Rozdział 10: Nowi sojusznicy Friezy

67 7 7
                                    

Bardock powoli otworzył oczy. Był już teraz w domu swojego syna. Niezbyt dobrze pamiętał jednak schyłek ostatniego dnia. Diagnozowanie organizmu okazało się bardzo... wyczerpujące. Sayianin powoli podniósł się z łóżka i narzucił na siebie strój syna. Zaczynał mu już nawet całkiem pasować. Kilka minut później wyszedł z pokoju i udał się w stronę kuchni. Miał nadzieję, że Gine naszykowała mu coś na śniadanie.

- Witaj, Bardock - powiedziała jego żona, gdy przechodził przez próg kuchni.

- Witaj, Gi... - urwał. Dopiero teraz zauważył, że prócz nich w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze dwóch chłopców. Goten i syn Vegety. Jak mu było... a, tak! Trunks!

- Dzień dobry, dziadku - rzucił Goten, niemal całkowicie pochłonięty pałaszowaniem talerza.

- Dzień dobry, proszę pana - powiedział Trunks. Jadł nieco spokojniej od drugiego chłopca, jednak Bardock widział, że to nieodrodny syn Vegety. Mięli identyczny apetyt.

- Mów mi Bardock, młody - rzekł w odpowiedzi.

- Dobrze, wujku Bardock!

- Nie, nie. Wystarczy Bardock - przerwał ojciec Son Goku. Jednak Trunks odziedziczył po Vegecie także i tępotę umysłową!

Najstarszy Sayianin powoli zasiadł za stołem. Zwykle tego nie robił, lecz dzisiaj naszła go taka ochota. Gdy Gine podała mu śniadanie, starał się je zjeść najszybciej, jak to możliwe. W końcu musiał dziś jeszcze trenować. Kiedy skończył jeść, wstał od stołu i skierował się w stronę drzwi kuchni. Chciał jak najszybciej zacząć trenować! Jednak nim zdążył przekroczyć próg pomieszczenia, zatrzymali go Goten i Trunks.

- Dziadku, możemy z tobą potrenować? - spytał rozemocjonowany Goten. Widać było, że zależało mu na tym.

- Tak, Bardock. Goten wspominał, że potrafisz się przemieniać w Super Sayianina! Trenuj z nami! - dopowiedział Trunks.

- Skoro chcecie, młodzi, to niech wam będzie - powiedział spokojnie Sayianin, uśmiechając się półgębkiem. Był ciekaw mocy syna Vegety. Bardzo ciekaw.

Statek kosmiczny Bulmy, granica atmosfery Ziemskiej

Goku kolejny raz ziewnął. Bulma zdecydowanie przesadziła z porą wylotu. Sam ranek nie był najprawdopodobniej optymalną porą przebudzenia dla wojownika. Sayianin zastanawiał się także nad słusznością pomysłu pozostawienia jego rodziców samych z Gotenem i Trunksem. Miał nadzieje, że chłopcy dadzą sobie radę. W końcu dziećmi już nie byli! On w wieku czternastu lat był już dwukrotnym finalistą Tenkaichi Budokai! Jednak nie zmieniało to faktu, że do pełnej samodzielności jeszcze im daleko.

- Bulma, a po co ci wogule są potrzebne Smocze Kule? - spytał z ciekawości.

- Są mi potrzebne do... - mówiła kobieta - ... odmłodzenia się.

- Co? To ty się odmładzasz? - zdziwił się Sayianin. Nie wiedział, że jego przyjaciółka aż tak dba o swój wygląd. - Przecież kilka lat w te czy w tamtą nie robi różnicy - podsumował.

- Łatwo ci mówić! - powiedziała kobieta zawistnym głosem. - Jesteś w końcu Sayianinem! Po tobie nawet nie widać, że się starzejesz!

- Dobra, Bulma, a tak właściwie to o ile lat zamierzasz się odmłodzić? - dopytał ciekawy.

- O pięć - rzekła obojętnie.

- Co? Dlaczego tylko tyle? - spytał zdezorientowany Sayianin.

- Gdybym zbytnio odmłodniała, brukowce nie dałyby mi spokoju! - krzyknęła zdenerwowana kobieta. - Bulma, czemu jesteś nagle taka młoda? Bulma, czy poprawiałaś swój wygląd sztucznie? Bulma, czy to przez operacje plastyczne?

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaWhere stories live. Discover now