6. 𝑲𝒖 𝒛𝒂𝒛𝒅𝒓𝒐𝒔́𝒄𝒊

559 20 4
                                    

Piosenka do rozdziału: ,,Arcade" Duncan Laurence (acoustic)

Istotnie Lady Whistledown, czytaj Penelope Featherington przestała opisywać w swoich artykułach życie towarzyskie rodziny Bridgerton. Głównie dlatego, iż wyznając Eloise prawdę o tym, kto jest tajemnicza utraciła jakiekolwiek kontakty z doczesną przyjaciółką. Sytuacja tych młodych panien nie poprawiła się z obawy przed wydaniem dziewczyny ważniejszym, bądź mniej dla niej osób. Do tych pierwszych trzeba zaliczyć przede wszystkim Colina Bridgertona.

Czy on kochał ją? To nie było dla niej jasne, ale pewna była, że ona kocha jego. Obserwowała go od wielu lat, żartowała z nim, gdy nadarzyła się okazja; uśmiechała się ciepło oraz wierzyła mu bez reszty, gdy stwierdził, że jej matka i kuzyn oszukują mieszkańców Londynu na temat drogiej biżuterii. Ufała Colinowi na tyle, by wyjść na moment, krótki moment z cienia i oddać mu jeden taniec. I mimo jego późniejszych słów, wierzyła, że szczerze ma ją w sercu i umyśle, a tu już dużo w porównaniu do obojętności, jaką darzył ją cały świat.

Mimo bycia w cieniu, potrafiła jednak wyczuć pewne rzeczy, jedynie obserwując. Czuła, że pięknością sezonu stała się tajemnicza panna, która zawitała w czerwonych, a potem złotych dodatkach. Domyślała się również, że zrobiła ona niemałe wrażenie na Colinie Bridgerton, wręcz widziała to w jego oczach podczas pierwszego balu. Wiele wiedziała, a tego, czego nie wiedziała, starała się dowiedzieć.

W tym też celu udała się do swojej pomocnicy Genevieve Delacroix. Wypytywanie jednak nie przyniosło oczekiwanych skutków, bowiem madame Delacroix nie miała żadnych informacji na temat tajemniczej panny. Przynajmniej tak przedstawiła to wobec Lady Whistledown.

Do drzwi butiku zapukał młody Bridgerton, wzbudzając tym zadziwienie właścicielki.

- Lord Bridgerton?- spojrzała ku niemu, a potem na kwiaty trzymane w jego dłoniach.- W czym mogę pomóc?

- Proszę przekazać je pannie Aberdeen.- powiedział podając jej bukiet białych róż.

Madame Delacroix odebrała kwiaty ze zmieszana Nina, a lord Colin skłonił się i odszedł bez zbędnych słów.

Kobieta istotnie zaniosła kwiaty do pokoju gościnnego, gdzie drzemała wciąż jej przyjaciółka. Nie obudziła jej jednak, by po przebudzeniu otrzeźwił ją widok pięknych róż. Tak też się stało, bo gdy je ujrzała, wybiegła z pokoju, by zastać Genevieve w kuchni.

- Bonjour.- przywitała ją.

- Skąd kwiaty w moim pokoju?- spytała zaciekawiona panna, co wywołało nie lada uśmiech na twarzy gospodyni.

- Lepiej usiądź, mon cherie.

Dziewczyna na te słowa opadła na krzesło, wyczekująco zerkając na rozmówczynię, która skrywała tajemnicę poranka.

- Przyniósł je lord Colin Bridgerton. Dla ciebie.- wyjaśniła, a twarz Ariadny jakby rozjaśniała.

Oczy jej zabłyszczały, kąciki ust uniosły, a policzki pokryły rumieńcem. Madame Delacroix dostrzegła ową zmianę na twarzy przyjaciółki i dała się jej nacieszyć przedstawianą przez nią informacją. Bowiem dawno nie dostrzegła w pannie Aberdeen tylekroć radości, na ileż potrafi tylko się zdać po ciężkich przeżyciach.

- Piękne te róże, prawda?

- Owszem, piękne.- przyznała panna, kryjąc uśmiech za długimi włosami.- Cóż mogą oznaczać?

- Ależ to oznaka zalotów, Ariadno.- wyjaśniła dziewczynie krawcowa, po czym podała jej filiżankę kawy.- Nikt ci nie mówił jak się objawiają zaloty wśród arystokratów?

Spytała, jednak znała dokładnie odpowiedź, dlatego nie liczyła na nią, a dodała prędko z głosem pełnym matczynego ciepła.

- Bale mają przyciągnąć do panien jak największą ilość zalotników. Potem kawalerzy przychodzą do domu panny, która ich oczarowała, by dać jej kwiaty, porozmawiać i zaciekawić swoją osobą kandydatkę, jak i jej rodzinę.

- Tego się domyślam.- rzuciła uszczypliwie Ariadna, po czym zaczęła bawić się materiałem sukni.- Pytam, co mogą oznaczać róże od lorda Colina?

- Właśnie to, że go zauroczyłaś.- stwierdziła w skrócie.- Zapewne wróci tu, by zaprosić cię na spacer.

- Bez przyzwoitki?

- W życiu, to dżentelmen.- zauważyła zszokowana madame, więc panna wzięła łyka napoju z kofeiną.- Będzie chciał zapoznać twoją rodzinę, dowiedzieć się o tobie więcej.

- Wiem do czego dążysz.

- Nie tylko on tego chce.

Po tych słowach Delacroix usiadła przy blondynce o jasnych licach, poważniejąc widocznie.

- Lady Whistledown chce opisać cię w swoim artykule i szuka ludzi, którzy powiedzą o tobie więcej. Nie chcę nawet zgadywać w jakim świetle zechce cię postawić.

- Dlaczego miałaby to zrobić? Przecież mnie nie zna, ani ja jej.

- Bien-aimé.- westchnęła do ,,najdroższej", niewinnej duszyczki.- Nie obraź się, ale jesteś za dobra i nie pasujesz dla tego świata. Lady Whistledown pisze co chce, o kim chce, nie ważne czy jest to prawda, czy jedynie jej koloryzowana perspektywa.

- Musi być złym człowiekiem, jeśli kłamie na czyjś temat dla rozgłosu.

- Mocno ujęte, jednak wierz mi, osoba ta nie jest z tych, którzy czerpią radość z rozgłosu. Inaczej już dawno by się ujawniła.

- Skoro się nie ujawniła, to skąd wiesz kim jest?

- Nie mogę tego zdradzić, nawet tobie. Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś uważała co i komu mówisz. Nie chcesz chyba, żeby wyszła prawda o twoim pochodzeniu i bliskich.

- Spokojnie, Genevieve, mam to pod kontrolą.

- Na pewno w najbliższym artykule wspomni o twoim pokrewieństwie z rodziną Sharma. Co pomyśli o tobie matka i rodzeństwo lorda Colina, gdy to przeczytają?

- Wyjaśniłam mu genezę tych słów.

- Jego rodzinie również? Przypomnę, że Sharma jest częścią ich rodziny. Słabe pierwsze wrażenie jako kłamca, zwłaszcza jeśli masz jakieś zamiary względem...

- Zwolnij.- uśmiechnęła się życzliwie panna.- Wszystko da się wyjaśnić, nawet bliskim lorda Colina. A jeśli chodzi o zamiary...- urwała z westchnieniem.- czas pokaże.

- Wyjdziesz na kłamcę.

- Wolę kłamać, niż wyjawić prawdę. Rozumiesz mnie chyba zbyt dobrze.- na to stwierdzenie gospodyni nic nie powiedziała, a przytaknęła niechętnie głową.

Nie tylko Ariadna Aberdeen miała swoje sekrety odnośnie pochodzenia.

Przez kolejne dni, albo raczej poranki Colin Bridgerton wychodził z domu z bukietem kwiatów, po czym wesołym krokiem dążył w miasto, by podarować je tajemniczej pannie. Tak ujęła by to Penelope Featherington, która obserwowała jego zwyczaj z okna naprzeciwko. Bolało ją serce na ten widok, jednak cóż mogła zrobić, by wybić mu z głowy obcą pannę?

Wpierw musiała poznać z kim ma doczynienia.

Heeeej
Dodaje i życzę miłego dnia jutrzejszego ❤️❤️❤️

Aberdeen & BridgertonWhere stories live. Discover now