Rozdział XII

676 61 8
                                    

    Lisa klęczała mocno przytulając Jimina, który wtulił się w jej klatkę piersiowa. Głaskała go po włosach z nadzieją, że ten szybko się uspokoi. Byli w pokoju sami, Yoongi nie przyszedł od razu za Lisą, najpewniej chcąc ominąć ciężkiej atmosfery, która czekała na niego w pokoju.

  - To jest nie do zniesienia, nie chcę tak żyć, bez niego. - wyszeptał, mocno zaciskając dłonie na rękawie przyjaciółki

  - Słońce, musisz zamknąć ten rozdział. Musisz usunąć go z życia.

  - Nie potrafię! Już próbowałem wiele razy, gdy odsuwam się od niego, zaczynam za nim tęsknic i go idealizować... Jak narazie muszę mieć ten kontakt, mimo, że świadomość, że już nie chce ze mną być mnie zabija. - po jego policzkach znów zaczęły spływać pojedyncze łzy. - Tak, kurwa, za nim tęsknie, a on w pół roku znalazł inną. Jak zerwali miałem nadzieję, że znów będziemy razem, a tymczasem to uczucie w nim wygasło... Nie wiem co mam robić

  - Chimchim musisz dać sobie odpocząć i przestać wciąż pisać i rozmawiać z Jeonggukiem. To cie zabija. - mówiąc to, zacisnęła jeszcze mocniej ręce na ramionach przyjaciela. - Boli mnie patrzenie na Ciebie w tym stanie...

  - Prawie dwa pierdolone lata. Tyle nie jesteśmy razem, a ja wciąż widzę tylko jego. Moje serce bije w rytm jego imienia. Mam tego dosyć. Jednocześnie go kocham i nienawidzę...

  - Spróbuj się położyć, dobrze? - zaproponowała składając pocałunek na jego głowie.

  - Nie mam sił wstać. Poza tym, jaką różnice zrobi mi to gdzie będę siedział? No właśnie, żadną.

  - Dobrze, ale wypadałoby tu posprzątać. Usiądź na łóżku a ja to zrobię za Ciebie.

    Odpowiedzią na propozycje przyjaciółki było skinienie głową. Z głośnym świstem wypuścił powietrze ustami i, cały się trzęsąc, próbował wstać. Był osłabiony, nerwy doprowadziły go do okropnego stanu fizycznego. Gdyby nie przyjaciółka, najpewniej nie podniósłby się szybko. Ta przełożyła ramie Jimina za swoją głową i pomogła mu się podnieść. Starając się utrzymać równowagę, niemal zaciągnęła go do łóżka, pomagając mu również na nim usiąść. Rudowłosy cały czas miał wzrok wbity w podłogę, a jego oczy wyrażały ból i pustkę.

    Lalisa odsunęła grzywkę przyjaciela, wzrok wbijając w jego czoło. Dopiero co wieczorem poprzedniego dnia pielęgniarka zdjęła mu opatrunek , a ten już zdążył pozbyć się strupów i dodatkowo zdrapać miejscami skórę, zostawiając liczne, czerwone punkty. Z największego strupa jakiego miał, po zdrapaniu, leciała krew, która ówcześnie spłynęła po jego czole, a teraz była już zaschnięta. Ślad kończył się na brwi.

  - Głupku ty mój kochany, nie zasługujesz na to, by się tak krzywdzić. - wyszeptała zmartwiona i ucałowała go w czubek głowy.

  - Czy ja naprawdę jestem tak bezwartościowy, że łatwo jest o mnie zapomnieć? - wyszeptał trzęsącym się głosem.

  - Jesteś bardzo wartościowy i cieszę się, że cię poznałam. - odparła z troską, przytulając go. Jimin jednak nie odwzajemnił uścisku. Ani drgnął.

  - Więc dlaczego...? Dlaczego on tak łatwo zaczął iść do przodu? Dlaczego to ja muszę cierpieć marząc o nim, podczas gdy ja jestem dla niego nikim... Byliśmy razem prawie cztery lata, był moim najważniejszym rozdziałem w życiu. Był i jest dla mnie najważniejszy, mimo wszystko... - zaczął wyrzucać z siebie słowa coraz to bardziej agresywnie, do momentu, aż po jego twarzy nie zaczęły płynąć łzy. 

    Czuł, że rozpada się na kawałki. Cierpiał, bardzo. Trafił do szpitala po próbie samobójczej i żył z myślą, że gdy tylko stąd wyjdzie - zabije się. Miał dosyć tego, co się z nim działo. Te skrajne emocje, nad którymi nie panował, mieszały się i zmieniały w ułamku sekundy. Nie pamiętał już jak to jest być szczęśliwym, nie znał tego uczucia. Jedynymi uczuciami które czuł normalnie były złość, strach i smutek. A poza tym ból, męczarnia i cierpienie. 

    Ciągłe myśli samobójcze sprawiały, że nie potrafił funkcjonować.

    Ciągły strach nie pozwalał mu wychodzić nigdzie samemu i przebywać wśród ludzi poza oddziałem.

    Złość i ból budziły w nim frustracje. Łatwo zapędzał się w swoich myślach - żył w swoim małym świecie pełnym nienawiści do Siebie, z którego nie potrafił się wydostać. W każdej, najmniejszej rzeczy doszukiwał się ataku w jego kierunku - kazał sobie cierpieć coraz bardziej. Sam wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi doszukiwał się we wszystkim czegoś, co go zrani. Wyolbrzymiał wszystko, bo wiedział, że jeśli doprowadzi się do jeszcze gorszego stanu, to bez wahania wejdzie na tory pod nadjeżdżający pociąg. 

    Zadawał sobie ból w geście desperacji - ból fizyczny odbierał mu cząstki bólu psychicznego. Im większy ból sobie zadawał, tym bardziej jego nienawidzące go demony były szczęśliwe. Nie potrafił myśleć racjonalnie.

    Chciałby potrafić cieszyć się małymi rzeczami, normalnie wychodzić do ludzi, normalnie oddychać bez ciągłych duszności i ucisku w gardle, potrafić się uspokoić w nie destrukcyjny sposób i nie myśleć o Jeongguk'u - jego miłości, z której nie potrafił się wyleczyć.

    Ale jedyne co potrafił to leżeć pochłonięty zabijającymi go myślami. 

    Nie widział dla siebie ratunku.

    Nie chciał go widzieć

    Jedyne czego chciał, to umrzeć.

Only bad boy can bring heaven to you || YoonminWhere stories live. Discover now