𝓧𝓥𝓘𝓘𝓘. 𝓜𝓲ł𝔂 𝔀𝔂𝓹𝓸𝓬𝔃𝔂𝓷𝓮𝓴

214 20 11
                                    

Następnego dnia, z samego rana Niemcy i Polska spotkali się w ogromnej jadalni, specjalnie uszykowanej tylko dla niech. Nie była to ta sama salka, w której 2 miesiące temu German wynajął. Była to sala, która znajdowała się na III piętrze z przepięknym widokiem na ruchliwe ulice i piękne centrum Brukseli. Stół szwedzki zakładał śniadanie angielski, francuskie, niemieckie oraz belgijskie. W kuchni zarządzali sami szefowie kulinarni, których przepisy, jak i dania były wybitne!

Jedli oboje, jak zawsze rozmawiając oraz czekając na Belgię dłużej, niż powinni.

- O czym piszesz?- zapytał Polska delektując się swą jajecznicą z pieczonym bekonem.

- Kiedyś pisałem, tak jak epoka na to wskazywała. Zacząłem przelewać myśli na papier w romantyzmie, więc w tym okresie pisałem różne dramaty romantyczne i tragedie. Później z czasem zacząłem pisać w dzienniki i pamiętniki w XIX wieku aż do dziś, a w międzyczasie też wiersze. Jeżeli interesuje Cię tematyka, to odpowiedź to różnorodna.- odpowiedział jedząc gotowane z kromką chleba. Polska już chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zamilkł. Nie miał nic więcej do dodania.

Oboje cieszyli się samymi sobą i rozmową, ciszą na sali oraz ciepłym posiłkiem. Tak mogli spędzać poranki codziennie. A spokój oraz śniadanie nie było uwzględnianie przez nich. Niemcy głównie w tej chwili najbardziej zważał na biało-czerwonego, który siedział na przeciwko niego. Uśmiechał się miło do niego, czego w ogóle nie miał zwyczaju i słuchał słów wypowiadanych z ust jego towarzysza. Naprawdę polubił Polaka, a jego kuzynka chyba miała rację. Ta kobieta prawie nigdy się nie myliła. Jak to jest, że zawsze miała rację?

Po krótkiej chwili do sali wbiegła w biało-kremowym damskim garniturze zdyszana Belgia. Zwróciła tym na siebie uwagę dwóch mężczyzn, którzy na nią od dłuższego czasu czekali.

- Guten Morgen!- przywitała się siadając obok Germana, a przy tym ziewając szybko.

- Dzień dobry, Belgia.- posłał jej delikatny uśmiech.

- Gdzie byłaś? Czekaliśmy.- głos czarnowłosego zrobił się w pewnym stopniu szorstki, jakby chciał pogonić ją za tak wielkie spóźnienie. Choć nie ukrywał, że cieszył się, że mógł więcej pobyć z Polską, sam na sam.

- Wybaczcie, chciałam jeszcze szybko załatwić sprawę dofinansowań. Już kończycie?- rozebrawszy się z marynarki, nie czekając na odpowiedź ruszyła do stołów, aby nabrać coś sobie do jedzenia. Wróciła ze swoimi tradycyjnymi tostami oraz miską owoców. 

- Co chcecie dziś robić? Jakieś pomysły?- zapytała zaczynając swoje śniadanie.

Polska skupił swój umysł na odpowiedzi na pytanie Belgijki, a Niemcy jedynie popatrzył na nią znacząco, co oznaczało prośbę, o zostawieniu ich samych we dwóch.

Niemcy nie musiał już ukrywać niczego przed Belgią, kobieta wyczytała z niego całą prawdę, nie musiał więc przy niej kryć się z jego przyjaźnią z białowłosym. 

Belgia tylko się do niego uśmiechnęła szeroko i puściła oko. Już wiedziała, jakich tym razem wymówek, żeby oboje mężczyzn mogło pospędzać ze sobą czas bez jej towarzystwa. Mogła się poczuć urażona, ale tak nie było. Raczej cieszyła się, że jakże jej kochany i bliski kuzyn miał naprawdę zaufanego przyjaciela.

- Może pójdziecie zwiedzić Bruksele? Porozmawiacie sobie, gdzieś pójdziecie wypić lub zjeść.- zaproponowała czarnowłosa.

- Nie znam Brukseli za dobrze, więc jest to jakiś pomysł. A co z Tobą? Nie idziesz?- dopytał Polak, kiedy zwrócił uwagę, że najwyraźniej Belgia nie uwzględniała siebie do planu dzisiejszego dnia.

- Nie panowie, spędźcie czas razem.- wytłumaczyła po czym spojrzała na Niemcy.- Wir beide, allein~- dopowiedziała, kładąc niemiecki akcent na ostatnie słowo.

