43. Rodzinne dolegliwości

253 9 1
                                    

Wyciągnęła rękę po koszule męża, gdy do sypialni weszła Franceska. Ariadna prędko dostrzegła w jej oczach powód rozmowy, dlatego odrzuciła na bok ubrania i spojrzała ku dziewczynie. Ta jednak wróciła się, by zamknąć za sobą drzwi. Gdy to zrobiła, prędko zaczęła mówić z wyrzutem.

- Jak mogłaś powiedzieć Benedictowi? Myślałam, że nikomu nie powiesz, że to nasz sekret...

Ariadna poprawiła nerwowo włosy, czując, że owy wyrzut musi zapoczątkować jej wyjaśnienia.

- Francesko...- zaczęła, prędko jednak przerwała jej młodsza dziewczyna.

- I to Benedictowi? Colin też wie o Michaelu?

- Nie, nie wie. Nikomu innemu nie powiedziałam i nie powiem. Ale Benedict odpowiada za ciebie, a hrabia Sterling nie jest dla ciebie odpowiedni.

- Nie znasz go!- krzyknęła, tłumiąc wyjaśnienia Ariadny.- Jak mogłaś mi to zrobić?! Już nigdy go nie spotkam! Albo co gorsza, Benedict odwiedzie go od konkurów!

- Francesko...

- Już nigdy ci nie zaufam!

Zdążyła to wypowiedzieć, gdy słyszący krzyk Colin, wszedł do pokoju bez zawahania. Wiedząc zdenerwowaną siostrę i skruszoną żonę, zamarł przy nich. Również widok wściekłej a jednocześnie załamanej Franceski sprawił, że poczuł niepokój w sercu. Była to zwykle spokojna, ułożona dziewczyna. Teraz jednak bardziej przypominała Eloise niżeli siebie samą.

- Fran?- spytał siostrę, lecz ta tylko spojrzała spod łez na Ariadnę.- Co się stało?

- Twoją żona ci wyjaśni.- szepnęła, po czym wybiegła z płaczem z pokoju.

Ariadna ruszyła prędko za nią, lecz bieg jej zmienił trasę, gdy poczuła ścisk w żołądku. Podeszła prędko do miski, bliska oddać swój poranny posiłek, a przy jej boku stanął zdenerwowany i zatroskany mąż. Ariadna zakaszlała krótko, jednak pozostawiła miskę czystą, łapiąc się za serce.

- Kochanie, dobrze się czujesz?- spytał z troską.

- Muszę ją przeprosić zanim odejdziemy.

- Za co?- nie otrzymał jednak odpowiedzi.

- Nie dotrzymałam sekretu...dla jej dobra, jednak nie powinnam naruszać jej zaufania.

- Co przez to rozumiesz?- spytał, delikatnie biorąc żonę w ramiona, by ułożyć ją na łóżku.- To moja siostra. Musisz mi powiedzieć, jeśli ma kłopoty.

- Zakochała się, lecz w osobie, w której zdaniem Benedicta nie powinna. Twierdzi, że ten mężczyzna to rozpustnik i że może zranić uczucia Franceski.

Kobieta usiadła z łagodnym spojrzeniem zwróconym w stronę męża. Colin kucnął przy niej, myśląc intensywnie nad zaistniała kłótnia bliskich mu osób.

- Nie chcę, by jej skrzywdził, więc... powiedziałam o tym Benedictowi.

- Rozumiem.- powiedział szczerze.- I dobrze postąpiłaś. Myślę tylko, co teraz. Przydałby się Anthony.

- Niekoniecznie.- szepnęła z wymownym uśmiechem.- Ty z nią porozmawiaj.

- Masz rację.- przyznał.

Nie potrafił rozmawiać z siostrami, choć między nami był pod tym względem lepszym bratem niżeli któryś z jego krewnych. Choćby Eloise czy Daphne uważały go za najlepszego swego czasu ich przyjaciela, który chętnie wesprze w potrzebie i wysłucha z otwartym sercem oraz rozumiem. Ale cóż, on sam nie czuł się w tej roli tak pewnie, zwłaszcza gdy chodziło o poważne kwestie.

- Chyba będę musiał porozmawiać też z tym mężczyzną. I nie odjedziemy, aż tego nie załatwię.

- W porządku. Aż tak nam się nie spieszy do Ornate Manor. A skoro ty masz sporo do załatwienia, ja odwiedzę jeszcze raz Genevieve. Może dostanę jakiś ładny materiał na suknie dla Franceski. Nie chcę, by miała mi za złe tą sytuację.

Colin uśmiechnął się życzliwie, po czym pocałował żonę w czoło w uroczym geście.

- Dasz sobie radę?- spytał cicho, a Ariadna spojrzała mu prosto w oczy.

- To chyba ja powinnam spytać o to ciebie. Bądź dla niej łagodny...Nie jej wina, że ją zauroczył.

- Wiem, nie martw się.

Gdy mężczyzna odszedł do brata, Ariadna zabrała się do przyjaciółki, która z nie lada radością ją powitała.

- Mon cher ami!- zawołała Madame Delacroix, podchodząc do blondynki.- Przecie już się żegnałyśmy. Mieliście z lordem Colinem dziś wyjechać.

- Sytuacja się skomplikowała.- powiedziała ze smutkiem.

- Znów wprawił cię w rozczarowanie?

- Skąd, po prostu...Franceska ma pewne problemy i potrzebuje do ich rozwiązania braci.

- Musisz mi wszystko opowiedzieć.

- Po to tu przyszłam. Poza tym, potrzebuję tkaniny...

- Dla ciebie mam tylko te najpiękniejsze, mon cherie.- odrzekła prędko Genevieve, na co Ariadna złapała ją za dłoń.

- Dziękuję, ale to nie dla mnie. Muszę jakoś przeprosić Franceskę, a zawsze podobały jej się suknie ode mnie, więc...

- To wspaniały pomysł. Na szczęście wiem w tajemnicy, że panna Franceska uwielbia tkaniny zieleni. Mam wiele, na pewno wybierzemy coś idealnego.

- Merci, Genevieve.- odpowiedziała jej blondynka, a następnie udała się wraz z przyjaciółką na zaplecze.

W tym czasie Colin zdążył porozmawiać z Benedictem, który ewidentnie wykazywał się zakłopotaniem. Cóż, żaden z nich nigdy nie był postawiony w takiej sytuacji. Ale jedno trzeba im przyznać, chcieli jak najlepiej dla osób, które kochają.

- Porozmawiam z Fran.- odezwał się w końcu Colin.- A później pójdziemy do tego hrabiego.

- I co mu powiesz? Żeby nie starał się o Franceskę?

- Jeśli ma złe intencje...

- Nie znamy ich. Może wyolbrzymiamy?

- Powiedziałeś Ariadnie, że to rozpustnik.- upierał się Colin.

- Bo nie wierzę, by chciał się żenić i to akurat z naszą siostrą.

- Też tak sądzę, jednak warto wysłuchać i jego. Może mamy rację, a może obaj jesteśmy w błędzie.

- Zapewne będzie w klubie.- założył Benedict, na co Colin przytaknął gestem głowy.

Oboje zerwali się ku drzwi, jednak gdy starszy je otworzył, dostrzegł dotąd podsłuchującą Franceskę.

- Fran!- krzyknął Benedict.

- Błagam was, nie róbcie nic przeciwko mnie.- mówiła pospiesznie.- To dobry człowiek, nie chcę by...Jeśli z nim porozmawiacie, więcej na mnie nie spojrzy.

- Jeśli tak będzie, to jak raz będziemy mieć rację. Chcemy znać jego intencje, Fran, nie zrobimy mu nic.

- Nie wierzę wam.- powiedziała i już chciała odejść, gdy Colin złapał ją za rękę.

- Musiała nam powiedzieć.- tłumaczył żonę z dziecięcą naiwnością.- Chcemy cię chronić.

- Przed szczęściem?

- Nie, przed niebezpieczeństwem. A wierz mi, ten człowiek może chcieć cię skrzywdzić. Miłość...to nie jest tak oczywiste, siostro. Też nieprędko to pojąłem.

- Nie jestem tobą. Ani Daphne. A Michael...Wybaczam mu wszystkie złe czyny. Kocham go.

- Nie znasz go.

- Ani ty. Ale dobrze, porozmawiajcie z nim. Dowiecie się, że oceniłam go słusznie.- powiedziała pewna swego zdania o mężczyźnie.

Więc poszli. A Ariadna pozostała u przyjaciółki dłużej niż zakładała.


Heeeeej
Dodaję to dzieło i niedługo wrzucę dalszy ciąg bo.....będzie mała niespodzianka! I to nawet kilka!

Aberdeen & BridgertonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz