Rozdział XLVIX

196 18 6
                                    

Od parenastu minut białowłosy chłopak nie mógł się uspokoić ani zahamować łez siedząc samotnie na kanapie na świetlicy. By nikt nie widział jego chwili słabości, siedział tak by książka trzymana w jego trzęsących się dłoniach zasłaniała mu twarz, a pociągania nosem były jak najcichsze. Nie chciał niczyjej uwagi, chciał być sam a wiedział, że nigdzie, nawet w pokoju ( właściwie zwłaszcza w nim) nie zazna choć chwili samotności.

W tym czasie Lalisa i Jimin zachodzili w głowę co właściwie dzieje się z ich przyjacielem. Zastanawiali się, szukać go? Czy to ma sens? Może uciekł od nich bo chciał być sam? Te pojawiające się w ich głowach i na ustach pytania sprawiały, że czuli rezygnację odnośnie wyjścia z pokoju i rozpoczęcia poszukiwań.

- A co jeśli coś się stało? - nagłe pytanie z ust Lisy wzbudziło w nich niepokój. Jimin od razu uniósł wzrok z nad telefonu, na którym grał w grę by odciąć się od myśli. - Może powinniśmy jednak się rozdzielić i go poszukać? On nie umie okazywać uczuć i prosić o pomoc, a może jej teraz potrzebuje?

- Nie wiem czy to dobry pomysł... - odparł Jimin głosem pełnym niepewności i smutku. - Może ukrywanie uczuć i samotność jest tym, co teraz dobrze mu zrobi? Chyba sama też znasz to uczucie.

Blondynka przytaknęła, jednak zacisnęła również pięści i spojrzała w kierunku drzwi, którym to w ciszy się chwilę przyglądała.

- Może i się wpierdolę tam, gdzie nie powinnam, ale wiem, jak ukrywanie uczuć źle działa, zwłaszcza, jeśli robi się tak jak on, czyli trzyma je w sobie cały czas. - westchnęła, marszcząc brwi. Nie potrafiła nawet okazać tego, jak bardzo zmartwiona była. - A on jest właśnie zamkniętą w sobie kluseczką. - Zrobiła parę kroków w stronę drzwi, a Jimin ze smutkiem przyglądał się jej wychudzonej sylwetce okrytej za dużą bluzą a'la worek na ziemniaki.

Drzwi się zamknęły, zostawiając za sobą jedynie pustkę i delikatny powiew wiatru.

Rozłożony na kanapie szczupły chłopak nie potrafił przestać myśleć o swoim ojcu i o tym, jak bardzo zniszczył mu on psychikę. Ten mężczyzna naprawdę myślał, że wszystko ułoży się po jego myśli a syn rzuci się na ojca, który ponad piętnaście lat wcześniej wyszedł po mleko i do dnia dzisiejszego się nie pojawił. Nic o sobie nie wiedzą, poza faktem, że płynie w nich ta sama krew. Krew, która teraz gotowała się w nin ze złości i rozpaczy. Nadmiaru emocji, których nie umiał zatrzymać. Nigdy nie nauczył się wyciszać emocji w zdrowy sposób. Krzyczał, niszczył, uderzał swoje uda, okaleczal się i ćpał. Oddechy? Płacz? Rozmowa? To nie było w jego stylu, w zakresie rzeczy, ktore potrafił robić. Jednak teraz leżał skulony, mocno ściskając książkę, zasłaniającą mu zapłakaną twarz. Wstydził się tego, że pozwolił sobie na łzy. Uważał to, za okazanie słabości, jednak mimo tych myśli w głowie, jego tętno i oddech były wciąż okropnie przyspieszone, a potrzeba by być dalej "silnym", by schować "słabości" odeszła na drugi plan.

Wiec tak leżał i ani nie drgnął, bo każdy mięsień w jego ciele był nazbyt spięty. Czuł każdy z nich, a w ramionach i nogach czuł ucisk a nawet ból. To nie pozwalało mu się ruszyć.

Do czasu.

Do czasu, gdy usłyszał głos, który wyrwał go z tego stanu jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.

- Słoneczko, co się stało? - kobiecy, dobrze znany mu głos, a potem dotyk dłoni na palcach kurczowo zaciskajacych się na otwartej książce. Dokładnie wiedział, kto nakrył go w tej upokarzającej dla niego chwili.

- Czemu uważasz, że coś się stało? -zebrał w sobie resztki równowagi, by uspokoić chociaż swój głos, jednak, mimo chęci, czuł jak bardzo drży z każdym kolejnym wypowiadanym słowem.

Dziewczyna prychnęła gładząc delikatnie jego dłoń. Powolnym ruchem próbowała zabrać z jego dłoni książkę,jednak ten trzymał ją za mocno, kurczowo, nie chcąc jej puszczać za nic w świecie.

- Nie chowaj buźki i porozmawiaj ze mną,proszę. Nie zamykaj się na pomoc.

- Ale ja nie potrzebuję pomocy. Daję radę,nic się nie stało. Po prostu mnie zostaw, chcę być sam.

- Wiem,że nie da się pomóc na siłę, ale ty za bardzo przed tym uciekasz nie dając upustu swojemu cierpieniu. Otwórz się przede mną,zaufaj mi. - pochyliła się, szybko odsunęła książkę, zanim ten zdążył zareagować, i nie patrząc na jego twarz by nie odebrać mu resztek komfortu, wtulila się w niego a buźkę ułożyła na poduszcze, o którą opierał się Yoongi. - Wiesz, że cię nie skrzywdzę. Zasługujesz na pomoc.

Mimo,że jej słowa trafiały prosto do jego ucha, obok którego ta miała usta, ten większą uwagę skupił na postaci, która stała za szklanymi drzwiami i dłoń zaciśniętą miała na klamce. Widząc Lisę leżącą na Yoongim, Jimin uśmiechnął się słabo, jednak jego oczy pokazały jak wielki ból poczuł w sercu. Czym szybciej odszedł i zniknął za ścianą, by nie pokazać jak zranił go ten widok.

Yoongi wiedział, że przyjaciółka nie zywi do niego romantycznych uczuć, jednak czuł, że Jimin nie wziął tego pod uwagę. Przestraszył się, że jego obecność będzie problematyczna?

Nie. To nie o to chodziło. Wiedział to dobrze. Zaczynała w niego coraz bardziej uderzać świadomość, że przyjaciel chciałby ciągnąć ich relację w głębszym kierunku. Nie z Lisą, a Yoongim.

Czuli do siebie coraz mocniejsze przywiązanie. Nie chciał,by ten czuł ból. Zależało mu na nim coraz bardziej.

Miał ochotę odepchnąć przyjaciółkę i pobiec za Jiminem, ale to byloby nie wporządku wobec niej, bo ta przygnala by mu pomóc.

" Cholera" - to słowo odbijało sie echem w jego głowie. Wiedział, że musi jak najszybciej wyjaśnić wszystko przyjaciółce, by pójść do Jimina i powiedzieć mu, skąd wyniknęła sytuacja z Lalisą.

Only bad boy can bring heaven to you || YoonminWhere stories live. Discover now