Świeże rany ciężko się zagoić, a dwa tygodnie wbrew pozorom to marne sekundy cierpienia, które w bólu nie ulżyły. Zarówno Colin Bridgerton jak i Ariadna Aberdeen nie mieli okazji, by sprecyzować i wyjaśnić postawione przez Lady Whistledown zarzuty. On wyszedł na rozpustnika, ona na kłamcę i niegodną zainteresowania. Działania Anthony'ego zadziałały na tyle, by przygotowania do balu w Aubrey Hall miały sens, iż ktoś z zaproszonych przybędzie. Niemniej, owej dwójce nijak to nie pomogło.
Mężczyzna rzecz jasna próbował, zgodnie z radą Kate, porozmawiać z młodszym bratem, jednak skończyło się tylko na większym sporze między dżentelmenami. Colin znikał na całe dnie w ogrodzie, pogrążając się w winie przypisywanej jemu. Ani siostry, ani bracia, ani nawet matka nie potrafili wesprzeć go po złamanym sercu.
Z kolei reputacja Ariadny uderzyła w nią ze zdwojoną siłą odkrywszy prawdę i tym, kto stoi za wyjawieniem jej sekretów. Najbliżsi bowiem często stają się wrogami.
Kobieta wyszywała w salonie ozdoby na materiale jej podanym, całkowicie pochłonięta tym zajęciem. Nie zauważyła nawet, gdy Genevieve stanęła przy niej, patrząc jej na dłonie.
- Ariadno, nie powinnaś przesiadywać tyle w domu.- zaczęła spokojnym, współczującym wręcz głosem kobieta.- Wiem, że ludzie sporo mówią, jednak martwię się o ciebie.
- A gdzie mam wyjść? Na bal? Bo po tych obelgach znajdę męża mniej niedostępnego?- pytała z ironią, ale i załamaniem w głosie.- Ostrzegałaś mnie, że to zły plan. Czułam to również za każdym razem, gdy kłamałam, a jednak nie wyznałam Collinowi prawdy, aż Lady Whistledown nie opublikowała artykułu.
- Skoro tu przyszedł po tym wszystkim i chciał ci wybaczyć...
- Rozmawiałam wcześniej z jego bratem. Anthony ma rację, że to oburzające i nie może stać się czymś więcej niż romansem opartym o moje kłamstwa. Jestem przecież nikim.
- To nie prawda, ma cherie.
- Prawda, niestety.- powiedziała ze spuszczoną głową.
Słowa te o tyle uderzyły w kobietę, iż czuła się słusznie winna sytuacji, w jakiej jej przyjaciółka się znalazła. Uderzyło ją sumienie, przygniotło, zmuszając, by opadła na krzesło bezwładnie. Na ten widok Ariadna się poderwała zmartwiona.
- Genevieve, dobrze się czujesz? Osłabłaś? Podam ci wody...- zaczęła w panice, jednak nie zdążyła się odwrócić, bo dłoń przyjaciółki ściskająca lekko jej nadgarstek ją zatrzymała.
- Poczekaj, posłuchaj mnie i wybacz.- powiedziała ze skruszoną miną.
- Co mam ci wybaczyć?- zapytała klękając przed nią.
- Zmusiła mnie do prawdy o tobie. Jestem twoim przekleństwem Ariadno, a nie przyjacielem.
- O czym ty mówisz? Uratowałaś mnie i dałaś mi dach nad głową, jedzenie, pracę.
- To ja powiedziałam Lady Whistledown prawdę o tobie i twej rodzinie, ma cherie. To przeze mnie lord Colin oraz jego brat dowiedzieli się o twoich korzeniach. Przeze mnie straciłaś szczęście.- wyznała bliska płaczu.
Ariadna również miała łzy przy powiekach, jednak jej mina nie zdradzała nic ponad to. Klęczała bezradnie, patrząc na dotychczasową przyjaciółkę.
- Wybacz mi, zawiodłam cię, ale ona groziła, że wyjawi w artykułach moje sekrety, które zniszczyłyby nas obie.
- Kim ona jest?- spytała, lecz widząc zawahanie u madame Delacroix, dodała- Chociaż to jesteś mi winna.
- Penelope Featherington.
- To wiele wyjaśnia. Była ze mną w ogrodzie, a gdy odeszła, zjawił się Colin...Zapewne nas nakryła, wracając.
- Ariadno, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie.- wyprzedziła ją blondwłosa.- Nie mam ci tego za złe, bo to ja dopuściłam do takiej sytuacji. Winna jestem jedynie ja.
- Gdybym jej nie powiedziała...
- To Colin żył by wciąż z moim kłamstwem. Ułatwiłaś mi powiedzenie prawdy, choć to bolało.
- Masz za dobre serce dla tego świata.
- Często mi to mówisz.
- Bo to prawda. I twoi rodzice o tym dobrze wiedzieli.
- Jak ich poznałaś?
- Cóż, nie byłam wtedy krawcową. Nikim wtedy jeszcze nie byłam. Trafiłam na wasz dom podczas spaceru. Twoi rodzice mi jeść i pić. Ubrali mnie i radzili iść do Londynu, bo tam każdy przybiera maskę. Więc tak zrobiłam i za ich radą przybrałam maskę krawcowej o francuskim akcencie, by się wznieść ponad moje możliwości.- wyjaśniła, po czym spojrzała Ariadnie głęboko w oczy.- Kłamałam wtedy i kłamię do dziś. Tak bardzo się od siebie nie różnimy, moja droga.
- Wiedziałam, że nie jesteś Francuzką. Zbyt pochłaniają cię tutejsze skandale.- zażartowała panna, co rozśmieszyło jej towarzyszkę.- Przykro mi, że czasem trzeba kłamać na swój temat, by być kimś wartościowym w oczach innych. To krzywdzące.
- Niezmiernie.- przyznała przyjaciółka, po czym Ariadna chwyciła jej dłoń z delikatnością.
- Nie straciłam całego szczęścia, bo tutaj również mam kawałek serca. Będę ci pomagać tak długo, jak mi pozwolisz.
- A jeśli każę ci szukać szczęścia gdzieś indziej?
- Nie wiem czy gdzieś indziej będę szczęśliwsza. Z kimś...z kimś innym.- dodała ze spuszczoną głową.
Nie tylko ona była o tym przekonana.
HEJ! wiecie, że działam tu już trzy lata?
Szczerze mówiąc nie czuję, jak dużo tu napisałam. Dopiero gdy zerkam na moje dzieła i widzę listę książek, dociera do mnie ten fakt :) moja pierwsza książka ma już trzy lata, jest ich już 12 (nie liczę z okładkami) - dokończone lub w trakcie, a ja czuję, że mam jeszcze tyle pomysłów, tyle planówAle nic by się tu nie działo, gdyby nie wy, wasza motywacja, miłe komentarze i wsparcie w trudnych chwilach, gdy miałam kryzysy i przestawałam pisać <3 DZIĘKUJĘ
mam kilka propozycji dla was w ramach tej rocznicy i podziękowania ode mnie :
- szał rozdziałów - czyli z każdej książki (w trakcie) po jednym rozdziale/ dwa; wypuszczone w jednym dogodnym dla mnie i dla was dniu
- maraton BRIDGERTON&ABERDEEN - dwa/trzy, a może nawet cztery rozdziały w jeden dzień!!!
- szał okładek - złóżcie swoje prośby na COVER FOR YOU a ja je wykonam; WSZYSTKIE
- dodatek ze spojlerami
- nowa książka (prolog, a rozdziały po skończeniu jednej z tych w trakcie)
WASZE ZADANIE: napisać co wolicie, a ja w tym tygodniu wykonam najbardziej lubianą przez was propozycje <3
YOU ARE READING
Aberdeen & Bridgerton
FanfictionDrogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami możnaby ubrać relację głośnego jeszcze nie tak dawno za sprawą panny Mariny Thomson Collina Bridger...