Tygodnie mijały młodym na wspólnych spacerach, rozmowach przy herbacie i potajemnych listach. Zarówno lord Bridgerton jak i panna Aberdeen nigdy nie byli tak szczęśliwi, czując narastające między nimi uczucie. Madame Delacroix oczywiście miała ich na oku i cieszyła się rozpromienioną postawą przyjaciółki. O ich spotkaniach wiedziała też Eloise, która nie raz ogrywała rolę przyzwoitki. Tylko ona z rodziny Bridgertonów poznała tyle o ile Ariadnę, darząc ją przy tym przyjaźnią i zaufaniem.
Nie oznacza to jednak, że nikt inny z bliskich Colina nie przyglądał się jego zachowaniu i nie snuł teorii. Bowiem każdy zauważył w nim zmianę. Częściej grał na fortepianie, sprawiał radość młodszemu rodzeństwu przynosząc im słodycze z miasta i nabrał jeszcze więcej kultury, będąc na zawołanie kogokolwiek z rodziny. Był też jakże miły dla służących i przechodniów, których nie znał nawet z nazwiska.
Kto jak kto, ale matka zawsze czuje, gdy dziecko jest zakochane, a wdowa Bridgerton była tego wtedy pewna. Pewnego razu zastając syna, piszącego coś na papierze, usiadła nie daleko z uśmiechem.
- Może zamiast czytać te tajemnicze listy, przeczytasz to?- zagaiła, podając mu zapisany papier.
Mężczyzna bez zawahania przejął gazetę Lady Whisteldown, analizując ją wstępnie.
- Hm.- mruknął jedynie.- ,,Tegoroczny sezon jest naznaczony mianem tajemniczych miłości, a i autorka tych słów mianuje takim swe dzieła. Warto przyjrzeć się bliżej tajemniczym schadzkom lorda Colina Bridgertona, gdyż wciąż nie wyjawił w jakim celu spotyka się bez przyzwoitki z krewną Sharmów...''.
- Powiesz coś?
- Na temat?
- Tej panny.- powiedziała, ale nie z wyrzutem co do słów Lady Whisteldown, a z ciekawością, która go zaskoczyła.- Myślisz, że nie wiem dokąd chodzisz? Boli mnie, że nie odezwałeś się w tej kwestii do mnie ani słowem.
- Wiem i przepraszam.- wyznał szczerze, co wywołało u jego matki uśmiech, a dłońmi chwyciła rękę syna.
- Jak się nazywa?
- Ariadna Aberdeen. Jest spoza Londynu.
- Kochasz ją?- spytała, a oczy chłopaka, bo ładniej brzmi to stwierdzenie niżeli mężczyzny, rozpromieniały w jednej chwili.- Skoro tak, nie ukrywaj jej przed nami. Zaproś ją do nas na kolację. Bardzo chcę ją poznać.
- Przekażę jej zaproszenie. A co do artykułu, nie musisz się o nic martwić. To nie schadzki bez przyzwoitki.
- To też wiem. Eloise nigdy nie wychodzi z tobą dla przyjemności.- zaśmiała się cicho kobieta, a następnie wstała i opuściła pokój syna.
- Uwielbiam spacerować tymi ścieżkami. Przypominają mi o domu.- przyznała z uśmiechem Ariadna.- Wokół naszego dworu rośnie wiele drzew, dzikich kwiatów i krzewów. Moja mama często zabierała nas na zewnątrz, byśmy nie popadli w lenistwo. Spacerowaliśmy tak godzinami z bratem i mamą. Często i nasz ojciec odrzucał obowiązki, by spędzić tam z nami czas. Bardzo za tym tęsknię.
- Długo nie byłaś w domu?
- Za długo.- stwierdziła smutno.- Tak bardzo za nimi tęsknię.
Jej wargi zadrżały, a oczy uronily kilka łez, które prędko starła z policzków.
