Rozdział 30

472 32 0
                                    

Przez swoje nacieszanie się swoją wybranką, musiał znieść kilka wyrzutów Willa i na własną rękę dowiedzieć się, o czym mówił na zebraniu. Wojna się jeszcze nie skończyła i po czasie sam był na siebie zły za tak dziecinne zachowanie. Na swoje usprawiedliwienie mógł powiedzieć, że Harper była ranna i należało się odpowiednio nią zająć.

I zajął. Całował ją tak długo, że w końcu miała go dość.

Nic nie poradził na to, że korzystał z jej przyzwolenia pełnymi garściami. Skoro wreszcie przestała ot tak go odtrącać... W duchu skakał z radości i w żaden sposób nie potrafił się powstrzymać od przelotnych dotyków i muśnięć. A gdyby nagle wróciła do swojego zobojętnienia... Chyba zacząłby ją błagać na kolanach.

Jednak to nie na Harper powinien się teraz skupiać, a raczej na jej matce, z której próbowali cokolwiek wyciągnąć. Chcąc nie chcąc, musieli jakoś zachęcić ją do mówienia, ale kobieta nie zamierzała niczego im ułatwiać. Harry wiedział już, po kim jego wybranka odziedziczyła swoją buntowniczość.

Lisabeth Petrova była dla nich oczywistym wrogiem, ale i tak niezbyt podobało im się torturowanie kruchego człowieka. Szczególnie, że w Osadzie mieli kogoś, kto bardzo dobrze ją znał. Co prawda nawet po dowiedzeniu się o obecności swojej matki, Harper nie wyrażała praktycznie żadnej opinii na temat jej więzienia, ani nie chciała się z nią zobaczyć. Ale Harry czuł, że chyba nie do końca potrafiłaby tak po prostu z niej zrezygnować.

Rozumiał to. Sam bardzo mocno cenił sobie rodzinne i przyjacielskie więzi, dlatego nie wyobrażał sobie skreślić kogoś praktycznie w ułamku sekundy. Nawet jeśli rodzicielka Harper była, kim była, coś na pewno je łączyło.

- Co powiesz swojej wybrance? - spytał poważnie Will, przez ścianę nasłuchując kolejnych jęknięć bólu pani generał.

- Że ją przesłuchujemy - odparł tym samym tonem co on, jednak nie odważył się spojrzeć mu w oczy.

- I?

- I żyje. Na razie.

Brunet westchnął przeciągle, sam zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. Miał jakieś pieprzone deja vu - najpierw matkę Claire musieli przymusić do mówienia, a teraz Harper... Chociaż Lisabeth Petrova nie była żadną wrażliwą kobitką, którą wystarczyło lekko wystraszyć. I wcale nie zamierzali przeciągać jej na swoją stronę.

- A kiedy powie nam wszystko i się jej pozbędziemy?

Tym razem to Harry westchnął, dość długo zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Jeśli chciałaby się z nią zobaczyć... Pozwoliłbyś jej?

- Tylko jeśli nie wywinie żadnego numeru - mruknął przywódca, nadal nie potrafiąc uwierzyć w jej małą ucieczkę.

W końcu jak udało jej się przedostać przez patrole Nadnaturalnych? Myślał, że było to niemożliwe, a Harper ot tak wyszła sobie w środku nocy i wróciła dopiero na trzeci dzień! Ale i tak musiał jej podziękować, za opiekę i walkę za Osadę.

- Przyjdźcie dzisiaj - zaproponował, doskonale wiedząc, że Gloria i tak narobi im jedzenia na dziesięć osób.

Harry skinął głową.

***

Od razu po wejściu do przestronnego salonu u Willa, poczuła się dziwnie nieswojo. O ile do damskiego towarzystwa zdążyła się już przyzwyczaić, podejrzane spojrzenia Douga i Carla jakoś za bardzo jej się nie podobały. Co prawda postanowiła już, że jakiś czas spędzi na terenie Nacji, ale nie musieli przecież patrzeć na nią i na Harry'ego jak na małżeństwo.

Nacja III: Ostateczne StarcieWhere stories live. Discover now