Rozdział 39

4.6K 789 359
                                    

Kilka kolejnych dni minęło George'owi bardzo pozytywnie. Choć nie widział się z Kevą, wrócił wreszcie do żartowania, co szczególnie radowało Freda. George ucieszył się nawet, że jego bliźniak i Callie postanowili zabrać się za przygotowanie chrztu Artura, który miał odbyć się za niecały miesiąc. W międzyczasie rodzina Weasleyów była jednak zaangażowana przede wszystkim w nadchodzący ślub samego Harry'ego Pottera.

- Czy możecie chociaż udawać, że bierzecie to na poważnie? - zapytała rozwścieczona Ginny. Stała naprzeciw wszystkich swoich braci w salonie ślubnym, gdzie mieli swoją ostatnią przymiarkę przed weselem. Każdy z nich ubrany był w piękną, czarną szatę wyjściową ze złotą muchą.

- Ja przez cały czas biorę to na poważnie, Ginny - podkreślił Percy, poprawiając okulary jednym palcem.

- Akurat ty, Perce, mógłbyś zluzować dla odmiany. - Ginny poklepała go po ramieniu. - A wy dwaj to nie planujecie trochę ściąć tych włosów? - syknęła do bliźniaków, których czupryny sięgały już połowy szyi.

- Z całym szacunkiem, Gin, ale mojej żonie... - zaczął Fred.

- I mojej - dodał George w ramach ich wieloletniego żartu. Mimo wszystko, jakoś nie potrafił go sobie odmówić.

- I George'a - zaznaczył Fred - się one podobają, więc przykro nam, ale nic nie zetniemy.

- Poza tym, Billie Willie to może, a my nie? - Oburzył się George.

- Bill jest z was najprzystojniejszy - stwierdziła Ginny, zmierzywszy wszystkich braci wzrokiem.

- Ginny! - zawołali jednocześnie Charlie, bliźniacy i Ron.

- Dzięki, siostra. - Bill nieco się speszył i zaśmiał pod nosem, automatycznie poprawiając swój kucyk.

- W ogóle, czy wasze partnerki wiedzą, żeby ubrać się na złoto, żeby pasowało? - dopytywała Ginny.

- Tak, tak - powiedział Charlie, poprawiając swój kołnierz, który najwyraźniej go uwierał.

- A spotkałaś kiedyś Hermionę? - zapytał Ron.

- Tak - powiedział George cicho, ale to właśnie jego Ginny usłyszała najlepiej.

- Georgie? Czy ja dobrze usłyszałam? Czy to oznacza, że masz partnerkę?

- Owszem. Mówiłem przecież, że z kimś przyjdę - odparł George oczywistym tonem, wywołując u Freda szczery uśmiech. W ostatnich dniach George opowiedział mu o wszystkim, co wydarzyło się z Kevą, łącznie z tym, że zaprosił ją na wesele Ginny.

- I kto to jest? - dopytywała podekscytowana dziewczyna.

- Nie znasz jej.

- Ale bardzo chętnie poznam. Jak ma na imię?

George przewrócił oczami, choć się uśmiechał.

- Keva, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć - odpowiedział, a wtedy Ginny rzuciła mu się na szyję. - Siostra, co ty robisz?!

- Cieszę się! - zawołała Ginny, ściskając go mocno, a Fred był jej w duchu wdzięczny, że to zrobiła.

- Georgie, zdaje się, że masz nam trochę do poopowiadania. - Charlie klepnął brata w plecy.

- Dobra, dobra, zostawcie go, pogadamy na chrzcinach - powiedział Fred głośno. - I wszystkich was tam widzę, to będzie jednocześnie impreza z okazji otwarcia naszego drugiego sklepu - dodał grożącym tonem.

Ginny była radosna dzięki George'owi, nie chciała jednak zapomnieć o Percym, który też zdawał się nie mieć partnerki. Jego jednak bała się o to dopytywać, więc zamaiast tego podeszła do niego, by poprawić mu muszkę:

- Percy, ale ty wiesz co... Nie wierzę, że to mówię, ale przystojnie w tym wygladasz.

Percy uśmiechnął się nieznacznie, a wykorzystując to, że wtedy bracia skupili się na nim, Fred szepnął do bliźniaka:

- Georgie, a może ty zaprosisz też Kevę na tę imprezę? W końcu sklep też świętujemy, a ona jest naszą stałą klientką.

