𝓧𝓘𝓧. 𝓦𝓲𝓮̨𝓴𝓼𝔃𝓮 𝓻𝓸𝔃𝔀𝓪𝔃̇𝓪𝓷𝓲𝓪

255 19 25
                                    

W swoim apartamencie Niemcy nie planował za szybko iść spać. Bardzo długo wpatrywał się w mały, czarny notatniczek, który dostał od swojego przyjaciela, Polski... 

Czyżby przyjaciela? Miał od pewnego czasu wątpliwości. Bo właściwie kim był dla niego Polska? Nie przydzieliłby go do grupy "sojuszników", a wyżej, lecz serce podpowiadało, że do kategorii "przyjaciół" też nie pasuje. Kim był więc dla Niemiec? Nie umiał zrozumieć swojego toku myślenia czasem...

Postanowił, że właśnie w tym małym zeszycie będzie spisywał swoje myśli. Te zrozumiałe i niezrozumiałe. Te ważne i ważniejsze. Ale postanowił sobie, że nikomu ich nie pokaże. Tylko on miał mieć dostęp do swojej własnej duszy, nikt inny.

Po dość długim czasie zgasił wszystkie światła i położył się do łóżka zostawiając na pobliskiej szafce nocnej swój pamiętniczek. Choć odczuwał znużenie oraz zmęczenie, nie mógł zasnąć. Wpatrywał się w ciemny sufit i rozmyślał o swoim sąsiedzie. Denerwowało go, że chłopak aż tak mu się upodobał, ale jednocześnie uwielbiał to. Nikt by nie przejrzał jego myśli, dlatego rozmyślał tak o ich relacji przez całą noc. Nie dawało mu to spokoju. Tak bardzo cieszył się z każdej chwili z nim. Tak bardzo lubił jego nawet najmniejszy dotyk. Kochał jego osobę... Nienawidził i kochał te uczucie jednocześnie.

Polska też nie miał za łatwo tej nocy. Nie rozumiał co się działo w jego życiu. Podążał wszędzie za Germanem. Jeździł do innych krajów tylko po to żeby zobaczyć Niemcy, uścisnąć jego dłoń i porozmawiać. Po części rozumiał siebie, przecież czarnowłosy umiał go słuchać, umiał mu doradzać, otworzył się przed nim, a przed nikim tego nie zrobił. Uwielbiał być obok niego i słuchać go. To było tak piękne, że wkurzało go, że tak natarczywie myślał o tym. Nienawidził i kochał te uczucie jednocześnie.

Kolejnego dnia, przy śniadaniu oboje mężczyzn siedziało w ciszy przeżuwając jedzenie. To była chyba taka pierwsza głucha cisza, kiedy byli tylko we dwoje. Nadal dręczyły ich myśli z wczorajszej nocy, i nie mogli ich porzucić. Zrozumieli, że między nimi krążyły ciężkie do zrozumienia myśli, i oboje to zaakceptowali.

Na dzisiejszym posiłku nie odwiedziła ich Belgia, a później dostali informację, że kobiet do końca dnia będzie nie obecna z powodu państwowych interesów. Nie rozpaczali nad tym, ale Belgia przynajmniej zagłuszyła tą przenikliwą ciszę, której oni powoli nie mogli znieść.

Po śniadaniu wrócili do swoich pokojów na co najmniej godzinę, gdyż po tym czasie do drzwi Polski zapukał czarnowłosy.

- Co powiesz na bilard?- zapytał lekko uśmiechnięty, jakby znał odpowiedź na to pytanie.

Polska jedynie się uśmiechnął. 

W tej samej sali, co jeszcze kilka miesięcy temu jedli wytworne potrawy i grali, dziś znów tam poszli i od razu przeszli do gry na stole bilardowym. Cisza nadal trwała, ale była to przyjemna cisza. Oboje rywalizowali o wygraną. Choć mogło to wyglądać jakby grali na życie i śmierć, oni się świetnie bawili rywalizując ze sobą. Kiedy przechodzili obok siebie lub podawali sobie nawzajem kredę do bilardu, specjalnie dotykali siebie jak tylko mogli. Chcieli się przytulić i porozmawiać o ich rozważaniach na temat ich relacji, ale milczeli, bo żaden z nich nie wiedział jak to zrobić.

To prawda, umieli rozmawiać bez końca, ale nie potrafili się dla siebie zwierzać z problemów.

Gra skończyła się dopiero po 2 godzinach. Ty razem wygrał Niemcy. Białowłosy wyciągnął w jego stronę dłoń, szczerząc się i patrząc prosto w jego czerwone oczy. German odłożył kij i uścisnął jego dłoń również odwzajemniając wzrok, którego nie mógł pominąć. Chciał go przytulić i poczuć jego ciepło, ale wiedział, że nie może tego uczynić. Jeszcze nie mógł.

Stali tak obok siebie szukając w swoich oczach odpowiedzi na ich pytania dotyczące wczorajszych przemyśleń. Długo nie odrywali od siebie oczów, dopiero wtedy, kiedy do salki weszła z impetem Belgia. Szybko się od siebie odsunęli i powitali kobietę.

- Graliście? Kto wygrał?- zapytała od razu przechodząc wokół stołu.

-Niemcy.- odpowiedział Polska za niego.

Niemcy... Jak pięknie brzmiało jego imię wypowiadane przez Polskę, tak myślał German.

Tego samego dnia, wieczorem z Belgi wyleciał Polska do ojczystego kraju. Po pożegnaniu, na lotnisku został jeszcze czarnowłosy bardzo długo. Stał po prostu ciągle w tym samym miejscu nadal czując przyjemnie ciepłą  rękę Polski.

Wreszcie przyszłą do Niemiec z kawą Belgia kładąc rękę na jego ramieniu. Dość śmiesznie to wyglądało, gdyż mężczyzna bardzo przewyższał kobietę.

- Nie wiesz kim dla ciebie jest?- zapytała prosto z mostu popijając zmrożoną latte.

- Skąd ty zawsze wiesz?- jedynie dopytał nie mając zamiaru odpowiadać na pytania kuzynki, która i tak znała odpowiedź.

- Powiedzmy, że mam dar.- odparła z uśmiechem.- Kommen Sie nach Deutschland, Sie werden Antworten auf Ihre Fragen finden.- dodała.

German uśmiechnął się. Przynajmniej miał duże wsparcie siostry, która rozumiała go i znałą na wylot. 

- Danke, Belgien.- dopowiedział i również ją objął. W ten sposób opuścili lotnisko, jednocześnie lądując na pierwszych stronach magazynów i gazet, jako "Niemieckie rodzeństwo" i o tym, jaki sojusz ich państw był silny i ciągle pielęgnowany.


-----------------------------------------------

Heyyy

Wybaczcie za spóźnienie i krótki rozdział, ale za niedługo egzaminy i musiałam trochę sobie po powtarzać.

Przetłumaczenie:

-"Daj spokój Niemcy, znajdziesz odpowiedzi na swoje ptania."

-"Dziękuje, Belgia"

Powodzenie dla 8 klas z egzaminami.

Miłego dniaaaa

~𝓓𝓪𝓵𝓼𝔃𝔂 𝓫𝓲𝓮𝓰 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓲~ //𝓖𝓮𝓻𝓹𝓸𝓵Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