Młoda kobieta usłyszała pukanie do drzwi, które w rezultacie niechętnie otworzyła. Widząc w nich Collina, przymknęła je, jednak nim się zatrzasnęły, dłoń mężczyzny zatrzymała je.
- Proszę o rozmowę.- powiedział pierwszy, na co Ariadna spuściła głowę, by nie patrzeć mu w oczy.
- Nie bez przyzwoitki.
- Więc porozmawiajmy na zewnątrz.
- Żeby ludzie nas widzieli? Żeby mówili? Nie chcę tego.
- Ani ja, ale jak sądzę po piśmie Whistledown i tak o nas mówią.
- Czytałeś?- spytała, a gdy ten pokręcił głową, dziewczyna podeszła do szafki nocnej, by zabrać z niej kawałek papieru, który tak wiele namieszał.
Colin biorąc to za przyzwolenie, wszedł do pokoju. Gdy dziewczyna do niego wróciła i podała kawałek papieru mężczyźnie, ten od razu przystąpił do czytania.
- Nie rozumiem.- powiedział w końcu.- Ten artykuł nic nie zmienia.
- Przeciwnie, Colinie. Nie jestem tym, za kogo mnie masz. Nie jestem arystokratką, a moich rodziców nigdy nie poznasz, bo od wielu lat nie żyją. Zabrała ich choroba. Mój rodzinny dwór stoi pusty od wielu lat, a pieniądze jedyne jakie mam pochodzą z pracy u madame Delacroix. Okłamałam wszystkich. Okłamałam ciebie, twoją rodzinę i całe miasto. Wstyd mi teraz spojrzeć w oczy twojej matce, tobie...- wzięła głęboki oddech w panice.- Boże...jak mogłam być taka bezmyślna.
- Nigdy nie patrzyłem na ciebie przez pryzmat statusu, czy pieniędzy.
- Nie rozumiesz, Colinie.- poprawiła nerwowo włosy, po czym spojrzała mu głęboko w oczy, chcąc ukazać tym swoją szczerość.- Ludzie będą mówić, stracą do twojej rodziny szacunek. A przecież jesteś bratem wicehrabiego. Nie możesz ożenić się z pospolitą dziewczyna, założyć z nią rodziny i narazić siebie i bliskich na ośmieszenie.
- Ośmieszenie? Anthony ci to powiedział?- domyślił się prędko Bridgerton, wściekły na brata, że mógł tak to ująć.
- Przyznał tylko rację moim domysłom.
- Domysłom?
- Naprawdę nie powinniśmy rozmawiać bez przyzwoitki.- szepnęła, chcąc zmienić tok rozmowy.
Bezskutecznie, bo wino się już rozlało, a Bridgerton nie zamierzał odpuścić. Zbyt zależało mu na owej pannie, by zrezygnować z niej przez jedno kłamstwo. Oczywiście, wiele to zmieniali w jej postrzeganiu. Był jednak w stanie zrozumieć powód, dla którego ukrywała prawdę.
Chodzi tylko o ten artykuł?- rzucił ku jej zaskoczeniu.- Czy masz...kochasz innego?
- Tak.- skłamała, ale on rozpoznał jej załzawione oczy, które nie umiały kłamać.
- Posłuchaj mnie, proszę, mój brat długo był uważany za rozpustnika. Jeszcze dłużej szukał żony. W końcu ją znalazł, po czym wywołał skandal z miłości do jej siostry. Moja nieskazitelna siostra, księżna, tak naprawdę musiała wyjść za Hastingsa, bo przyłapano ich w ogrodzie bez przyzwoitki.
- Nas też przyłapano i opisano to dwuznaczne spotkanie w artykule. Jesli nie wyjdziesz, zaraz ktoś może przyłapać nas ponownie.- upierała się panna, łapiąc za klamkę od drzwi.
- Benedict używa różnych substancji artystycznych i uwielbia hulanki. Moja siostra Eloise również miała wątek w artykule Whistledown z powodu tajemniczych spotkań z plebsem. Myślisz, że ktokolwiek z nas jest brylantem, czy...obiektem do dumy?- spytał, a w jej oczach dostrzegł łzy.
Już sądził, że ją przekonał, gdy wyszeptała te kilka słów.
- Ale jesteś Bridgertonem, a ja nikim.- na to stwierdzenie otworzyła drzwi i odwróciła głowę, by ukryć bliską płaczu twarz.
Colin patrzył na nią chwilę, po czym zabrał artykuł i wyszedł z pokoju młodej, zakochanej w nim panny. Ta już chciała zatrzasnąć drzwi, gdy ujrzała na swojej dłoni pewien szczegół.
- Colinie?- odezwała się za nim, co na moment dało mu nadzieję.