- Wybacz mi mój nastrój, ale naszła mnie nostalgia.
- Może powinnaś odwiedzić bliskich? Co właściwie cię tu trzyma.
- Do końca sezonu towarzyskiego muszę tu zostać. Muszę wesprzeć Genevieve w pracy.
- Więc nie tylko u niej mieszkasz, ale i pracujesz?
- Umiem szyć, wyszywać różne wzory, a ona ma zbyt napięty grafik, by znaleźć czas na dopracowanie sukni.
- Już wiem skąd te piękne kreacje w tym sezonie.
- Bez przesady. To tylko mała pomoc.
- Każdy je wychwala, choć nie wiedzą komu powinni być wdzięczni.- zatrzymał się nagle Bridgerton.- Muszę ci coś wyznać, Ariadno. Moja matka i rodzeństwo chcą cię zapoznać. W ich imieniu zapraszam cię na kolację. Liczę, że przyjdziesz.
- Z radością.- posłała mu szczery uśmiech, który rozgrzał serce Colina.
Radość ich jednak na chwilę opadła, widząc oczy śledzące ich na każdym kroku.- Zapewne wielbiciele Lady Whistledown.- szepnęła do niego panna, a jego mina spoważniała.
- Nie przejmuj się. W Londynie co rusz ktoś jest na świeczniku. Tym razem padło na mnie i na ciebie. Ale to nie na zawsze. Zaraz Lady Whistledown będzie miała do opisania wybór diamentu sezonu, więc będą o tobie mówić w innym świetle.
- Skąd pewność, że ja nim zostanę?- spytała, gdy słowa Colina wywołały u niej rumieniec.
Mężczyzna dostrzegł je i był skłonny stwierdzić, że owy róż był jej bardzo do twarzy.
- A kto inny, Ariadno?
- To wielkie brzemię. Nie chcę go ze sobą nieść.- wyjaśniła, zaskakując towarzysza.- Wiem, że nie to masz na myśli, myśląc o tytule diamentu, jednak myślę, że twoją siostra podziela moją opinię.
- Daphne nie musiała się nim przejmować. Po prostu jest urodzona do bycia idealna żoną i córką.
- A jednak czuła presję ze strony socjaty?
- Bardzo możliwe. Nigdy jej o to nie spytałem.- zastanowił się szczerze.
Mimo dobrych relacji rodzeństwa, rzadko pytali siebie nawzajem o sprawy wewnątrz ich nowych rodzin, a tym bardziej odczuciach i problemach. Zwykle to matka niesfornej ósemki przechowywała owe sekrety.
- Wspomniałeś, że teraz ma rodzinę.- zmieniła z lekka temat, widząc zamyślenie i wyrzuty na twarzy młodzieńca.
- Tak, Augie to cały Bridgerton.
- A ty?
- Czy...jestem Bridgertonem?- zażartował Colin, jednak panna prędko sprostowała.
- Czy chcesz mieć rodzinę?
- Owszem. Chciałbym.- powiedział z powagą, po czym spojrzał w jej stronę.- Nigdy nie myślałem o tym dokładniej, ale teraz, po tych wszystkich samotnych podróżach sądzę, że tylko rodzina jest ważna w naszym życiu. Co więcej się liczy?
- Nic ponad to.- przyznała Ariadna.- Coś o tym wiem.
Spuściła ze smutkiem wzrok, trzymając w sobie tragedię lat dziecięcych. Tragedię, która była w niej skryta zbyt głęboko. Na tyle, że jedna tylko osoba znała prawdę. A nie długo miało się okazać, że nie tylko ona.
Hejaaa
Dodaje i zasiewam ziarno na mocne rozdziały 🙊 co ukrywa Ariadna?
YOU ARE READING
Aberdeen & Bridgerton
FanfictionDrogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami możnaby ubrać relację głośnego jeszcze nie tak dawno za sprawą panny Mariny Thomson Collina Bridger...