Rozdział 39: Nadzieja upada... Lecz nie bez powrotu

23 5 0
                                    

Zło w Gohanie urosło monstrualnie. Czuł się fatalnie. Jego brat... To wszystko była jego wina...

Gdyby tylko wcześniej wznowił treningi...

Spojrzał na Aureliusa jadowitym wzrokiem. Zapłaci mu za to. Wszystko...

Nieco dalej

- Bardock! - krzyknęła przerażona Gine, podbiegając do męża.

- G-gine? - wyjąknął ochryple.

- Ach! Nie dobrze, nie dobrze... - powiedział spokojnie Wish, pojawiając się za nimi znienacka. - Dzisiaj już nic nie zdziałasz. To cud, że jeszcze zachowujesz przytomność i jasność umysłu...

- Nie gadaj - prychnął Sayianin, zasłaniając się dumą. - Dam sobie radę. Jestem w stanie...

- Nie jesteś! - odparł szybko anioł, nieco podnosząc ton. - I tak już im nie pomożesz! Po za tym... Wątpię, byś mógł się samodzielnie poruszać.

- Bzdury... - parsknął Bardock, podnosząc się na łokciach. Kosztowało go to wiele wysiłku. Wstać już nie dał rady.

- Jak myślałem... - westchnął anioł, używając telekinezy. Stary Sayianin uniósł się lekko nad ziemię.

- Co ty robisz?

- Odniosę cię poza pole walki - odrzekł jasnowłosy. - Chyba, że wolisz zostać?

- Dzięki - powiedział krótko ojciec Goku, po czym zasnął.

Centrum Walki

Gohan wyprowadził kolejny cios. I kolejny. Oba nieskuteczne. Ten... Ten drań był za silny! Nie mógł go podejść z żadnej strony! Ich moce były zbliżone, co stanowiło największy kłopot...

Żaden z nich nie panował nad starciem...

- Ha! - krzyknął, próbując skoncentrować w sobie jeszcze nieco mocy. Bez skutku. To był jego maks.

Wtem bladolicy pojawił się tuż za nim i zadał mu solidny cios w skroń. Runął na ziemię, po czym błyskawicznie wstał. Nie mógł sobie pozwolić na przerwę. Walka trwała.

Wymierzył solidnego kopniaka wprost w przeponę rywala. Ten jednak go uniknął. Odsunął się nieco na bok. Młody Sayianin wypluł ślinę. Czas, by wreszcie przejął inicjatywę! Podskoczył do wroga. Zanim Aurelius zdołał wykonać unik, oberwał w okolice aorty. Zawył głucho. Zaklnął. Czemu... Czemu jego moc wciąż nie wystarczała? Zawył. I wzniósł się w powietrze.

Skoro to nie starczyło...

Musiał pójść o krok dalej...

Zaczął wyć. Przemiana przebiegała w ogromnych bólach. Minęło kilka chwil. Jednak dla niego stanowiło to miesiące. Może nawet lata. Z kręgosłupa niespodziewanie wystrzeliły mu pierzaste skrzydła. Miały ciemny odcień. Oczy opanował natomiast niezbadany fiolet. Opadł na ziemię. Cały obolały. Lecz jakby... Silniejszy. Powstał. Ta moc... Przekraczała jego najśmielsze wyobrażenia. Z jej pomocą da sobie z nimi radę bez trudu! Nareszcie!

Gohan cofnął się nieco. Nie był może bogiem, lecz czuł. Wyczuwał tą energię. Była... Była ogromna. Był zatrwożony. Jakim cudem... Jakim cudem Aurelius zdołał ją opanować?

Nie zastanawiał się nad tym długo. Ruszył na rywala z impetem. Teraz albo nigdy. To była ostatnia okazja. Póki bladolicy nie przystosował się do nowej formy, miał przewagę. I musiał ją wykorzystać...

- Kame-hame-ha! - krzyknął, wykonując atak na wprost jego głowy. Jednak ku jego rozczarowaniu atak... Nawet nie drasnął nego przeciwnika. Zamarł. Poczuł zniewalający skurcz w mięśniach. Nie... Nie teraz! Nie mógł tego tak zostawić! Nie teraz!

- Czas na mnie - powiedział opanowanym tonem upadły anioł. - Na tą formę również mam nazwę, Gohanie. Co powiesz może na... Archanioł?

- Po moim trupie... - odparł ignorancko syn Goku.

- To da się zrobić - rzekł Aurelius, po czym uderzył go w przeponę Gohan poleciał wprost na gejzer...

Zleciał w dół...

- Gohan! - zawył Son Goku, wstając powoli.

Jego syn... Nie dał rady go ocalić. Jego najstarszy syn... Gohan... Było po nim...

- Ty... Ty! - wrzasnął, patrząc na bladolicego z wyraźną determinacją i złością.

Przybrał pozycję. Zawył. Wokół niego nagromadziła się szara aura. Rozkręciła się wichura. Aurelius cofnął się. Nie... Jakim cudem...

Włosy Goku stanęły dęba. Niczym w formie podstawowej SSJ. Przybrały barwę bieli. Jego całe ciało, za wyjątkiem klaty, szyi i twarzy, pokryło białe futro. Wyrósł mu ogon. Wszyscy patrzyli na niego z przerażeniem. I podziwem...

- Forma Gohana - westchnął spokojnie Wish, przyglądając się konfrontacji. - A raczej... Jej pełen potencjał. Idealna wersja. Choć... Może nie. Zawsze pozostaje coś do poprawy...

- Można jaśniej? - prychnął poirytowany Bardock.

- Ach! No tak! Wybacz, całkiem zapomniałem, że z nami siedzisz! - powiedział anioł, szeroko szczerząc zęby. - Twój syn osiągnął nowy poziom!

- Nowy? - zdziwił się starzec. - W takim razie trzeba wymyśleć mu jakąś sensowną nazwę...

- Mam pewien pomysł - zasugerował Wish. - Może... Super Sayianin V?

- SSJ V? - westchnął czarnowłosy. - W sumie... Może być. Nawet pasuję. Tylko... Gdzie numer IV?

- Powiedzmy, że nie pasuję mi on do tej formy - powiedział spokojnie jasnowłosy, uważnie wpatrując się w nową formę swego ucznia.

Super Sayianina V...

Goku wreszcie to osiągnął.

Przebił Ultrainstynkt.

I to w tak krótkim czasie...

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz