Prolog ~ No weź Wednesday.

813 38 42
                                    

Pov: Wednesday

Właśnie siedziałam w pokoju przy biurku pisząc kolejną powieść. Próbowałam się nad tym skupić najmocniej jak potrafiłam, ale niestety na marne bo ktoś mi cały czas przeszkadzał.

Była to moja przesłodzona współlokatorka.

Po tym jak się pokłóciłyśmy o to, że narażam ją na niebezpieczeństwo, że jestem nieczuła i takie tam, przestałyśmy się przyjaźnić. I było by to okej, olała bym temat, gdyby nie to, że sama chciała się ze mną przyjaźnić, wiedząc dobrze jaka jestem.

A jeżeli chodzi o narażanie na niebezpieczeństwo, to nadal nie mogę się do końca z tym zgodzić. Nie chcę tego przyznawać, ale muszę, jak nie przed kimś, to chociaż przed sobą. Troszczyłam się o nią w każdej możliwej chwili, i nikt mi nie zarzuci, że tak nie było. Może fakt, brałam ją tam gdzie nie powinnam, ale mogła równie dobrze odmówić, ale nigdy tego nie robiła.

Więc to nie jest tylko moja wina.

Niestety różowa Landryna tego nie rozumie, bo żyje w przekonaniu, że ona jest świętym ideałem. A tak naprawdę jest to gówno prawda i błędne spostrzeżenie na świat.

Weszła ze mną w relacje przyjacielską wiedząc, że moje zachowanie, moje uczucia i mój światopogląd wygląda inaczej niż jej.

Każdy myśli, że nie mam uczuć i jeżeli chodzi o mój stosunek do tego: mam to w dupie.

Mimo to zabolało, gdy niebieskooka wypowiedziała te słowa prosto w moją twarz, patrząc ze złością w moje oczy. Gniew, który w niej wtedy był. Nie chciałam go widzieć. Wiedziałam wtedy na starcie, gdy tylko weszłam do pokoju i zobaczyłam ją jak pakuję swoje cichu, że ją straciłam, że ją tracę. W sumie muszę przyznać, bardzo tego nie chciałam, ale nie miałam jak temu zaradzić, ona już podjęła decyzję.

Zawsze dobrze było mi samej, w ciszy, spokoju i samotności, ale wtedy gdy wszyła z torbami, trzaskając drzwiami po tym jak oznajmiła mi, że przeprowadza się do pokoju swojej przyjaciółki, Yoko, coś we mnie pękło. Poczułam się źle, po raz pierwszy od straty Homera, mojego jadowitego pająka.

~ Narażasz wszystkich na niebezpieczeństwo ~ te słowa brzmiały w mojej głowie od tamtej sytuacji. Nie potrafiłam się tego pozbyć.

I prawdopodobnie blondynka by się przeprowadziła do przyjaciółki, gdyby nie fakt, że Dyrektorka się nie zgodziła, ze względu, że obydwa pokoje były dwuosobowe. A Yoko miała już swoją współlokatorkę, Divinę.

Nie chciałam się przyznawać, ale cały czas o tym myślałam, w każdym momencie dnia. Co by było gdyby się przeprowadziła? Może były by między nami okej, gdybym ją zatrzymała?

Pytań było dużo a na żadne z nich nie znałam odpowiedzi. Były to nie miłe uczucie. Wypalało mnie od środka tak, że miałam ochotę krzyczeć z bólu, chociaż tak naprawdę nic się ze mną nie działo, przecież nie miałam żadnych obrażeń. Mimo to bolało mnie gdzieś w środku uczucie które prosiło, wręcz błagało o wydostanie się z środka na zewnątrz.

To chyba tęsknota, co jest dziwnym doświadczeniem u mnie. No i to poczucie winy o którym kiedyś słyszałam. Tylko dlaczego u mnie?

Myśli kłębiły się w mojej głowie a ja nie mogłam nic zrobić, nie potrafiłam nic na to poradzić, nie znałam leku na ucieczkę od tego.

- C'mon fuck me, emo girl. - usłyszałam śpiew współlokatorki a następnie śmiech, któremu zawtórowała jej przyjaciółka.

Ile ja bym teraz, w tym momencie dała za to, żeby go usłyszeć w moim kierunku śmiech wilkołaczycy. Przecież to kiedyś ja ją rozśmieszałam. Nie wiem dlaczego tak o tym wszystkim myślę, przecież się nienawidzimy i nic tego nie zmieni.

Zacząć od nowa.. ~ Wenclair Where stories live. Discover now