𝓧𝓥𝓘𝓘. 𝓜𝓪𝓳𝓸́𝔀𝓴𝓪 𝔀 𝓑𝓻𝓾𝓴𝓼𝓮𝓵𝓲

239 19 44
                                    


Bruksela, stolica Belgii, siedziba instytucji Unii Europejskiej, NATO oraz EWEA (Europejskiej Wspólnota Energii Atomu/ Euroatomu). Przepiękne miasto położone w środkowej części kraju nad rzeką Zenne. Ważny ośrodek handlowy, bankowo-finansowy i kulturalno-naukowy państwa bloku zachodniego. 

Polska zwykle spędzał ten majówkowy wypoczynek w swoim kraju, najczęściej na mazurach, ale nie tym razem. Miał odwiedzić pewne państwo na zachodzie Europy, gdzie miał spotkać pewną osobę. Tą osobą był Niemcy, ten sam chłopak, którego białowłosy jeszcze dzień temu widział we śnie.

-Hallo, Polen.

Była już coś około 23. Dość późno, ale zależy dla kogo, dla Polski nie była to wspaniała godzina, o której miałby widzieć czarnowłosego. To w ogóle było zaskoczenie widzieć Germana o tej porze, na lotnisku w Belgii, w dodatku, że był w tym kraju już od tygodnia, nie mógł więc też właśnie przylecieć, co więc tu robił?

-Witaj Niemcy.- niebieskooki wyciągnął swą dłoń i uścisnął tę Niemca.- Co tu robisz? Nie przyleciałeś dopiero, prawda?

-Nein.-odpowiedział krótko, a widząc pytający wzrok przyjaciela dopowiedział.- Chciałem Cię powitać.- wykrzywił usta w coś podobnego do delikatnego i ledwo zauważalnego uśmiechu.

Przyjechał, żeby mnie powitać? Dlaczego?

Polska ewidentnie nie pojmował toku myślenia Niemiec. 

- Ohh, tak, rozumiem.- nareszcie zabrał swą dłoń z ucisku, który trwał już trochę za długo. Troszeczkę to speszyło Polaka, nie był przyzwyczajony do tak długiego dotyku, szczególnie tego czarnowłosego. Tymczasem German nie był w ogóle tym poruszony.

-Chodźmy, twój apartament jest w Hotel Le Plaza Brusseles.- powiedział na końcu zdania się uśmiechając. Białowłosy również się uśmiechnął, gdyż to był hotel, w którym mieściła się właśnie ta restauracja, w której jedli, rozmawiali i grali w bilard. To miejsce, które można uznać, gdzie rozpoczęła ich przyjaźń. Choć właściwie kawiarnia była pierwszym miejscem. - Będziemy mieli szansę zagrać jeszcze jedną grę, którą tym razem wygram. Ćwiczyłem.- uśmiechnął się tym razem szerzej i szczerze, jakby cieszył się, że znów będzie miał okazję spędzić z nim czas.

- Może od razu wstąpimy na kawę?- odwzajemnił wyraz twarzy jego rozmówcy.

Nie znali się za długo, a już mieli wspólne wspomnienia w jednym mieście, ważnym dla całej Europy. Budowali pierwsze szczeble przyjaźni. Przyjaźni, która nie miała przerodzić się w nic więcej. Nic...

Do hotelu nie dojechali szybko, przez późna godzinę, nie wiele osób decydowało się na podróż samochodem przez piękne ulice stolicy Belgii. 

Za to, że nie mieli dużo czasu, żeby podyskutować w czarnej limuzynie Niemiec, na miejscu w hotelu, po około 10 minutach od przyjazdu, do tymczasowego apartamentu Polaka zawitał German.

- Jak minął lot?- zapytał czerwonooki leżąc na posłaniu Polski, wówczas, kiedy dopiero przybyły Słowian rozpakowywał swe rzeczy, które miał zamiar użyć podczas pobytu tutaj.

- Nie przepadam za takimi podróżami.- wyznał ciekawostkę o nim, którą właściwie każdy z jego bliższych znajomych wiedział. - Ale nie było tak źle.

- Nie lubisz podróży?- zainteresowany tym zdaniem Niemcy spojrzał na niego.

- Lubię, ale nie samolotem, nie wiedziałeś?- każdy, dosłownie każdy jego przyjaciel wiedział o tym, czyżby nie powiedział mu?

- Tylko te podniebne czy ogólnie?- nie odpowiadając na jego zapytanie wciąż dociekał. Wyglądał, jakby naprawdę przejął się przyjętą właśnie informacją. 

~𝓓𝓪𝓵𝓼𝔃𝔂 𝓫𝓲𝓮𝓰 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓲~ //𝓖𝓮𝓻𝓹𝓸𝓵Where stories live. Discover now