Rozdział 28 - Oj oberwie mu się..

189 13 12
                                    

Pov: Wednesday

Po kilku minutach, w których czasie zdążyłam przeczytać kilka stron książki, usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi mojego azylu.

Kto znowu dobija się do mnie o tej porze? Czy nie mogę mieć chwili spokoju? ~ zapytałam sama siebie w swoich myślach.

Lekko poirytowana i w nie humorze, zrezygnowana włożyłam zakładkę w między odpowiednie kartki w książce i ją zamknęłam, ułożyłam na łóżku i wstałam z wygodnego miejsca.

Podeszłam powolnym krokiem - gdyż nawet nie chciało mi się wstawać - do drzwi.

Uchyliłam delikatnie drzwi, spoglądając kto za nimi jest.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdenerwowana, osoby za drzwiami.

- Posłuchaj. Mamy problem, chodź szybko. - powiedziała, próbując wyciągnąć mnie z pokoju.

- Po tym co odwaliłaś masz czelność jeszcze tu przychodzić?! - Krzyknęłam zła.

- Gdyby nie ta sytuacja, to nawet bym tu nie przyszła dzisiaj, ale chodź i sama zobacz co się dzieje. - powiedziała szybko.

Przewróciłam wkurwiona oczami i wyszłam z pokoju. Zeszłam razem z dziewczyną na dół a to co tam zobaczyłam było dla mnie totalnym szokiem.

Na ziemi leżały dwie osoby jedna najprawdopodobniej nie żyła, a drugą osobą był Eugenie który miał dużo krwi na swoim ciele. Byłam w szoku, że coś takiego stało się mojemu przyjacielowi. Podeszłam do niego i przy nim kucnęłam.

- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.

- Ktoś tutaj biegł i chyba chciał mnie zaatakować, ale obok mnie szedł Eugenie i  trafił niechcący na niego. - Wyjaśniła stojąca za mną Enid.

- Kto niby to był i dlaczego miałby chcieć w ogóle kogoś z was chcieć zaatakować? - zapytałam, ale odpowiedzi nie dostałam gdyż w naszym kierunku szła dyrektorka.

- Co się tutaj stało? - zapytała gdy już była na taką odległość, że widziała co się stało i mogła zapyta czy coś wiemy na ten temat, wiedząc, że my ją wyraźnie usłyszymy.

Spojrzałyśmy z Enid po sobie nie widząc co odpowiedzieć.

- Dokładnie to same nie wiemy. Nie było nas tutaj gdy to coś się wydarzyło. - co prawda skłamałam Larisse, no ale nie wiedziałam co mogę jej powiedzieć.

Weems skinęła głową i zadzwoniła na karetkę oraz do szeryfa. Natomiast my z moją już byłą dziewczyną, zeszłyśmy na bok.

Złapałam dziewczynę za nadgarstek i zaciągnęłam ją do naszego pokoju.

- Wiesz kto to był? - zapytałam odrazu po wejściu.

- Nie.. - odpowiedziała smutno.

- A może coś mówiła ta osoba? - zapytałam ponownie.

- Też nie. - kolejna zaprzeczająca odpowiedź.

Westchnęłam głośno.

Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z szuflady - najzwyczajniejszą na świecie - białą kartkę. Położyłam kartkę na biurku i wzięłam do ręki pierwszy lepszy długopis.

Usiadłam na krześle przed biurkiem i zaczęłam się zastanawiać nad motywem sprawcy oraz w jaki sposób go odszukać.

Tak to dziwne, ale lubię niebezpieczne zagadki kryminalne, więc pobawię się w detektywa i rozwiąże tę zagadkę.

Przecież jedną już rozwiązałam, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, więc jest dobrze.

- Coś szczególnego w nim zaobserwowałaś? - zapytałam dziewczyny, kręcącej się w te i z powrotem, w jak mniemam próbie rozładowania towarzyszącego jej stresu.

Zacząć od nowa.. ~ Wenclair Where stories live. Discover now