Młoda kobieta zbiegła prędko przed dwór, gotowa by powitać pierwszych gości, którzy zdążyli już wysiąść z powozu. Stanęła więc przy mężu, który zdążył już przywitać swego brata oraz szwagierkę, której większy krój sukni podkreślał jej błogosławiony stan.
- Ariadno.- objęła ją prędko za szyję Kate, co młoda mężatka odwzajemniła z radością.
- Jak dobrze was widzieć.
Cofnęła się w końcu, by spojrzeć na Anthony'ego, który skinął głową, okazując swój szacunek. Ariadna posłała mi szczery uśmiech, a następnie spojrzała na męża.
- Długo zajęła wam podróż.- stwierdził wprost, jednocześnie prowadząc rodzinę do dworu.
- Mieliśmy komplikację w drodze.- wyjaśnił Anthony w nawiązaniu do złego samopoczucia żony.- Jak matka odebrała Ornate Manor?
- Mam nadzieję, że poczuje się jak w domu. Wy również.- odpowiedziała za Colina blondynka, wywołując u niego ciepło w sercu.
- Miałaś rację, że to piękna okolica, a dom na równi z nią.- powiedziała Kate, by skomplementować wysiłki i starania dziewczyny, niewidoczne dla większości gości.- Będzie wam się tu dobrze żyło. Oczywiście, będzie mi brakowało twego towarzystwa, ale liczę na odwiedziny, zwłaszcza po narodzinach.
- Oczywiście, z wzajemnością.- rzekł tym razem Colin, ku uciesze bliskich.- Odpocznijcie, niedługo zasiądziemy do obiadu.
Po tych słowach Colin wskazał bratu i szwagierce ich lokum, a gdy załatwił swoje sprawunki, udał się do sypialni, by przygotować się do posiłku. Nie mało zaskoczyło go jednak zajęcie żony, która siedziała przy oknie z materiałem na udach i igłą w dłoni.
- Co robisz?- spytał zdziwiony, na co dziewczyna obejrzała się na niego.
- Kończę suknię.- przyznała, ignorując jego spojrzenie, gdy zdejmował część odzieży.
- Madame Delacroix nie przywiozła ci żadnej?
- Nie. Co więcej nie dołączy do nas, jak ustaliliśmy.
- To znaczy?
- Otrzymałam od niej list. Przeprasza, ale nie czuje się dobrze na salonach i nie przybędzie ma bal.- wyjaśniła, kontynuując przyszywanie materiałowych kwiatów do tiulu.- A suknia nie jest dla mnie. Przerabiam ją dla Franceski.
- Dlaczego? Nie jesteś już krawcową.
- Nie muszę nią być, by pomóc twojej siostrze w potrzebie.- mruknęła, a gdy spojrzała w stronę męża, wyczytała jego myśli bez problemu.- Sama zaproponowałam pomoc, słysząc jej zwierzenie. To tylko mała przeróbka.
- Damy nie szyją sukni, a je kupują.
- Jesteśmy aż tak bogaci?- zaśmiała się.- Poza tym lubię szyć. Co więc innego mam robić w wolnym czasie? Chodzić po ogrodach? Czytać papierowe pisemka, jak te Lady Whistledown?
Mina mężczyzny prędko zbledła, a Ariadna poczuła się głupio wspominając o osobie, która na moment zniszczyła im życie.
- Przepraszam.- rzekła, a Colin podszedł do niej i pocałował delikatnie w czoło.
- Francesce się spodoba.- szepnął, wywołując u żony uśmiech.- Tylko nie odnoś się z tym, bo i Hiacynta znajdzie mankamenty w ubiorze, a po niej i Daphne.
Na te słowa Ariadna cicho się zaśmiała, a mąż jej wyszedł, by oprowadzić rodzeństwo i matkę po posiadłości. Również dziewczyna w końcu wyszła z pomieszczenia z gotową suknią w dłoniach. Zapukała delikatnie do drzwi, by oddać ją młodszej pannie, jednak zamiast Franceski, w środku zobaczyła Madame Bridgerton.
YOU ARE READING
Aberdeen & Bridgerton
FanfictionDrogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami możnaby ubrać relację głośnego jeszcze nie tak dawno za sprawą panny Mariny Thomson Collina Bridger...