Słowian nie przyjął się jej wypowiedzią, ani trochę. Ale German już tak. Natychmiast zgromił Belgijkę srogim oraz ostrzegawczym spojrzeniem. Nie lubił, kiedy Belgia działała w samowolkę i mieszała się w jego sprawy.

- Gud, dziękuję wam za wspólne śniadanie, lecz będę już szła. Sprawy wzywają.- wzięła ostatni łyk kawy, którą wcześniej przygotowała i zniknęła za wejściem mówiąc jeszcze szybkie  "Miłego dnia".

Po opuszczeniu jadali przez kobiety, oboje przyjaciół popatrzyło na siebie, komunikując się bez słów, a zaraz potem od razu zerwało się z siedzeń i udając się do swych apartamentów, w których mieli zamiar się przygotować na tak zwany przez Polskę: "majówkowy wypoczynek". "Wypoczynek", jak białowłosy te słowo uwielbiał. Było spokojne i tak miłe. Jakby dopisało się jeszcze do niego "z Niemcami", to można uznać, ze to jego ulubiony zestaw słów.

Po około 10 minutach mężczyźni spotkali się przed wyjściem, a dokładniej w recepcji hotelu. Kiedy Polska wszedł do pomieszczenia w jedwabistych spodniach i koszuli, zaparł dech w piersi Niemiec. Sam German nie wiedział, czemu biało-czerwony zrobił na nim takie wrażenie.

- Gotowy?- zapytał starając się opanować te dziwne uczucie, które teraz czuł i które nie chciało go teraz opuścić.

- Prowadź.- odpowiedział szybko i nie czekając na niego, entuzjastycznie szedł w stronę wyjścia, gdzie czekała na nich czarna limuzyna, która miała być ich przez cały tutejszy pobyt w stolicy Belgii.

Nie zwiedzili za dużo, jedynie przebywali kilkanaście godzin, a właściwie cały dzień na Wielkim Placu lub w najbliższych sklepach. Znów zatracili się w rozmowie. Nie wiedzieli czemu, ale to właśnie uwielbiali, rozmawiać. Niemcu uwielbiał słuchać tonu głosu Polski, a Polska słuchać opowieści Niemiec, których możliwe, że nikt nie słyszał. Byli tacy podobni, a jednak inni...

Zauważyli bez trudu, że ich relacja na postawie wieków radykalnie się zmieniła, ale im to nie przeszkadzało, no może trochę biało-czerwonemu. Nie lubił tak zapominać o historii, German natomiast umiał z klasą zamknąć drzwi z przeszłością.

Po całodniowej wycieczce oraz po powrocie do hotelu, Polska sprawdził co kupił mu Niemcy w pobliskich sklepach z pamiątkami. Razem z nim postanowili, że się rozdzielą i nawzajem coś sobie kupią. Polak postanowił kupić mu coś, z czym German mu się kojarzył. Kojarzył mu się ze spokojem duszy i artystycznym jak i poetyckim myśleniem. Może nie postarał się za bardzo, ale kupił mu mały, podręczny szkicownik z czarną okładką ze sztucznej skóry, w którym mógł i spisywać swe myśli, lub szkicować od samej nazwy. Podczas jednej z rozmów dowiedział się, że Niemcy ma nie tylko talent pisania, lecz też rysowania.

Wyciągnął z białej torebki małe pudełeczko w kolorze również białym. Nie było to dużych rozmiarów pudełko. Wziął je do ręki, uchylił wieczko, a w środku znalazł srebrny sygnet. Był idealny na jego serdeczny place u ręki. W środku niego był wytatuowany czarny napis "Brussel". Polska nie przepadał za biżuterią, ale ten pierścionek definitywnie przypadł mu do gustu. Założył go od razu, nadal się mu przyglądając. 

W środku ujrzał jeszcze małą karteczkę, którą wyciągnął natychmiast i przeczytał:

"To nasze miasto, Polen. To te magiczne miasto nas złączyło"

Uśmiechnął się i przeczytał te dwa zdania jeszcze kilka razy, a później jeszcze raz.

Złożył kartkę na cztery części bardzo starannie, aby rogi nie odstawały i położył na szafkę nocną. Zdjął również sygnet i położył go na karteczkę. 

Tak zakończył dzień, myśląc o Niemcu.


-----------------------------------------------------------

Panie i Panowie

Poświęćmy chwilę tym zajebistym rankingom. Nie wiem jak to możliwe, ale są świetne.

Jeśli zastanawiacie się, co powiedziała Belgia to: "we dwoje, sami~"

Życzę wszystkim miłej nocy lub dniaa!

~𝓓𝓪𝓵𝓼𝔃𝔂 𝓫𝓲𝓮𝓰 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓲~ //𝓖𝓮𝓻𝓹𝓸𝓵Where stories live. Discover now