22. JAYA część 3

37 4 3
                                    







Aby dostać się na Niebiańską Wyspę podanym przez Cricketa sposobem, czyli wykorzystując zjawisko zwane; Knock Up Stream potrzebujemy jednej ważnej rzeczy. Raczej, istoty. Szkoda tylko, że tak późno nas o niej informują, ale lepiej to, niż wcale.

Skoro już dzielimy się na małe drużyna, postanawiam towarzyszyć Robin w poszukiwaniach Południowego Ptaka.

Czyli stworzenia mającego przydać nam się w podróży do naszego celu. Dobrze, że się przed tym trochę najedliśmy.

— O, Zoro-kun? — zagaduje i zauważam, że zmierza w innym kierunku, niż trzeba. — Czy ty zgubiłeś drogę?

Patrzę na niego natarczywie.

— Nie — odpowiada.

Unoszę brew z powątpiewaniem.
Kłamie. Oczywiście.

— Stamtąd przyszliśmy — uśmiecha się Robin. — Musimy iść w tym kierunku.

— Chodź za nami — nakazuję.

Zoro jest jedynym, który nadal okazuje pewna nieufność wobec Robin. Nie mogła go przekupić ani zaciągnąć długu, więc pewnie jeszcze trochę to potrwa. Nie jestem całkowicie przekonana do Robin, ale zwykłam orientować się, gdy ktoś ma niecne zamiary.

— Słyszałam coś — mówię.

— Ktoś krzyczał — potwierdza Robin.

— Zostawcie ich — nakazuje Zoro i rani mieczem jakiegoś robaka.

— Bezduszny z ciebie typ — komentuje, zerkając na stonogę.

— No co? Była cholernie wielka — stwierdza Zoro. — Nie widzisz tego?

— Nie musisz zabijać wszystkiego, co się napatoczy — zauważa Robin.

— Biedne maleństwa żyją w tym lesie, a ty je tak nieuprzejmie katujesz — wzdycham, kręcąc głową z dezaprobatą.

— Mogła po mnie nie łazić — burczy Zoro, spoglądając na to biedactwo. — A wy co? Obrończynie robali?

Spoglądamy na siebie z Robin.

Idę przodem, a Zoro chyba skręca, bo słyszę, jak czarnowłosa zwraca mu na to uwagę. Mogę tylko westchnąć z rezygnacją. Zoro i ten jego brak orientacji w terenie. Typ mógłby się zgubić nawet na prostej drodze do domu.

Nie, on byłby w stanie zgubić się na Merry.

Nie żartuję. Niestety.

Słyszymy głos ptaka. Zoro ignoruje ostrzeżenie Robin i wpada do bagna.

— Zoro-kun... — mówię z niedowierzaniem.

Robin wyciąga Zoro z bagiennej kałuży.

Żyjąc z braćmi w środowisku, jakie zmuszało mnie do szwendania się po lasach i różnych ciężkich przygód, jestem przyzwyczajona do różnego rodzaju robaków. Mogę nawet powiedzieć, że je lubię. Jak widać Zoro wręcz przeciwnie. Co chwila bije się z jakąś istotą.

— Zoro-kun, to tylko świerszcze — upominam. Mieliśmy szukać ptaka. Nie bić świerszcze.

— Armia świerszczy — podkreśla Zoro, stukając jednego po łbie. — Myślicie, że jesteście silniejsi ode mnie?! He?!

Kiedy już Zoro zdoła poskromić swoje mordercze instynkty, spotykamy się z resztą załogi. Nie mamy dobrych wieści. Mimo że Luffy i Chopper widzieli jednego ptaka.

W końcu nasz cel pojawia się na gałęzi pobliskiego drzewa, skacząc i rzucając złośliwe (Chopper tłumaczy), że go nie złapiemy.

— Tam jest!

ADVENTURE || one piece  Donde viven las historias. Descúbrelo ahora