Rozdział 26: Czas na Trening! Komnata Ducha i Czasu!

33 6 8
                                    

Gohan spokojnym krokiem przekroczył próg jaskini. Wewnątrz było zimno i grząsko. Szedł powoli. Chciał sprawić wrażenie opanowanego. Nie mógł okazać przy Piccolo słabości. Sam go tego uczył. Westchnął. Nie rozumiał, czemu jego mistrz zawsze wynajduje sobie akurat takie kryjówki. Po prostu nie rozumiał. Przecież to nie miało najmniejszego sensu siedzieć w takiej grocie! Piccolo może i był odludkiem, ale żeby aż tak?

Dalsze przemyślenia zostawił na później. Usłyszał szmer. Przybrał pozycję bojową. Musiał być gotów na wszystko.

- Gohan? - zdziwił się zielonoskóry.

Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć. Był zaskoczony nagłym pojawieniem się jego przyjaciela.

- Witaj, panie Piccolo - powiedział, skłaniając się.

Szatan Serduszko Junior popatrzył na niego z politowaniem. Może i Gohan był już dorosły, jednak w głębi duszy pozostawał dzieckiem.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytał.

- Pan... Moja córka... - wycharczał.

- Co z nią?

- Została porwana...

Piccolo zamarł. Pan... Była dla niego równie ważna, co Gohan.

- Kto to zrobił? - spytał zimno.

- To długa historia - odrzekł Sayianin. - Zanudził bym cię...

- Mam czas - westchnął Nameczanin.

Przez kolejne kilka minut syn Goku próbował przetłumaczyć wszystko, co się wydarzyło. Piccolo słuchał uważnie. I nie mógł uwierzyć.

- Mówisz, że to sprawka jakiegoś zbuntowanego anioła? - dopytał.

- W zasadzie to... Tak - potwierdził mężczyzna. - Dlatego cię potrzebuję. Muszę wznowić trening!

Szatan Serduszko miał już się zgodzić, jednak... Coś go ruszyło. Gohan. Jego postawa. Zawsze była taka sama...

- Nie - odrzekł niespodziewanie.

Gohana zamurowało.

- A-ale jak to...

- Nie wznowie twojego treningu - westchnął zielonoskóry. - Ponieważ znów go zaprzestaniesz. Tuż po tym, jak ją odzyskamy. Nie mam racji?

- Tak, ale co to zmienia? Pan...

- Nie zamierzam tego powtarzać - przerwał mu Nameczanin. - Jesteś niekonsekwentny, Gohan. Twój rozwój stoi w miejscu. I nic się w tym temacie nie zmieni, póki nie zdecydujesz się na regularny trening. Rozumiesz? Nic. Aby uratować Pan, musisz podjąć decyzję. Ja ci w niej nie pomogę. Przyjdź do mnie, gdy ją podejmiesz.

Son Gohan popatrzył na niego ze zrezygnowaniem. Był zły. Ba! Wręcz wściekły! Jednak wiedział, że jego dawny mistrz miał rację...

Stał w miejscu...

Zawsze, gdy odnawiał treningi, dochodził do tego samego poziomu. Nie dalej. Nie zasługiwał na to, by porównywać się ze swym ojcem czy Vegetą. Oni... Oni nie byli takimi nieudacznikami, jak on. Potrafili podjąć decyzję. A on nie.

Jego matka zawsze podkreślała, że jest dojrzały. Myliła się. Duszę miał zbłąkaną niczym nastolatek. Oszukiwał los. Wypierał swoje dziedzictwo...

A to wszystko przez nią! To ona zakazywała mu treningów! Kazała się uczyć! I co mu z tego przyszło? Szanowanie? Wyższy status? Porządność? Nic!

Westchnął. Znów to się działo. Znów obwiniał kogoś. A nie siebie. To do niego należała ta decyzja. On ją podjął. On pisał się na taki los...

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaWhere stories live. Discover now