23. 𝑶𝒓𝒏𝒂𝒕𝒆 𝑴𝒂𝒏𝒐𝒓

331 12 1
                                    

Po przebyciu czterech dni w powozie, młodzi małżonkowie zbliżali się coraz to bardziej do celu podróży. Dostrzegła to sama Ariadna, poznając tutejszą okolicę. Bowiem pare lat temu to w tych miastach spała, pracowała, wędrowała, aż dotarła do samego Londynu. Długo mogłaby mówić o tym, co ją po drodze spotkało, jednak teraz kierując się w drugą stronę w powozie wraz z arystokratycznym mężem, czuła, że jest innym człowiekiem niż wtedy.

Colin czytał na kolanach książkę, podczas gdy jego żona z pasją i zainteresowaniem śledziła widok za oknem. Milczeli, aż ten się nie odezwał.

- Wiedziałaś, że we Francji ludzie z pobliskich wsi zbierają się wspólnie na zbiorach winogron, aby z nich wyprodukować czerwone wino?- zagaił rozmowę w umiejętny sposób.- Tymczasem w Anglii sąsiedzi zajmują się plotkami i nie pajają miłością względem siebie.

- Co kraj to...

- Obyczaj.

- Chciałam powiedzieć poziom rozwoju, ale w twojej wersji brzmi dostojniej, lordzie.- powiedziała, a Colin spojrzał na nią w odgadniony jedynie przez żonę sposób.- Coś jeszcze tam pisze o sąsiadach i winach?

- Nie, za to mam cenną informacje dla naszej znajomej krawcowej. Biała suknia ślubna to francuska tradycja.

- Doprawdy?

- Powinna to wiedzieć. W końcu jest francuską.- stwierdził, choć znał prawdę.

Oboje znali bowiem zasadę, że w małżeństwie nie ma miejsca na tajemnice. Dlatego wyjawili sobie wszystko, co wiedzieli dotychczas. Prawie wszystko.

- Zatrzymaj proszę powóz.- powiedziała nagle do ukochanego, więc ten zastukał szyfrem w dach.

Woźnica przerwał podróż, a Ariadna wyszła za trawę, mocząc przy tym buty od rosy. Za nią pojawił się Colin, który był pewien, że żona chce rozprostować nogi. Mylił się.

- Pięknie tu.- westchnął, a ta przytaknęła głową.

Dopiero gdy obróciła się do niego twarzą, dostrzegł na niej zarówno uśmiech jak i łzy. Mężczyzna spoważniał, podchodząc do niej bliżej.

- Ari...

- Tak jak zapamiętałam.- przerwała prędko jego troskę.- Te...te łąki i lasy... góry. To wszystko. Jakby czas zatrzymał się w miejscu.

- Jeśli to pozostało nie ruszone, to może twój dom też.- zastanowił się.- Gdzie stał?

Na to pytanie Ariadna wytarła policzki i stanęła za mężem, by wskazać mu kierunek jego dłonią.

- Tam. Na tej górze.- wyjaśniła, na co Colin uśmiechnął się i obrócił twarz ku niej.

Poza radością, ujrzał w niej też wiele smutku, którego nie mógł zrozumieć. Jakże by mógł, skoro on w wieku dziesięciu lat miał wszystko, a ona dosłownie nic. Ani nikogo. Nie dziwił się jednak, znając ta prawdę, że ogarnia ją melancholia, a łzy zalewają jej różowe policzki. Wyciągnął więc dłoń ku niej, by zabrać z jednego policzka opuszczoną przez łzę rzęsę. Gest ten wywołał uniesienie kącika ust Ariadny, która przy Colinie nie potrzebowała wiele, by się cieszyć.

- Jedziemy dalej?- spytał, a dziewczyna zgodziła się skinieniem.

Wsiedli do powozu i siedząc przy oknach, ruszyli dalej. Byli bowiem coraz bliżej, a przy tym coraz bardziej ciekawi dawnego miejsca Aberdeenów. W końcu powóz się zatrzymał, a małżonkowie wysiedli, by przyjrzeć się dworkowi. Nie był tak wielki jeśli chodzi o posiadłość jak Aubrey Hall, jednak wciąż przewyższał większość domów w Londynie. Spory plac pełen kwiatów i zadbanych krzewów z domem na środku.

- Ariadno?- szepnął nagle Colin, gdy ta się rozglądała.- Ktoś odziedziczył ten dwór?

- Nie sądzę.

- Wygląda jakby ktoś o niego dbał. Kwiaty są wyplewione z chwastów, a krzewy na świeżo ścięte.

- To ciekawe. Dwór należał do mojej rodziny, a wszyscy poza mną...- urwała w zastanowieniu.

Spojrzała krótko na męża, po czym skierowała się do głównego wejścia, przy którym stało dwóch, niewidocznych wcześniej strażników.

- A panienka gdzie?- zatrzymał ją jeden, gdy chciała wejść do środka.

- To mój dom.- wyjaśniła, a u jej boku zdążył już stanąć Colin.

- Panienki? Ten dom ma już właściciela, a poprzedni nie żyją.

- Nie wszyscy.- odpowiedział za żonę Bridgerton, po czym ta dodała wyjaśnienia.

- Nazywam się Ariadna Aberdeen, a to mój mąż, lord Colin z rodziny Bridgerton. Proszę nas wpuścić do mojego domu.

- Aberdeen?- zadziwił się jeden ze strażników, na co drugi wzruszył ramionami.- Proszę zaczekać. Zawołam lorda.

- Lorda?- zdziwił się Colin, a wraz z nim jego żona.- Jakiego lorda?

- Proszę zaczekać.- powtórzył na odchodne.

Colin spojrzał ku dziewczynie, która ledwo stała z nerwów. Ktoś przywłaszczył sobie część jej rodzinnej historii. Przywłaszczył sobie jej dom, w którym się wychowywała, w którym pożegnała bliskich. Za placem wciąż były ich nagrobki, o ile nowy lord ich nie zburzył, a ich pamięć została zapomniana. Myśl ta nie mogła odejść od blondynki, aż za zgodą tajemniczego lorda strażnicy zaprowadzili przybyłych gości do sali, w której ten zasiadał.

- Ari?- odezwał się mężczyzna w szarym płaszczu.

Dziewczyna nie prędko rozpoznała nowego lorda Ornate Manor. W końcu minęło tyle lat, że choć poznała rejony dzieciństwa, to znajomych twarzy już nie.

- A niech mnie! Ty żyjesz!- zawołał, po czym objął dziewczynę, która coraz bardzie je pojmowała z kim ma doczynienia.

- Loris?- zadziwiła się.

- Owszem, kuzynko. Nawet nie wiesz jak rad jestem, że cię widzę. Wszyscy sądzili, iż...Nie chcę nawet powtarzać tych plotek. Całe szczęście nie są prawdziwe.

- Kuzynie, to mój mąż, Colin z rodziny Bridgerton.- obejrzała się na uśmiechniętego na ich widok mężczyznę.- A to mój daleki kuzyn, Loris Andreys.

- Miło mi poznać męża mej wspaniałej kuzynki, która z wiekiem stała się jeszcze piękniejsza.- zachwalał ją Loris, jednocześnie witając się z Colinem.

- Wzajemnie, jestem rad poznania rodziny mojej żony.- odpowiedział mężczyzna kulturalnym tonem.

- Cóż, mam nadzieję, że poznamy się lepiej. Bo zostaniecie tu na dłużej prawda?

- Właściwie to...- urwała dziewczyna, nie chcąc na wstępie poruszać tematu domu.- Taki mamy zamiar.

- Witaj więc w domu, Ari. Każe podać gęś na kolację. Zapewne jesteście zmęczeni podróżą. Moi słudzy zaprowadzą was do pokoju, a ja przygotuję wszystko, by was godnie ugościć.- zaczął słowotokiem mężczyzna.

Witaj w swoim domu, Ariadno. Czuj się jak w gościnie.



Heeeeejka
Właśnie zaczęłam oficjalnie studia i jestem tak zrypana, że dodaje i idę spać, go jutro ciąg dalszy zajęć 😜

Aberdeen & BridgertonWhere stories live. Discover now