patrzyło się na uśmiechniętą od ucha do ucha brunetkę. Pragnąłem, żeby ten stan został na dłużej. Nawet jej taneczny partner, chociaż bardzo osobliwy i entuzjastyczny co w dużej mierze kłóciło się z moim codziennym stanem, okazał się… bardziej wartościowy niż mógłbym przypuszczać.

Szybko przeszli od normalnej, nudnej rozgrzewki, do wygłupów i śmiechów. Kąciki ust same wędrowały mi ku górze. Tylko czasem czułem jakieś dziwne, do tej pory niezidentyfikowane uczucia w środku. Ruda dziewczyna właśnie weszła do pokoju, a miny dwójki tancerzy diametralnie się zmieniły. Skrzywiłem się, widząc ich odrazę i słysząc kolejne słowa wypowiedziane z ust tej kobiety. Rzuciłem jej ostatencyjne pogardliwe spojrzenie i wróciłem do dokumentów.

Zajęła miejsce niedaleko mnie, sukcesywnie ignorowałem jej początkowe ukradkowe spojrzenia. Nie czułem potrzeby ani tym bardziej chęci na rozmowę z nią. Niestety stało się, to czego nie chciałem. Zaczęła mówić.

-My to się chyba jeszcze nie znamy. - Uśmiechnęła się ze sztucznym urokiem. Nie odrywałem wzroku od ekranu telefonu, dalej odpisując na biznesowe wiadomości. - Jestem Sofia. Co tu robi, ktoś tak postawny, jak ty? - Zapytała zaczepnie, powstrzymałem się od opryskliwej odpowiedzi. Brnąłem w najlepszą opcję, czyli zwyczajne ignorowanie. - Nie ładnie ignorować kobietę. - Zacmokała.

-Jak widać, jestem zajęty. - Odburknąłem, rzucając jej krótkie, srogie spojrzenie.

-Rozumiem. Zgrywasz niedostępnego. - Wypięła się bardziej, lekko poruszając nogą do góry i dołu.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Where stories live. Discover now