Rozdział 23: Nie sen, lecz... koszmar

32 5 2
                                    

Goku zmrórzył oczy. Blask słońca go oślepił. Gdy powoli je otworzył, ujrzał przed sobą Wisha i Beerusa. Bóg Zniszczenia wyglądał na przerażonego.

- Cześć, Wish! Cześć, Wszechmocny Beerusie! - wypalił.

- Aaaa! - krzyknął przerażony Bóg. - T-ty kretynie! Zamknij się! Nie widzisz, co się dzieje!

- A co się dzieje? - zapytał nieświadomy Sayianin.

W tej chwili jednak do niego dotarło...

Odwrócił się na pięcie. Na wprost siedziała spokojnie ciemna, zakapturzona postać. Goku przeszył dreszcz. Jego sen... Jego koszmar... Właśnie się spełniał...

- Witaj, Son Goku - przemówił nieznajomy chromowym głosem. - Dwa tygodnie... Nie przemyślałeś mojej propozycji. Szkoda. Uwierz mi, nie chciałem tego robić, lecz zmusiłeś mnie... Twój koszmar się dopiero zacznie....

- Kim jesteś? - wycharczał ledwie Sayianin, robiąc krok w tył.

W odpowiedzi na pytanie nieznajomy milczał. Stary Son czuł ciarki na plecach. A rzadko się czegoś obawiał. Westchnął. Walczył już z gorszymi! A przynajmniej taką miał nadzieję...

Jednak gdy nieznajomy zdjął kaptur, Son nie był w stanie zaczerpnąć tchu. Wyglądał... Wyglądał zupełnie jak Wish! Przynajmniej na pierwszy rzut oka...

Przybysz miał fioletowe, potargane włosy, lekko unoszące się ku górze oraz długą, szpetną bliznę sięgającą od szyi do czoła. Był lekko uśmiechnięty. Patrzył na nich ze skupieniem.

- Tequ? - powiedział Wish, będąc w lekkim... Zakłopotaniu.

- Nie - odpowiedział bladolicy. - Nie jestem. Tequ umarł wieki temu, wraz ze swym światem. Ja jestem... Jestem Aurelius.

- Auru-kto? - spytał ignorancko Trunks. - Nie słyszałem o tobie. Goten, dawaj!

W tej chwili obaj chłopcy rzucili się na nieznajomego, przybierając formę Super Sayian poziomu drugiego. Jednak Aurelius nie przejął się zbytnio ich ofensywą. Stał spokojnie. Gdy młodzi Sayianie byli w zasięgu jego rąk, chwycił ich za głowy i... ścinsnął niczym papierowe kubki. Dwa trupy runęły na ziemię z hukiem. Wish nie miał na co czekać. Skorzystał więc ze swej mocy i cofnął czas o pół minuty. Nim chłopcy zdążyli skoczyć na Aureliusa, złapał ich za rogi szat.

- Ej! Co robisz? - oburzył się fioletowowłosy.

- Puszczaj! - warknął Goten.

- Moglibyście okazać nieco wdzięczności - westchnął anioł. - Mógł was czekać niezbyt przyjemny koniec...

- Że co? - zdziwili się malcy.

Wish nie odpowiedział. Goten zacisnął zęby. Kim może być ten gość? I czemu groził jego ojcu?

- Skoro sam odnalazłeś Wszechmocnego Beerusa... Po co mnie o to prosiłeś? - wychrypiał stary Son.

- Abyśmy się spotkali - westchnął Aurelius. - Widzisz... Wiele o tobie słyszałem... O twych umiejętnościach... Ponoć jesteś najsilniejszym wojownikiem tego wszechświata, nie licząc tego blond lalusia - wskazał na Wisha. - Oraz... Boga Zniszczenia.

- Czego chcesz?

- Tego, czego ty nie - westchnął nieznajomy. - Ostatecznego porządku. Oczyszczenia wszechświata z... Wszechświata.

- T-to szaleniec! - krzyknął z przerażeniem Beerus.

- Nie... Je już zniszczyłem... - rzekł spokojnie.

Goku był pewien. Nie mógł dłużej zwlekać. Aurelius... Musiał się z nim zmierzyć. Powstrzymać go. Za wszelką cenę. Nikt nie będzie niszczył jego wszechświata! Nikt! Nie po to tyle razy go ratował, by teraz go stracić!

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaWhere stories live. Discover now