Podszedł znów do panny, która nie kryjąc już łez, zdjęła z palca pierścień i położyła go na dłoni mężczyzny. To wywołało u niego zamglone spojrzenie, którym obdarował Ariadnę.
- Przepraszam.- szepnęła, a następnie wycofała się do pokoju i zamknęła się w nim w samotności.
Mężczyzna z kolei powrócił do swojego domu, szybkim krokiem kierując się w stronę salonu, w którym odpoczywali jego krewni. Na widok najstarszego brata, siedzącego u boku żony przy herbacie, stanął w progu z założonymi rękami na biodra.
- Colin.- rzekł, wstając z miejsca jego brat.
- Co jej powiedziałeś?- spytał prosto z mostu, na co mężczyzna opadł znów na krzesło.
- Coś się stało?- odezwała się Kate, przyglądając się tej dwójce.
- Właśnie.- poparła ją zaniepokojona wyrazem twarzy syna wdowa.- O co chodzi?
- O nic.- spławił je starszy.
- O artykuł.- odpowiedział wściekle Colin.
- Ten Lady Whistledown?- odłożyła czytaną książkę Eloise, po czym widząc zaciekawione twarze kobiece dodała.- Pisała tam o pannie Aberdeen i Colinie.
- Powtórzę, bracie, co powiedziałeś Ariadnie, że ta wybiegła z naszego domu bez słowa pożegnania, po czym mnie odrzuciła?- zapytał ponownie Colin, bliski agresywnego czynu wobec Anthony'ego.
- Czy któryś z was zechce mi wyjaśnić treść tego pisma i z uwzględnieniem waszego sporu?- dociekała wściekła niewiedzą ich matka.
- Panna Aberdeen nie jest szlachcianką.- zaczął spokojnym głosem tłumaczenia Anthony.- Okłamała londyńską socjetę, aby znaleźć męża. Nieszczęśliwie dla nas trafiła na głupca, który znów zakochał się w niewłaściwej osobie.
- Owszem, jestem głupcem, że znów dałem ci mieszać się w moje sprawy!- wyrzucił z siebie Colin.- A co do Ariadny, wierz mi, że jest w takim samym stopniu arystokratką, jak i my!
- Dlaczego krzyczycie?- weszła do pomieszczenia zdenerwowana Daphne, jednak widząc, że to najspokojniejszy z trójki starszych braci wywołuje chaos, zamilkła, by dowiedzieć się więcej.
- Gdyby nie obecność Kate, sióstr oraz naszej matki już dawno obił bym ci twarz.
- Panna Aberdeen opowiedziała mi o śmierci swoich krewnych.- mówił równie spokojnie, co przed chwilą wicehrabia.- Szczerze współczuję jej tragedii, jaka ją dotknęła, jednak nie zmienia to faktu, że w opinii publicznej utraciła tytuły szlacheckie.
- Nie dbam o to.- odpowiedział krótko Colin.- O plotki i pomówienia również.
- Co wydarzyło się więc w ogrodzie pałacowym podczas wczorajszego balu?
- Nie to, co każdy zakłada. Nie śmiał bym jej zhańbić.
- Poszedłeś za nią do ogrodu. Bez przyzwoitki. Każdy tu obecny przyzna mi rację, że trzeba być głupcem, żeby doprowadzić do takiej sytuacji. Sam się prosiłeś o kłopoty.
- W tym Anthony ma rację.- odezwała się ich matka, a Daphne szczerze współczuła Colinowi zaistniałej chwili.
- Oświadczyłem się jej.- wyznał w końcu Colin, na co wszyscy oniemieli.
Nim jednak ktokolwiek się odezwał, mężczyzna wyciągnął z kieszeni płaszcza pierścionek, który wraz z łzami Ariadny odzyskał i odrzucił go na stolik przed bratem. To do końca zamknęło usta jego bliskim.
- Gratulacje, miałeś rację.- powiedział z ironią w głosie Colin, po czym opuścił pomieszczenie prędkim krokiem.
Wszyscy pozostali na swych miejscach w ciszy, rozmyślając nad ostatnimi słowami młodego Bridgertona. Spokój przerwał dźwięk odsuwane go krzesła Kate, która z wymownym wyrazem twarzy spojrzała z góry na męża. Mężczyzna wyciągnął dłoń, by dotknąć jej ręki, jednak kobieta wyrwała ją spod niego i poszła w ślady szwagra.
Dodaję i obiecuję jeszcze więcej zamętu w kolejnym 😬 dojdzie do jednej bardzo trudnej rozmowy Colina z kimś...spekulacje?
Płakałam, pisząc ten moment, gdy Ariadna oddaje pierścionek 😭 dlaczego jestem taka okrutna!?
YOU ARE READING
Aberdeen & Bridgerton
FanfictionDrogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami możnaby ubrać relację głośnego jeszcze nie tak dawno za sprawą panny Mariny Thomson Collina Bridger...