𝓥𝓘𝓘. 𝓦𝓲𝔃𝔂𝓽𝓪 𝔀 𝓑𝓮𝓻𝓵𝓲𝓷𝓲𝓮 𝓬𝔃. 𝓘𝓘

298 20 30
                                    

Polska wysiadł z auta i stanął na równe nogi.

Pałac prezydencki w Berlinie był wielkością podobny do tego w Polsce. Do wejścia prowadziły marmurowe schody, a na najwyższym stopniu, który również był dużą posadzką stał Niemcy.
Był ubrany w granatowy, zapewne drogi garnitur, białą jak śnieg koszulę oraz krwistoczerwony krawat, który był w połowie zakryty przez marynarkę. Po bokach Germana stało dwóch ochroniarzy ze słuchawką w uszach. Wyraz twarzy jego jak zawsze był zwykły i opanowany. 

Wyglądał przystojnie i wyrafinowanie, to mógł stwierdzić Polak. 

Kiedy Słowian wyszedł z auta w podobnym stroju do jego sąsiada. Kiedy go zauważył gospodarz uśmiechnął się. Teraz miał pewność, że białowłosy postanowił skorzystać  z zaproszenia i że w ogóle zgodził się przylecieć.

Za barierkami zebrały się tłumy gapiów i pojedynczy dziennikarze. Zawsze przyjazd innego państwa do innego kraju siało zainteresowanie. Dobrze, że wejście do rezydencji było dobrze chronione, gdyż biało-czerwony nie przepadał za odgłosem aparatów z fleszem ani zbędnych pytań. Nie lubił tego niepotrzebnego zainteresowania.  Nie było nic niezwykłego w tym, że przyjechał do sąsiedniego kraju na wizytę.

Kiedy przeszedł kawałek i stanął na odległość, z której czuł silny zapach wody kolońskiej czarnowłosego, wyciągnął do niego rękę. 

Polska przez chwilę się wahał. Pamiętał, jak jego przyjaciele czytali w jego biurze przeróżne artykuły i magazyny na temat państw, z którymi spotkał się German bez biznesowo. Życie prywatne Niemiec było tematem nie do zdobycia, więc najróżniejsze prasy robiła zdjęcia państwom, z którymi się witał, rozmawiał lub patrzył. Niby powinien się do tego przyzwyczaić, ale jego prywatność była dla niego ważna i był wrażliwy na jej temat, dlatego bał się, że jeśli teraz uściśnie dłoń Niemiec, cała bańka swobody pryśnie. Ale z drugiej strony, bycie znanym było już codziennością, a studia pisałyby tylko jakieś przecieki i plotki, którym daleko było to prawdy. Przez miesiąc by pisali o ich przywitaniu, a potem każdy by o tym zapomniał.

Polska podał mu rękę i również się uśmiechnął już pewniej.

Po krótkiej wymianie zdań, typu: "Jak minęła podróż?", "Jak minął dzień?" znaleźli się w salonie zamkniętym dla reszty pracowników. Był to jasny, duży pokój o przyjemnym dla oka wystroju.  Na środku znajdywała się ogromna, zapewne rozkładana kanapa, przed nią stał telewizor, który miał specjalne miejsce w wielkim regale zapełnionym książkami. Po boku znajdywało się ogromne okno z przepięknym widokiem na centrum Berlina.

- Szczerze? Nie spodziewałem się, że przyjedziesz.- mówił Niemcy polewając czerwone wino do dwóch kieliszków.

- Aha, dlaczego? - zapytał patrząc na niego z pytającym wzrokiem. Trochę zdziwiło go te wyznanie.

- Wiesz, widzieliśmy się zaledwie miesiąc temu. To niedawno było.

-Lubię twoją osobę Niemcy, nie jesteś takim dupkiem jak się większości wydaje.

- Tak inni uważają?

- Chłopie, masz tylu informatyków, a oni nic ci nie mówią?

Ten weekend również spędził  w dobry sposób. Poszli spędzić ten wieczór w prywatnej kręgielni, gdzie zniknęli na 5 godzin, następnego dnia spędzili na tarasie pijąc rano herbatę, a wieczorem whisky. W między czasie rozmawiali, debatowali, dyskutowali i więcej synonimów rozmowy.

W niedzielę rano Polska czekał przed rezydencją Niemiec na tą samą limuzynę, która miała go zabrać na lotnisko. Miło spędził ten weekned. 

-To chyba teraz nasza tradycja.- powiedział zachrypniętym głosem Polak.

- Miesięczne weekendy?-dopytał German.

-Dokładnie.- odpowiedział już bardziej wyraźnie.

5 minut później podjechało auto, a z niego wyszedł szofer, który przejął od biało-czerwonego bagaż.

Później wszystko szybko się działo, może to dlatego, że wczorajszej nocy tak się upił z czarno-włosym? Zapewne tak..

Już wczorajszą noc słabo pamięta, jakby urwał mu się film, ale wciąż był przytomny. Pamiętał posmak mieszaniny alkoholów, które przyprawiły go do dzisiejszego kaca, rękę Niemiec na jego ramieniu i raz na udzie. Słabo pamiętał ciepło osoby Niemiec, kiedy stali oparci o siebie i śpiewali hymn Mundialu. Pamiętał również jakieś uczucie lekkości, które na pewno nie było spowodowane przez trunki. Coś bardziej w okolicach twarzy, coś w ten deseń. Gdzieś tam poczuł szybkie dotknięcie, ale nie wiedział co to było. Ale pamiętał, że zapiekło go po chwili te miejsce i piekło do teraz. Trzymał dwa palce przy linii szczęki. Najwidoczniej to bardzo zwróciło uwagę Niemiec, bo co chwile wpatrywał się w te miejsce.

Wszystko było gotowe.

-Chyba już czas na mnie.- stwierdził Polska oglądając się za siebie. Musiał już jechać.

-Ja.- odpowiedział krótko.

-Nie martw się, zrewanżuje się za miesiąc. - dopowiedział zachęcająco, co German zauważył i uśmiechnął się lekko.

-Pa Niemcy.- podał mu rękę, w drugiej trzymając neseser. Miał w planach nadrobić zaległe projekty w samolocie.

Postanowił na tę formę pożegnania, bo nie był z nim aż na tyle blisko, żeby od razu wpadać sobie w ramiona. Ale ta dłoń też go krępowała, to było zbyt oficjalne dla niego. Ale najwidoczniej dla Germana nie. Ujął jego dłoń, i przypomniała mu się bardziej wczorajsza noc. Jakby wszystko się układało na miejsce, jak układanka.

- Auf Wiedersehen, Polen.-- pożegnał go i jakby "niechcący przejechał palcami jego dłoni miejsce, które tak piekło Polskę pod policzkiem. Poczuł wyraźniej te piekące miejsce, jakby dłoń Niemiec rozpalało je jeszcze bardziej.

Nie czekając, speszony czarnowłosy udał się z powrotem do rezydencji modląc się, że jego towarzysz pomyślał, że to przypadek. 

Później Polska był trzeźwy już cały dzień, ale nie kontaktował ze współczesnym światem. Wszystko było rozmazane i dziwne, a te pieczące miejsce wciąż było wyraźne.

Nawet po powrocie do kraju  te ciepło nie zniknęło.

Jeszcze tej samej nocy dostał wiadomość od swojego kuzyna. Już cały świat wiedział o spotkaniu dwóch największych wrogów Europy.

Węgry

W co ty się wpakowałeś Lengyelország?


------------------------------------------------

UDAŁO MI SIĘ ZROBIĆ ROZDZIAŁ W TYGODNIU NA CZAS! 

Jeju ale to było trudne, napisałam tysiąc słów, a następnego dnia było tylko 42

w każdym razie miłego!

PS. 

jak myślicie o co chodzi dla Wegier?

~𝓓𝓪𝓵𝓼𝔃𝔂 𝓫𝓲𝓮𝓰 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓲~ //𝓖𝓮𝓻𝓹𝓸𝓵Where stories live. Discover now