- No... Może i tak. Tylko z drugiej strony, nie chciałbym jej przerazić całą naszą rodziną od razu...

- Dobrze, dobrze, zastanów się na spokojnie. - Fred poklepał go po ramieniu. - Ale jakby co, to ja zapraszam was oboje.

Od tamtej pory George nie mógł wyrzucić z głowy tego, co powiedział mu bliźniak. Zastanawiał się też, kiedy kolejny raz zobaczy się z Kevą, która miała być zajęta jakimś ważnym, dodatkowym zleceniem na zdjęcia. Sam jej jednak wspomniał, że w tamten dzień, czyli poniedziałek, on i Fred mieli spędzić wiele godzin w sklepie, rozkładjąc i organizując ogromną dostawę nowego towaru.

Fred stał na drabinie i wykładał sporą partię Lepkich Adidasów, podczas gdy George zajmował się ich różową instalacją z Eliksirami Miłosnymi, które Callie ostatnio dość rzadko warzyła, więc były towarem luksusowym i schodziły niczym świeże bułeczki. Georgia oraz Justin pomagali im to wszystko ogarnąć, segregując produkty na zapleczu. Wszyscy pracowali w skupieniu i umiarkowanej ciszy, dlatego Fred prawie spadł z drabiny, gdy usłyszał, jak ktoś nagle dobija się do zamkniętych drzwi.

- Czy ludzie naprawdę nie umieją przeczytać napisu: Dziś nieczynne, trwa dostawa? - jęknał zirytowany, stojący jednak na dole George widział, kto pukał do sklepu i natychmiast odstawił karton, który trzymał.

- To Keva! - zawołał, podbiegając do drzwi. Fred wychylił się nieco, by na niego spojrzeć.

- A no tak, Keva to inna sprawa... - mruknął sam do siebie, śmiejąc się. - A Callie to się nie chciało wpuścić do tajnego przejścia...

George różdżką odblokował drzwi, a następnie otworzył je szeroko, by wpuścić ją do środka.

- Cześć - przywitał się od razu, uśmiechając się.

- Cześć, um... Nie chciałam wam przeszkadzać - powiedziała niezręcznie, poprawiając pasek od torby, którą miała na ramieniu.

- Nie przeszkadzasz, wejdź - zaproponował, Keva jednak pokręciła głową.

- Ja tylko na chwilę, muszę zaraz przejść do mugolskiego Londynu, mam dużo pracy też. Robię zdjęcia codziennie o tych samych godzinach do jakiejś publikacji naukowej. No, w każdym razie... - Keva otworzyła swoją torbę, a następnie wyjęła z niej niewielkie pudełko. - Pamiętam, jak mówiłeś, że będziesz miał dziś tyle pracy i no pomyślałam... Pomyślałam, żeby przynieść ci tej sałatki, bo ostatnio ci smakowała, a zgaduję, że macie mało czasu na jedzenie... - Dziewczyna wręczyła mu pudełko, a George patrzył na nią z rozdziawionymi ustami, nie będąc w stanie wydusić z siebie nic sensownego.

Zapadła chwila ciszy, która skrępowała Kevę znacznie. George trwał w absolutnym szoku - nie chciało mu się wierzyć, że tak po prostu o nim pomyślała i zrobiła to dla niego, choć wcale nie musiała.

- To... Ja będę już szła - mruknęła, gdy atmosfera zaczęła robić się już niewyobrażalnie niezręczna.

- Czekaj, ja... Nawet nie wiem, jak ci dziękować. - George patrzył to na pudełko, to na nią, wewnętrznie wzruszony.

- Nie ma za co, naprawdę. - Keva machnęła ręką. - Miłej pracy - dodała i wycofała się pospiesznie, bo zaczęła się nagle zastanawiać, czy aby nie przesadziła. Z jednej strony, on sam zabrał ją do Paryża bez powodu... Z drugiej, w jej naturze nie leżało być taką odważną, ale przy nim czuła się wyjątkowo swobodnie. Wiedziała po prostu, że akurat on, ze wszystkich ludzi, na pewno to doceni.

Fred słyszał to wszystko; zeskoczył z drabiny, a następnie podszedł do sparaliżowanego bliźniaka i objął go ramieniem.

- No, bracie, jak ona ci już jedzenie przynosi... To wszystko idzie w jedną stronę.

Owce też śmieszkują • George WeasleyWhere stories live. Discover now