Rozdział XIII

661 51 8
                                    

    Leżał wpatrując się w sufit, a przyjaciółka mocno trzymała jego chłodną dłoń. Siedziała obok niego a wzrok wbijała w podłogę. Nie wiedziała co ma zrobić. Bała się o Jimina, chciała mu pomóc, był dla niej jedną z ważniejszych osób, odkąd tu trafiła bardzo się z nim zżyła. Spędzali razem bardzo dużo czasu. Śmiali się, wygłupiali, płakali i cierpieli razem. Jego cierpienie, było też cierpieniem dla niej. Nie potrafiła patrzeć na niego w tak złym stanie, a fakt, że jedyne co może zrobić to go uspokajać, przytulać i trzymać za dłoń ją bolał. Chciała dać mu więcej, ale nie potrafiła.

    Strasznie bała się, że gdy stąd wyjdzie, skończy ze sobą. Nieraz mówił, że jedyny ratunek dla niego, to położenie szyi na torach i czekanie na pociąg. Tak bardzo nie chciała go stracić, ta myśl ją przerażała.

    Yoongi siedział na łóżku naprzeciwko i przeglądał na telefonie twitter'a, jednak bardziej interesowała go sytuacja odbywająca się na łóżku Jimina.

    Przedtem, gdy Lisa uspokajała przyjaciela skulonego na podłodze, Yoongi stał pod drzwiami i wszystko słyszał. Nie chciał wchodzić i być zamieszanym w tę sytuację, ani nie chciał iść nigdzie indziej, przez zwykłą ciekawość. Poza tym nawet nie miał gdzie iść. Bał się chodzić po oddziale sam.

  - Mam tego wszystkiego dosyć. - wyszeptał Jimin, wpatrując się pustym wzrokiem w sufit. - Ta walka nie ma sensu. Każdy upadek niszczy mnie bardziej. Nie chcę wstawać, nie chcę walczyć. Niech się dzieje co ma się dziać, wszystko mi jedno.

  - Weź się w garść. - Lisa drgnęła zaskoczona, słysząc głos Yoongiego. Spojrzała na niego. - Leżąc na dupie nic nie wskórasz. 

    Na chwilę w pokoju zapanowała cisza. Yoongi nie oderwał ani na chwilę wzroku od telefonu, Lisa nie wiedziała jak powinna zareagować, a Jimin nawet nie drgnął. Wciąż wpatrywał się w sufit.

  - Nic nie chcę wskórać. - odparł po chwili półszeptem. - Czekam aż mnie stąd wypuszczą, a wtedy stąd odejdę. Nareszcie.

  - Proszę, nie mów tak nawet! - pisnęła przyjaciółka, trzymając go kurczowo za dłoń. - Wtedy ja też się poddam.

  - Nie możesz uzależniać swojego życia od mojego. To Cię wykończy. Stałeś się dla mnie jednym z najbliższych przyjaciół, więc nie pierdol głupot. Ja ci we wszystkim pomogę, wyjdziesz z tego.

  - Nawet nie chce mi się w to wierzyć.

~*~

  - Dlaczego całe dnie mi nie odpisujesz, odsuwasz się ode mnie?

    Tak bardzo chciałem mu pomóc. Tak bardzo chciałem być blisko niego. Przytulać go gdy czuje się źle, trzymać go za dłoń, gdy czuje że upada, dawać mu miłość, gdy nie dawał sobie rady z myślami.

    Ale byłem bezradny.

  - Śpie całe dnie. Nie jestem w stanie funkcjonować, żyć i walczyć. Sen to ucieczka od cierpienia, to tak jakbym umierał na chwilę.

    Scisnąłem mocno jego dłoń a w oczach zbierały mi się łzy. Bolało mnie patrzenie na jego cierpienie.

    Ale jeszcze bardziej bolała mnie ta cholerna bezradność. Mogłem za nim biegać, płakać i błagać, a miałem tą świadomość, że w pewnej chwili może zaskoczyć z okna swojego mieszkania, z ósmego piętra, i wtedy go stracę na zawsze. Pod oknem miał beton, czyli znikome szanse na przeżycie. Jakbym mógł, to siedziałbym przy nim cały czas, ale nie mogłem też się w tym zatracić. I tak musiałem wychodzić załatwiać wiele spraw, a szkołę zaniedbywałem od miesięcy po to, by być przy nim. A wystarczył tylko moment mojej nieuwagi, a on już mógł zrobić sobie krzywdę.

    Jednego dnia, gdy wróciłem ze szkoły, zobaczyłem, że jego łydka jest cała pocięta. Zrobił to nożem.

    Za każdym razem, gdy musiałem wyjść z mieszkania, w którym mieszkał z Babcią, czułem strach. Ten cholerny, paraliżujący strach. Nie wiedziałem w jakim stanie go zastanę. Nie wiedziałem, co tym razem zrobi.

    Poza tym odmawiał mi jakichkolwiek zbliżeń. Odpychał mnie fizycznie i psychicznie.

    Jeongguk wpadł w chorobę z wyrzutów sumienia. Zdradził mnie - całował się z innym. Tonął w morzu nienawiści i obrzydzeniu do siebie. Nie chciał zbliżeń, mówiąc, że wtedy w głowie pojawia mu się obraz mężczyzny, z którym skoczył w bok.

    To bolało. Tak kurewsko mocno bolało. Nie mogłem znieść myśli, że zatracił się w oczach innego, że zapomniał o mnie by skupić się na nim. Ale bardziej niszczył mnie fakt, że gdy byłem przy nim, on wciąż o nim myślał. Negatywnie, i z obrzydzeniem, jednak wciąż to budowało miedzy nami mur, przez który nie potrafiłem się przebić.

  - Ja już cię nie kocham. - w jego głosie wyczuwalna była złość, irytacja i ból. Zarówno on jak i jego głos się trzęsły.

    Wiedziałem, że to nieprawda. Że kłamie. Odrzucał mnie cały czas, chciał zostać sam, chciał się izolować, chciał się zabić.

  - Dobrze wiesz, że to kłamstwo. - ścisnąłem mocno jego nadgarstki, które ten próbował wyrwać. - Jeongguk, proszę, spójrz na mnie. - nie miałem już sił. Wykańczało mnie to, co się z nim dzieje.

    Spoglądał w bok nieustannie próbując wyrwać ręce, jednak ja ściskałem je najmocniej jak tylko byłem w stanie. W końcu, gdy je puściłem, ten odskoczył, a ja go przytuliłem. Mocno, desperacko, nie chciałem by mi się wyrwał.

  - Błagam, nie odtrącaj mnie. Nie zostawiaj mnie. Jesteś dla mnie wszystkim, chcę pomóc ci z tego wyjść. Naprawdę daje z siebie wszystko. Powiedz jak, a ja Ci pomogę. Błagam, Jeongguk, nie zostawiaj mnie...

    Zacząłem płakać, a po chwili zmieniło się to w szloch. Emocje musiały jakoś ze mnie ujść, płakałem każdego dnia, jednak starałem się to przed nim ukrywać. Starałem się mu pokazywać, że jestem silny, że daje radę nieść to brzemię, jednak byłem za słaby. Wykańczało mnie to.

    Zaczęło się moje myślenie, że jestem słaby, beznadziejny, niedostatecznie dobry. To był początek końca.

    To był moment, w którym obudził się we mnie Borderline.

Only bad boy can bring heaven to you || YoonminUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum