Rozdział 50

3.6K 605 135
                                    

W drodze do Paryża George wyzbył się wszystkich swoich wątpliwości. Callie i Keva dogadały się natychmiast, tak, jakby były siostrami, a przy tym wszystkim zapomniały nawet na chwilę o tym, że chłopcy byli z nimi w przedziale. Rozmawiały nawet już po wyjściu z pociągu - tylko Merlin wiedział o czyn - dlatego George wykorzystał to, by przeciągnąć Freda na bok.

- Kurczę, nie sądziłem, że one się dogadają tak szybko - powiedział zdumiony, ale Fred na takiego nie wyglądał.

- Wiesz, jak jedna jest kobietą mojego życia, a druga twojego... - zaczął Fred, a George speszył się nieco na myśl, że Keva mogłaby być kobietą jego życia. - To naturalne, nie? To nasze dziewczyny.

Kąciki ust George'a wręcz samoistnie się podniosły; wyjaśnienia bliźniaka łapały go za serce, nawet jeśli oficjalnie on i Keva nie byli parą... Jeszcze.

Porozumienie jej i Callie było dla George'a niezwykle ważne. Fred był spokojny, ale on przecież nie miał pojęcia o tym, co bliźniak niegdyś czuł do jego żony.

- Hej, wy dwaj. Idziemy czy nie? - zawołała nagle Callie, przykuwając uwagę obu chłopców.

- To wy się rozgadałyście! - odkrzyknął oburzony George.

- No czekamy na was - odparła Callie oczywistym tonem.

- To chyba wasz sklep, nie? - dodała Keva.

- Ruchy! - dodała Callie, po czym znowu odwróciła się do Kevy i, rozmawiając z nią, ruszyła przed siebie.

- Co za tupet! - zawołał George, łapiąc się za serce, na co Fred zaśmiał się głośno i objął go.

- Przyzwyczajaj się, bracie.

Cała czwórka już chwilę później znalazła się przed paryskim sklepem, z przodu bardzo podobnym do tego londyńskiego, tylko znacznie niższym na rzecz szerokości. Witryna również była wściekle pomarańczowa, a wystawione na niej produkty - w każdym kolorze, jaki można było sobie wymarzyć. Nad drzwiami znajdowała się ta sama figura przypominająca bliźniaków, co na Pokątnej, a pod nią ogromny, fioletowy napis na pomarańczowym tle: Weasley, Farces pour sorciers facétieux. Paris.

- Wow... Wygląda to niesamowicie - powiedziała Callie, która pierwszy raz widziała sklep w pełnej krasie. - Powtórzę się, ale jestem z was taka dumna.

- To po to, by nasz syn miał wszystko, co najlepsze - powiedział Fred, podchodząc do żony, by ją przytulić. Na wspomnienie o Arturze Callie rozczuliła się natychmiastowo. George nie chciał być gorszy, więc odkaszlnął i przysunął się do Kevy, wskazując ręką na sklep.

- To po to, by mój żółw miał jeszcze lepsze terrarium.

Keva zaśmiała się, po czym spojrzała na aparat, który wisiał na jej szyi.

- Hej, wy dwaj stańcie przed sklepem, zrobię wam zdjęcie na pamiątkę - powiedziała Keva, na co Callie klasnęła w dłonie.

- Bardzo dobry pomysł.

- Genialny nawet. Georgie, pokażmy im, kim są gwiazdy dzisiejszego dnia - powiedział Fred, puszczając żonę, by podejść przed wejście.

- Naturalnie, Freddie - odparł George i ruszył za nim.

Callie i Keva wymieniły znaczące spojrzenia, po czym ustawiły się obok siebie naprzeciwko sklepu.

- Nie garbcie się! - krzyknęła Callie groźnie.

- Co jeszcze?! - zapytali bliźniacy jednocześnie.

- Uśmiech! - zawołała Keva, a następnie zrobiła zdjęcie. Po jeszcze kilku ujęciach George zaczął machać w kierunku dziewcząt.

- A teraz wszyscy! Chodźcie tutaj!

Callie bez zawahania podeszła do Freda, jednak Keva została na miejscu. Nie była pewna, czy w ogóle powinna się znaleźć na ich wspólnym zdjęciu. Bez względu na to, jak bardzo lubiła George'a, w tamtej chwili wciąż czuła się dość obca.

- To ja wam zrobię... - powiedziała niepewnie, już chcąc unieść aparat, lecz George pokręcił głową.

- Keva, chodź do nas - przekonywał, przygotowując dla niej pomiędzy sobą, a Callie.

