//28//

1.1K 77 35
                                    

Time skip
31 grudnia

Per. Bakugou

Dziś Deku wychodzi ze szpitala. Specjalnie wyczyściłem dom. Załatwiłem wszystkie leki, żeby Izuku nie musiał się martwić. Przez czas kiedy nie było go przy mnie zdałem sobie sprawę jak bardzo zmienił się mój charakter. Nie przeklinam tak dużo jak zawsze, eee jestem miły. No zmieniło się trochę...

Sprawdziłem jeszcze raz czy wszytko jest na swoim miejscu i czy wszystko jest po czym udałem się do samochodu jadąc do lecznicy. Może to nie daleko ale jest zimno a ja nie chce narażać Izuku...

Po chwili byłem obok lecznicy, przez szklne drzwi zauważyłem Izuku stojącego przy ladzie, chyba słuchał kazania Denikego... Uśmiechnąłem sie sam do siebie. Wysiadłem z samochodu i wszedłem do budynku.

- KACCHAN! - podbiegł do mnie chłopak i wtulił

- miałeś nie biegać -mruknąłem zanurzając swoją twarz w jego włosach.

- dobrze dobrze- odparł śmiejąc się po czym sie ode mnie odkleił

- chodźmy już do domu - powiedział energicznie żegnając sie z wszystkimi i życząc każdemu szczęśliwego nowego roku.

Eh jak dobrze wyliczyłem nasza pociecha ma się urodzić w kwietniu, śmiesznie by było gdyby urodził się wtedy co ja.

- Huh? Coś się stało? - zapytał mnie Zuzu

- nie, czemu pytasz? - popatrzyłem na niego pytająco

- jeszcze nie odpaliłeś samochodu a siedzimy dobre dwie minuty - mruknął

- Eh przepraszam poprostu sie zamyśliłem- odparłem, znowu popatrzył na mnie pytająco -no co? -zapytałem śmiejąc się z jego miny

Dopiero jak odpaliłem auto się ockną.

-To napewno ty Kacchan? - jeszcze raz zmierzył mnie całego swoim spojrzeniem

- a co chcesz sprawdzić? - mruknąłem poruszając brwiami, chłopak machnął ręką starając się schować zarumienione policzki.

- wygrałeś- powiedział kończąc tą głupią i śmieszną dyskusje

Chwilę później byliśmy w domu, Zuzu powędrował od razu na górę. Po piętnastu minutach wrócił ubrany w mój podkoszulek i swoje dresy.

-eh trzeba będzie Ci kupić podkoszuli - mruknąłem - prawda?

-jak będę mógł chodzić w twoich nie nie trzeba - usiadł na blacie i zaczął machać nogami

-czyli nie trzeba - zaśmiałem się i zalałem kawę dla siebie i herbatę dla Izuku.

- Ouh ogólnie przepraszam że cie tak ostatnio przestraszyłem - powiedział odgrzewając ręce od kubka

- O co ci chodzi? A o to... Ważne że nikomu sie nic nie stało- podeszłem do niego I dałem mu całuska w czoło, przez co jak zawsze się zmarszczył.

- Dobrze - napił się herbaty - to co będziemy dziś robić? - dodał po chwili -przecież dzisiaj sylwester

- nie wiem, jak chcesz możemy zaprosić Denkiego i Shinsou I pooglądamy jakieś filmy- chłopak jak by nagle ożył i podszedł stając na palcach dając mi całusa w policzek. Popatrzyłem w innym kierunku żeby ukryć swoje delikatne rumieńce

- OKEJ zaprośmy ich - wziął telefon i miał już wybierać numer ale nagle podniósł głowę- ale oni mają małe dziecko

-i tak tu przyjdą - wstchnąłem- albo najebani albo teraz trzeźwi- mruknąłem bez przejęcia

- dobra to dzwonie - wybrał numer i coś tam gadali ale miałem na to wyjebane jednym słowem, patrzyłem jak włącza się netfilx I myślałem na którym profilu oglądam bo mi się zapomniało i tak koniec końców zrobiłem wyliczankę i wziąłem byle które.

Po kilkunastu minutach usłyszałem dzwonienie do drzwi, jęknąłem dobity ponieważ chciałam być sam z Zuzu ale jak ma być smutny to niech se ich zaprosi.

- CZEŚĆ IZUŚ! - wbiegł Denki przytulając się do MOJEGO chłopaka i przyszłego męża, a tuż za nim stał Shinsou z nosidełkiem. Nie byłbym sobą gdym tego faktu nie wykorzystał.

- Co tam niesiesz żółtodziobie? - Popatrzyłem na niego i zobaczyłem jego Bitch Face skierowany w moją strone, nie wytrzymałem i jebłem śmiechem, Izuku gdzieś polazł a Denki zdejmował zimowe odzienie. Za każdym razem kiedy myślałem że już się powstrzymam przed śmiechem i podnosiłem głowę za każdym razem zaczynałem się od nowa śmiać, kurwa to działa jak klątwa znikania Starego, nigdy nie zniknie. Klątwa oczywiście bo Starego już nie ma.

- też cię kurwa kocham - warknął Shinsou I położył nosidełko na ziemi rozbierając się z kurtki

- Ah tak szybko się rozbierasz - mruknąłem

- Ah żebyś wiedział- oj coś mój kochany nie ma dziś humoru. No ja też ale dla niego zrobię wyjątek i Zuzu oczywiście.

Denki wziął dziecko z nosidełkiem i powędrował na górę z Deku. Usiadłem więc z Shinsou I zaczęliśmy oglądać jakieś filmy.

Shinsou najebał sie w trzy dupy pod pretekstem "jedyna okazja" I jest teraz 23.40 a on leży nie żywy.

Postanowiłem się zakraść do chłopaków na górę, przez uchylone drzwi zobaczyłem również nie żywego Denkiego oraz Izuku kutry uspokajał ich córkę, nie powiem bo ten widok mnie rozczulił, wyglądał słodko. W chuj słodko.

Po chwili dziewczynka usnęła a Zielono Oki położył ją obok jej mamy. Byłem w chuj szczęśliwy że nie byli w naszej sypialni tylko w pokoju gościnnym, będę mógł się przynajmniej wyspać.

Szybko udałem się do sypialni żeby Izuku mnie nie zauważył, jest pięć po północy, może coś pooglądamy z Zuzu na laptopie.

- Nie piłeś? - zapytał Zielono-oki a ja wzdygnąłem się i po patrzyłem na niego - ah przestraszyłem cię? Przeprasza

- nie nic się nie stało - powiedziałem I poklepałem obok siebie miejsce na łóżku, dając znak chłopakowi żeby tu usiadł, co zresztą zrobił.

Resztę nocy oglądaliśmy różne filmy, nawet nie zauważyliśmy kiedy zasneliśmy.

Ogólnie ten rozdział mieć w pizdu błędów bo jestem jakąś kurwa wczorajasza

Przez następny rozdział pewnie będziecie na mnie źli.... trudno

Rodzinka //Bkdk|Bakudeku|Katsudeku|\\ *OMEGAVERSE*☆Zakończone☆Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon