𝓘𝓘. 𝓑𝓲𝓮𝓼𝓲𝓪𝓭𝓪

469 23 36
                                    

-Nie wierzę, że zjawił się tu po to, aby zaproponować mi wspólną zabawę z jego zwierzchnikami.-mówił już elegancko ubrany Polska, który wpatrując się w lustro dokonywał ostatnich poprawek.

-Oh, nie sądziłem, że oczekiwałeś czegoś więcej.- odparł Węgry destylując dziwnie rękoma oraz teatralnie wzdychając, żeby dodać dramatu i romantyzmu tej wypowiedzi. Wyższy chłopak na tą zaczepkę lekko prychnął.

-Dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli. Sądzę, że za tym niewinnym zaproszeniem, kryje się jakaś polityczna gra lub coś w tym stylu. Tylko mi nie mów, że uważasz, iż Niemcy chciał być po prostu miły.- zapytał Polak. Węgier z lekko spuszczoną głową zastanawiał się, co powinien odpowiedzieć. Zawsze pocieszał on swojego ulubionego kuzyna za wszelką cenę, i w tej sytuacji nie chciał zmienić kolei rzeczy. Po paru sekundach podszedł do biało-czerwonego kraju i położył swoją rękę na jego ramię. Unosi głowę i odpowiedział:

-Polsko, nie wiedziałem, że jesteś aż tak nie romantyczny.-biało-włosy nie wytrzymując schował głowę w rękach. Węgry przechodził samego siebie, tak zażenował drugiego mężczyznę, że nie powstrzymał się od lekkiego chichotu.

-Jesteś niemożliwy.- mówi nadal podśmiechując.

- Że ty jeszcze do tego nie przywykłeś.- oznajmił czerwono-włosy kraj poklepując go po ramieniu. -Muszę jeszcze pójść do mojego pokoju się rozpakować, podobno chciałeś mi pomóc.-dopowiada. Słowianin lekko pokiwał głową na potwierdzenie.- No to proszę. To moje walizki, bądź więc dobry bratem i mi pomóż je przenieść.- chytrze patrząc na Polaka i jego zdziwioną minę podniósł jedną z mniejszych toreb i skierował się do wyjścia.-Na co czekasz? Do roboty!- po czym zniknął w drzwiach próbując znaleźć swój apartament. Biało-czerwone państwo wiedziało, że nie ma odwrotu od tego losu, więc łapiąc za dwie walizki Węgra również wyszedł w pogoni za drugim chłopakiem zamykając przy tym drzwi.

W między czasie, czarno-włosy mężczyzna przesiadywał w pokoju i zastanawiał się nad przemówieniem, które miał wygłosić dzisiejszego wieczoru. Miał w planach przygotować się na nie, jednak sprawy państwowe pochłonęły jego umysł, co utrudniało mu skupienie się na wymowie. Wziął kartkę z długopisem co chwila notując myśli, które warto byłoby przedstawić na dzisiejszej imprezie. Lubił spisywać swoje przemyślenia na kartkę, ponieważ pozwalało to spojrzeć na słowa przedstawiające jego myśli, zamiast szukać w głąb duszy i doszukiwać się wyjaśnień. To było przeciwieństwo słowiańskiego kraju. Minęło niespełna 15 minut, a cała mowa rozpoczynająca bankiet była gotowa. Nie było potrzeby, wkuwania jej na pamięć, gdyż German mógł czytać z kartki każde słowo po kolei. 

Nadal siedząc na miejscu przywołał refleksje sprzed ponad pół godziny. Była to prawdopodobnie jednorazowa sytuacja, ale nie mógł o niej zapomnieć, choć w tym momencie bardzo tego pragnął. Nie przepadał za Polakiem z powodu historii lub pochodzenia, jednakże jego zachowania. Niemcy był niesamowicie spokojną osobą w porównaniu do innych krajów, nie mówiąc już o wcześniej wspomnianym państwie. Biało-włosy był niespodziewanie energicznym i szalonym mężczyzną, po którym nie można było poznać, iż przeszedł jakiekolwiek cierpienie czy zbrodnie. Za to go podziwiał, jednak jego zwariowany zapał i chart ducha wyprowadzał z równowagi nie jedną osobę. Nie rozumiał, jak po tylu okropnościach ktoś nadal mógł się uśmiechać i kroczyć pełny dumy. Chyba nigdy tego zrozumie. A może będzie miał możliwość na zapytanie dumnego kraju o jego wspomnienia wojenne? Rozmyślał tak do momentu, kiedy jego telefon zawibrował ukazując wiadomość od jego najlepszego przyjaciela, Włoch.

-Nareszcie.. - sapnął Polska po skończeniu przenoszenia ostatniej walizki Węgier.- Po co ci tyle? Będziemy tu co najmniej 4 dni.- znów powiedział.

~𝓓𝓪𝓵𝓼𝔃𝔂 𝓫𝓲𝓮𝓰 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓲~ //𝓖𝓮𝓻𝓹𝓸𝓵Where stories live. Discover now