Rozdział 32: Niezniszczalny! No, może nie licząc... Mleczaków

31 5 0
                                    

Gohan stanął przerażony. Jego córka... Ten drań śmiał ją upuścić! A wcześniej uprowadzić! Starszy syn Goku czuł, że dziś musiał dać z siebie wszystko... Dziś, bądź już nigdy. Przybrał nową, eksperymentalną formę. Mocą przewyższała Mystic, jednak czuł, że nie rozwinął jeszcze w pełni jej potencjału...

- Haa! - krzyknął, z impetem ruszając na przeciwnika.

- Gohan! - krzyknął stary Son, podążając za nim.

Młodzieniec zaatakował Aureliusa od przodu, natomiast Goku, używając SSJ Blue, zaskoczył bladolicego od tyłu. Jednak upadły anioł nie wyglądał na zbytnio przejętego zaistaniałom sytuacją. Zaatakowali go niemal równocześnie... Lecz unikł obu ciosów. Zamienili się stronami. Tym razem stary Son był na szpicy. Powtórzyli atak. Bez skutku.

- Kame... - wycharczał Goku.- Hame... Ha!

Jednak energia, jaką z siebie uwolnił, nie była typową odmianą tej techniki. W Aureliusa pomknęła nie smuga, a bardziej coś o objętości wieży! Gohan sprawnie usunął się z toru lotu ataku. Jednak ich przeciwnik... Dalej wydawał się nie wzruszony. Wpatrywał się spokojnie w możliwe zagrożenie. Gdy Kamehameha przejechała go niczym walec, wydawał się jednak mniej skory do dalszych pobłażań. Jego ubiór był niemalże doszczętnie zniszczony, a na jego skórze pojawiło się kilka delikatnych zadrapań.

- Nieźle, nieźle... - westchnął. - Lepiej, niż ostatnio...

Goku wpatrywał się na niego zdumiony. Super Kamehameha... Jeszcze połączona z formą Blue... Jak to śmiało nie zadziałać?

Tym czasem Gohan starał się skorzystać z faktu, iż Aurelius był skupiony na jego ojcu i zadał mu cios w tył głowy. Nieznajomy zgiął się w pół, po czym zgrabnie wyprostował. Gohan zamarł. Jak... Ale jak...

- Nudne to - prychnął bladolicy. - Tylko na tyle was stać? Sayian? No cóż... Miałem jak do tond o was lepsze zdanie...

- Ha! - ryknął wściekle Goku, korzystając tym razem z broni ostatecznej...

Ultra Instynktu...

Aurelius nieco rozszerzył oczy. Nadal uznawał go za zwykłą miernotę w porównaniu z nim, jednak... Umiejętność  przemiany w taką formę jako śmiertelnik musiała być niezwykle trudna. Doceniał to.

- Spróbuj... Spróbuj mnie uderzyć - zaproponował, wykonując wymowny gest ręką.

Nie musiał szybko czekać na reakcję. Goku pojawił się przed nim szybciej, niż się spodziewał. Zadał serię ciosów. Jednak... Wszystkie były niecelne.

- Marnie - podsumował ze smutkiem anioł. - Eh... A liczyłem, że będziesz dla mnie jakimkolwiek wyzwaniem...

Po tych słowach. Goku trafił istny szał. On... On nie był nawet traktowany przez niego poważnie?

Przyśpieszył...

Upadły anioł z coraz większym trudem radził sobie z jego atakami. W końcu, po jednym z nich, padł. W sercach Sayian zagościła nadzieja. A więc jednak... Ten gość był do pokonania! Mogli tego dokonać! Son mógł...

Aurelius zaczął się śmiać...

Mrocznie śmiać...

Grupę opanowała trwoga. Na nic... Na nic ich starania...

- Powiedz mi, Son, czy naprawdę myślałeś, że pokonasz mnie tak łatwo? Naprawdę? Cóż, widać, że muszę nieco sprostować... - powiedział, po czym znienacka złapał starego Sayianina za nadgarstek.

Goku automatycznie zwił się z bólu. Następnie upadł na ziemię, wracając do formy startowej.

- A jednak... Nie doceniliście mnie... - westchnął Aurelius, wstając z ziemi.

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz