Rozdział 59

3.3K 543 137
                                    

Keva ledwo wyszła z łazienki i odnalazła George'a, gdy wpadła z nim na trzech mężczyzn, których chłopak bardzo chciał jej przedstawić.

- O jak się śmiesznie składa, że na was wpadamy - powiedział George, obejmując przy tym Kevę, by wiedziała, że nie musi czuć się niezręcznie. - Właśnie chciałem przedstawić... Keva, to jest mój tata - wskazał na pierwszego, najstarszego mężczyznę w okularach - a to są właśnie Remus i Syriusz.

Keva pomyślała, że ostatni z nich - najniższy, lecz z najdłuższymi, bujnymi włosami - był przystojny, lecz nie było czasu na zachwycanie się jego wyglądem, bo to przed ojcem George'a chciała wypaść najlepiej.

- Bardzo miło mi poznać - powiedziała Keva.

- No a to jest Keva... Moja... - George przygotował się, bo miał powiedzieć to po raz pierwszy. - Moja dziewczyna - skończył, podczas gdy ona wciąż wymieniała grzeczności z mężczyznami. Usłyszawszy tamte słowa, Kevie przyspieszyło serce.

- Jak miło wreszcie cię poznać - powiedział Artur, w duchu bardzo zadowolony określeniem dziewczyna. - Myślałem już, że Georgie chce cię przed nami schować.

- Oj, tato, tu jest po prostu za dużo ludzi dzisiaj. Zachciało się wesel Pottera.

- Ciesz się, że masz gdzie swoją piękną partnerkę zabrać - zauważył Syriusz.

- Wypraszam sobie. Byliśmy już nawet w Paryżu - powiedział George dumnie.

- Czym się zajmujesz, jeśli mogę spytać, Keva? - wtrącił Remus zanim Syriusz i George mogliby wdać się w dalszą potyczkę słowną.

- Jestem fotografem dla mugolskiej firmy w Irlandii. Bo w ogóle jestem mugolaczką i całkiem niedawno wróciłam do kraju.

- Och, to fascynujące! - powiedział Artur od razu. - Powiedziałabyś o tym coś więcej? Mugolskie zdjęcia się nie ruszają, więc...

- Aj, chyba ci wspominałem, że mojego tatę fascynują mugole... Zaleje cię pytaniami - powiedział George, nieco zażenowany postawą ojca, bo nie był pewien, jak Keva na nią zareaguje, zwłaszcza, że wcześniej obawiała się ujawnić swój status krwi.

- A ja bardzo chętnie na wszystko odpowiem. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Jeszcze w sumie nigdy nie spotkałam nikogo, kto chciałby posłuchać o mugolskim życiu.

- Och, byłoby cudownie! - zawołał podekscytowany pan Weasley, poprawiając okulary. - Ale to może nie dziś, nie chcę zabierać wam zabawy. I mówiąc to, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

- Na pewno, tatku - zapewniał George. - O ile Keva nie będzie miała nas wszystkich dość.

- George! - zawołała Keva, a Syriusz parsknął śmiechem.

- Moja krew. - Mężczyzna poklepał George'a po plecach. Remus pokręcił głową.

- Ty lepiej chodź już, Syriusz, bo Wendy pewnie cię szuka...

- Ona wie, że się zawsze w końcu sam znajdę - odparł Syriusz dumnie, na co Keva zachichotała. Obaj mężczyźni odeszli, Artur także pożegnał się po raz ostatni i ruszył za nimi, a kiedy tylko zniknęli w tłumie, dziewczyna uderzyła George'a w udo.

- Jak mogłeś tak mówić przy swoim tacie?! Oczywiście, że nie będę miała was dość i...

- Kevie, mój tata jest naprawdę bezkonfliktowy. Zresztą, przy naszej mamie musi taki być. Nie martw się.

Te słowa nieco speszyły dziewczynę, która dopiero po chwili uświadomiła sobie, że naprawdę nie musiała się pilnować.

- W sumie... Masz rację, chyba zbyt poważnie to wszystko traktuję - przyznała po chwili, wzdychając głęboko. - Przy mojej rodzinie nie za bardzo można żartować, dlatego tak... Przywykłam.

- To teraz ci się życie obróci znacznie. Wszyscy Weasleyowie żartują... Nawet Percy próbuje, odkąd... Odkąd prawie straciliśmy Freda. - Ostatnie zdanie wypowiedział cicho, bo z trudem przeszło mu przez gardło.