Keva niezręcznie opuściła aparat. Naprawdę nie chciała niszczyć im rodzinnego zdjęcia, a cała sytuacja wydawała się jej wyjątkowo niezręczna - nie wiedziała jednak, że tamta trójka tylko na nią czekała.

- Jesteście pewni? - zapytała. - Może najpierw zrobię tylko waszej trójce, a potem...

- Chodź, chodź - zawołała Callie. - Bez ciebie nie robimy.

George spojrzał na Callie kątem oka, bo wywołała u niego uśmiech. Był jej niezwykle za to wdzięczny.

Keva nie chciała robić sytuacji jeszcze bardziej dziwnej niż była, dlatego zdjęła aparat z szyi, a następnie prostym ruchem ręki, nie wypowiadając przy tym żadnego zaklęcia, wprawiła go w lot.

- Dobra w tym jest - przyznał Fred z podziwem.

- Mówiłem. - George wypiął dumnie pierś, jakby umiejętności Kevy były jego zasługą.

Keva ostatecznie do nich podeszła, biorąc głęboki wdech. Odwróciła sję przodem do aparatu, a wtedy George pozwolił sobie ją objąć, czemu nie zamierzała się sprzeciwiać. Uczucie jego dotyku z każdym razem podobało się jej coraz bardziej, nie próbowała tego nawet ukrywać.

- Dobra, my tu rozwiesimy wstęgę i w ogóle, a wy możecie wejść do środka od zaplecza - powiedział Fred, gdy skończyli robić zdjęcia, a Keva bez problemu przywołała do siebie aparat jednym ruchem dłoni.

- Czyli gdzie? - zapytała Callie, jakby próbując mu uświadomić, że była tam po raz pierwszy.

- Zaprowadzę. Drogie panie... - George ukłonił się nieco, wskazując drogę na tył sklepu. - Zapraszam.

Keva i Callie zaśmiały się jednocześnie, a następnie ruszyły za nim. Wkrótce zostały na moment same, zachwycając się wszystkim w środku, choć obie dobrze znały już każdy produkt. Przez chwilę w ciszy każda patrzyła w swoją stronę, aż wreszcie Callie westchnęła.

- Powiem ci, że czuję się tak, jak wtedy, gdy weszłam do tego sklepu na Pokątnej pierwszy raz... To było już siedem lat temu, a ja mam wrażenie, jakby było wczoraj. I nadal jestem w szoku, co oni dwaj robią i jak potrafią uszczęśliwiać ludzi jak nikt inny.

Keva pokiwała głową, całym sercem zgadzając się z ostatnim zdaniem.

- Nigdy nie słyszałam prawdziwszych słów - przyznała, podchodząc z powrotem do Callie.

Spojrzały na siebie. Jeszcze tego nie wiedziały, lecz obie zostały przez nich w pewnym sensie uratowane - dlatego tamte słowa dotykały obie z nich.

- Wiesz... Gdy przyszłam pierwszy raz do sklepu na Pokątną, Fred powiedział do mnie: Witaj w domu. I od tamtej pory naprawdę... To wszystko to jest mój dom - powiedziała Callie ze wzruszeniem, po czym dodała coś, czego Keva w ogóle się nie spodziewała:

- Mam nadzieję, że ty też będziesz się tak czuć, bo... Nie chcę się w nic wtrącać, ale jednego jestem pewna: nie przypominam sobie, żeby George kiedykolwiek patrzył na kogoś tak, jak na ciebie.

Usłyszawszy to, Keva ciężko wypuściła powietrze, lecz to wcale nie uspokoiło jej serca. Z jednej strony miała ochotę skakać z radości, a z drugiej nie potrafiła uwierzyć w to, że tak wspaniały chłopak mógł być nią w ten sposób zainteresowany, nie mówiąc już o większych uczuciach. Ufała jednak Callie; przecież ona znała go doskonale.

Rozejrzała się jeszcze raz po sklepie, czując motyle w brzuchu na myśl, że też mogłaby go nazywać domem. To było dalekie marzenie, tak przynajmniej uważała, ale czy niemożliwe...?

- Ja też bym chciała, żeby tak było - przyznała cicho, aż za cicho, lecz w pustym sklepie Callie zdołała ją usłyszeć. Chciała jej odpowiedzieć, ale wtedy bliźniacy pojawili się w środku.

- No, to o czym sobie rozmawiacie? - zapytał Fred, a wtedy Keva pospiesznie się uspokoiła, nie chcąc dać po sobie poznać, o czym przed chwilą myślała.

- Że jakoś za mało tu kolorów.

Owce też śmieszkują • George WeasleyWhere stories live. Discover now