Rozdział 7

485 40 1
                                    

- Mów - powtórzyła ze znużeniem. - Wbrew pozorom moja cierpliwość ma jakieś granice.

- Domyślam się - odparł tylko, nadal uparcie przyglądając się jej obojętnej twarzy. Oczywiście, że nie opowiedziałby jej o Osadzie tak po prostu.

Przez dobrą chwilę po prostu patrzyli sobie w oczy. O ile dla czarnowłosej było to zupełnie bezsensowne, Harry czuł się, jakby ktoś wkradał mu się do duszy. Albo on wkradał się komuś? W każdym razie nie było mu to na rękę, skoro mając swoją wybrankę zaledwie pół metra od siebie, miał ochotę od razu się na nią rzucić.

Nie wiedział, co podkusiło ją do tego, by usiąść na podłodze naprzeciw niego. Czuł się, jak w jakiejś erotycznej grze, kiedy po prostu się w niego wpatrywała, a on co rusz poruszał nadgarstkami, być choć trochę odsapnąć od kajdanek. Matko... Mogła go gdzieś przypiąć i ujeżdżać - serio nie miałby nic przeciwko. A jednak tylko siedziała, wystawiając jego opanowanie na próbę. Dałby słowo, a jeszcze centymetr bliżej i by ją oznaczył!

Pod marynarką munduru założyła dziś zielony golf. Miła odmiana, skoro pierwszy raz widział ją w jakimkolwiek innym kolorze niż czarny... Ale kurwa. Miał już dość tego przesłuchania! Co z tego, że założyła spodnie, skoro i tak wyobrażał sobie, co wyobrażał?

- Dobra - mruknęła, spoglądając za okno. - Pójdźmy na kompromis.

Harry napiął mięśnie, oczekując, aż wyjaśni, o co jej chodziło.

- Powiedz, czy rzeczywiście masz jakiś plan, a ja odpowiem na jedno twoje pytanie - dokończyła. Nie musiała spoglądać na jego bransoletę, by domyślił się, że już wiedziała.

- Nie sądzisz, że to słaba wymiana? - burknął. - Przez ciebie mógłbym skończyć o wiele gorzej, niż moja poprzednia klitka.

Westchnęła, przy okazji poprawiając nogi. Celowo musnęła go przy tym stopą. A on myślał, że eksploduje!

- Obojętnie, jakie zadam pytanie, a odpowiesz mi szczerze?

- Tak. Cokolwiek zechcesz - oznajmiła, wzruszając ramionami. - Najpierw ty.

- Wspominałaś ostatnio, że nie przekażesz wszystkiego dowództwu... To prawda?

- To twoje pytanie? Mówiłam tak i naprawdę to miałam na myśli.

Harry zastanowił się przez chwilę. Powiedzieć? Nie powiedzieć? O kurwa... Czy ona musiała go tak drażnić, ciągle kręcąc się na lewo i prawo?! Okurwi zaraz z podniecenia!

- Planuję - wycharczał, nieco przytępiony przez swoje pobudzenie. - Moje pytanie brzmi... Kim jesteś i co tak naprawdę ty planujesz?

- To dwa pytania - zauważyła celnie.

- Chuj mnie to obchodzi. Gadaj - warknął. Nie chciał tego robić, ale powoli tracił już nad sobą panowanie.

Spojrzała sugestywnie na jego krocze, następnie posyłając mu kpiące spojrzenie. Serio? Naprawdę? W takiej chwili mógł... Ta Nacja coraz bardziej ją zaskakiwała.

- Harper Cooper. Kapral i jedna z dowódczyń Oddziału Siódmego. Hm... Można powiedzieć, że ratuję wam tyłki.

- Nam? Co masz na myśli? - Harry warknął ostrzegawczo.

- Nacji, panie czaruś. Potworom z krwi i kości.

***

Kurwa.

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

O czym ona mówiła do cholery?! Ratować tyłki Nacji? Pojebało ją - na pewno!

Nacja III: Ostateczne StarcieWhere stories live. Discover now