Wtedy Keva popatrzyła na George'a z rozczuleniem. Przytuliła go od boku, chcąc go jakkolwiek pocieszyć.

- Dziękuję ci, że mogę tu być - wyznała szczerze, a on wtedy oddał jej uścisk z nawiązką.

- Dobra, to co... Zapraszam na parkiet - powiedział po chwili, na co Keva założyła ręce i uśmiechnęła się perfidnie.

- A jeśli ja się nie zgodzam?

George wyglądał na zupełnie niewzruszonego taką odpowiedzią.

- To cię porwę! - zawołał, a następnie złapał dziewczynę za rękę i z niewyobrażalną siłą pociągnął ją w stronę parkietu. Keva nie mogła, ale i nie chciała stawiać oporu, śmiejąc się przy tym jak mała dziewczynka.

Na przyjęciu Keva miała jeszcze okazję poznać mamę George'a - a ta zmiażdżyła ją uściskiem na słowo dziewczyna, po czym zapowiedziała, że skoro taka z niej chudzinka, to wkrótce upiecze coś specjalnego właśnie dla niej. Keva poczuła się automatycznie pokochana i nie potrafiła uwierzyć w swoje szczęście.

George odprowadził ją do domu prawie o szóstej nad ranem, po weselu, które dla nich okazało się równie niezapomniane, co dla samej pary młodej. Chłopak już miał odejść sprzed jej drzwi, gdy Keva, wciąż w nich stojąc, rozważała, czy miała jeszcze na tyle odwagi, by zaprosić go do środka na śniadanie... Nie odnalazła jej, lecz mimo wszystko zawołała:

- George, zaczekaj.

Podekscytowany zaledwie tymi dwoma słowami chłopak odwrócił się do niej, nawet jeśli był wycieńczony.

- Tak?

Keva walczyła sama ze sobą. Zrobić to, czy nie? Czy i na to miała odwagę?

Stali tam przez chwilę w ciszy, aż dziewczyna poczuła, że zaczęło robić się naprawdę niezręcznie i że musiała coś z siebie wydusić.

- Będziesz musiał mi troszkę pomóc - powiedziała wreszcie.

- Jak?

- Pochyl się trochę.

Wtedy George nie domyślał się jeszcze, co zamierzała, lecz zgodnie z jej życzeniem skłonił się nieco, przybliżając swoją twarz do jej. Zastygł tak w oczekiwaniu, w ogóle nie spodziewając się, na co Keva właśnie zbierała odwagę.

Nagle poczuł jej ciepłe ręce na swojej twarzy, a zaraz po tym pocałunek na...  Nosie.

- Dobranoc... No, prawie - szepnęła Keva, po czym wycofała się szybciej niż chochlik.

Dziewczyna już zamknęła drzwi, a George wciąż jeszcze się nie wyprostował, bo nie dotarło do niego to, co się stało. Czy tamten dzień - a właściwie noc - mógł być jakkolwiek lepszy?

To było tylko cmoknięcie w nos, ale George nie mógł przez nie zasnąć, nawet po zupełnie nieprzespanej nocy. Zrobił więc sobie kawy, a następnie co chwilę sprawdzał, czy była odpowiednia godzina, by mógł już pójść  do Freda i wszystko mu odpowiedzieć.

Wreszcie zrozumiał jego obsesję na punkcie Callie w szkole, to, jak szukał jakiejkolwiek wymówki, żeby się z nią zobaczyć - choć oczywiście im na początku było nieco trudniej. George czuł, że to wszystko stanowiło początek czegoś niesamowitego.

- Liam, ty to nawet nie wiesz, gadzinko, ale mamy teraz szansę na rodzinkę - mówił do terrarium, popijając kawę. - Ty, ja, Louis... - Uśmiechnął się szeroko. - I Keva. Najpiękniejsza owca.

Żółw uniósł swoją małą główkę, jakby naprawdę go słuchał.

- Nooo, dobrze słyszałeś! I to owca, która... - George złapał się za nos, szczerząc się jeszcze bardziej. - Która całuje cię w nos. Chyba będę musiał się jej odwdzięczyć, co?

Żółw milczał.

- W czoło, mówisz? To nie taki głupi pomysł...

Owce też śmieszkują • George WeasleyWhere stories live. Discover now