Rozdział 24 - Przydało by się.

272 18 24
                                    

Pov: Wednesday

Dziewczyna przysunęła mnie do siebie składając słodki pocałunek na moich wargach, a następnie wstałyśmy z łóżka.

- Co robisz? - Zapytałam, gdyż zauważyłam, że dziewczyna czegoś szuka w szafce.

- Będę szła się umyć, nie wiem jak ty. - powiedziała, pochodząc do mnie na chwilę by pogłaskać mnie po policzku.

- Później. - odpowiedziałam, przysuwając swoją rękę bliżej jej twarzy, zamykając oczy z przyjemności.

Usłyszałam ciche prychnięcie, a następnie poczułam, że ktoś pocałował mnie w nos. Potem, dziewczyna odeszła ode mnie, tym samym opuszczając rękę z mojej twarzy, i zabierając wcześniej przygotowane na szybko ciuchy, wyruszyła do łazienki.

Ja z kolei usiadłam przy mojej wcześniej wyciągniętej maszynie do pisania.

Rozciągnęłam dłonie, oparłam łokcie na biurku, a swoje dłonie ułożyłam na maszynie, wklepując po kolei litery. Historie miałam już ułożoną w głowie, teraz było tylko trzeba ją dobrze przepisać na papier.

Czasami w tym pomagała mi kartka papieru i długopis, tam mogłam sobie rozpisać wszystko w różniej kolejności, na najróżniejsze sposoby, nie to co już - że tak to nazwę - "gotowcu".

Pisanie tej powieści, której jeszcze nikt nie miał prawa dotknąć, była moją największą satysfakcją. Odcinało mnie i przenosiło w tamten świat. Może nie był idealny, był pełen okrucieństw, zagadek, zabójstw i innych takich, no ale, to samo dzieje się tutaj, a tam z kolei mogę wszystkim kontrolować.

Typu, kogo dzisiaj przejedzie pociąg, lub coś w tym stylu. Tutaj masz los jest pisany z góry i nic na niego nie poradzimy.

Może gdybym miała trochę większe uczucia, lub gdybym ich nie ukrywała. Powiedziałabym nawet, że jest to przykre. No bo przecież, nigdy nie wiemy, jak, gdzie i kiedy, umrzemy my, lub ktoś nam bliski, albo ogólnie, jakiś inny człowiek, który przecież też najprawdopodobniej ma rodzinę.

Świat jest okrutny, dlatego większość ludzi w moim chowa emocje w sobie i tłumi problemy, tak jak ja. Założyłam maskę, wrednej, nie miłej, bezuczuciowej suki, ale tylko Enid, zdołała dokopać się prawdziwej Wednesday Addams. Tylko ona mnie poznała jak nikt inny. I muszę przyznać, jest to przyjemne i nie sprawia mi takiego problemu jak myślałam, że będzie. Nawet zaczęłam się zastanawiać, by ukazać te prawdziwą mnie, jeszcze paru bliskim osobą. Nie tylko rodzinie, ale też bliskim przyjaciołom.

Tak długo nad tym rozmyślałam, że nawet nie zdołałam usłyszeć kiedy moja partnerka wyszła z toalety. Dopiero się o tym zorientowałam, gdy poczułam czujesz dłonie na moich ramionach i usta całujące mój prawy policzek.

Lekko uniosłam kącik ust w zadowoleniu i okręciłam się szybko ku dziewczynie.

- Hmm? - mruknęła.

- Już możemy wołać dziewczyny? - zapytałam patrząc na zegarek.

- Mhm. Przydało by się. - powiedziała uśmiechając się, jak zawsze.

Mówiłam, że ma piękny uśmiech?

- Okej. - powiedziałam wstając z krzesła.

Pognałam na stronę pokoju mojej współlokatorki i wzięłam jej telefon w dłonie. Wystukałam odpowiednią wiadomość, na właściwą grupę, odłożyłam smartfon i podeszłam ponownie do blondynki.

- Oki, to teraz pozostało tylko czekać. - powiedziała. Podeszła do drzwi, odkluczyła je. Następnie ponownie podchodząc do mnie. Zawiesiła swoje ręce, ponownie na moich ramionach, ucałowała króciutko w usta i wtuliła w moją klatkę piersiową. Ze względu iż nie miałam nic przeciwko temu, również ją objęłam, tylko że w talii. - Myślisz, że ten morderca jest teraz z nami w Nevermore? - zapytała mnie dziewczyna.

Zacząć od nowa.. ~ Wenclair Where stories live. Discover now