Rozdział 18

478 38 2
                                    

Korzystając z chwilowej siły, jaką udało jej się pozyskać, szybko zarzuciła mu łokieć na szyję, mocno na nią napierając. Co z tego, że był Nacją, skoro i tak mogła go udusić? Oczywiście nie było to niemożliwe, ale w jej stanie niestety niewykonalne. Nie dość, że cała ta siła, którą nagle pozyskała wyparowała w ciągu trzech sekund, to Nadnaturalny w ekspresowym tempie przycisnął ją w powrotem do łóżka.

- Puszczaj... mnie! - wycharczała, ale od razu pożałowała, czując okropne palenie w zdartym gardle.

- Uspokój się, Harper - odparł poważnie, zastanawiając się, jakim cudem zdołała się w ogóle ruszyć. Serce zaciskało mu się na samą myśl, czym poskutkowało takie nagłe zerwanie się do siadu.

- Odwal się wreszcie! Zostaw mnie w spokoju!

- Ślicznotko...

- Gdzie mnie zabrałeś? - wyszeptała, nie mając już siły, by mówić. Choć była zdana na trzymające ją ramiona, i tak posyłała mu jedno ze swoich najgroźniejszych spojrzeń. Jakby to miało coś zmienić...

Harry westchnął i zanim odpowiedział, dokładnie przyjrzał się wykrzywionej w bólu i wściekłości twarzy.

- Jesteśmy w Osadzie, skarbie. Tam, gdzie nic ci...

Przerwał, ponownie musząc się z nią szarpać. Nie chcąc zrobić jej większej krzywdy, trzymał ją w lekkim uścisku, dlatego nawet nie zdziwił się, że i tak zdołała przywalić mu w nos. Nawet nie stęknął, jednak musiał trochę się postarać, by na dobre przyszpilić ją do łóżka.

- Kochanie, sama sprawiasz sobie ból - oznajmił w miarę spokojnym tonem, odnajdując w jej oczach łzy. - Nic ci tu nie grozi, naprawdę.

- Pierdol się... - wychrypiała, znów opadając na poduszki. - Po cholerę mnie tu zabrałeś?

Zdziwił się, słysząc w jej głosie strach. Przez to jeszcze bardziej zapragnął przytulić ją do piersi i szeptać kojące słówka. Powstrzymał się, doskonale wiedząc, że to było ostatnie, czego by w tamtym momencie chciała.

Upewniając się, że nie wywinie mu już żadnego numeru, nieco się od niej odsunął.

- Wolałaś tam zginąć?

- Tak, kurwa, wolałabym... - powiedziała, ale oboje wiedzieli, że kłamała.

Harper mocno się spięła, kiedy do środka pomieszczenia weszła pani Anderson z lekami, a tuż za nią nieco przestraszona Claire.

- Ależ wojowniczka z tej twojej przeznaczonej, co? - mruknęła, a do czarnowłosej momentalnie coś dotarło.

- Przeznaczonej?

Jak na zawołanie jej rana na szyi zaczęła niewyobrażalnie szczypać, na co od razu jęknęła z bólu. Przeznaczona... Wybranka... Nie... Niech powiedzą, że żartują.

Harry zastygł, choć spodziewał się, że nie zareaguje na tę wiadomość tak, jakby chciał. Wolałby co prawda sam delikatnie jej to uświadomić, ale William miał rację - im wcześniej, tym lepiej.

- Harper... Porozmawiamy, kiedy poczujesz się lepiej, dobrze? - szepnął, choć miał ochotę zapaść się pod ziemię, widząc jej przestraszoną minę.

Nie spodziewał się, że po raz kolejny tamtego dnia dostanie z całym impetem w twarz. Aż na moment odrzuciło go do tyłu i nie zdołał zareagować, kiedy ześlizgnęła się na podłogę. Nie zdołała uciec jednak dalej niż metr - po pierwsze miała na to zbyt mało siły, a po drugie reakcja Douga z korytarza była natychmiastowa.

- Zostawcie mnie, cholerne potwory!

Do szamotającej się dziewczyny podbiegł z kolei Will, który bezceremonialnie złapał ją za drugie ramię i wykręcił je do tyłu. Jęknęła głośno, ale choć ponownie sama w gruncie rzeczy robiła sobie krzywdę, nie zamierzała zaprzestać walki.

Nacja III: Ostateczne StarcieWhere stories live. Discover now