//22//

1.3K 97 21
                                    

Per. Katsuki

Biegliśmy nawet sie nie zatrzymując. KURWA MIAŁO BYĆ TAK ŁADNIE. Zaszli nas od boku, przejrzeli nas. Co jeżeli to była lipna podróbka Aizawy.

Jak byliśmy już na miejscu stanęliśmy i patrzyliśmy, ja i Kirishima nie byliśmy w stanie stwierdzić jak to sie stało. Shinsou. SHINSOU ZOSTAŁ Z JEGO ARMIĄ. Nagle się przebudziłem i kiwnąłem do czerwonookiego. Wybudził się z transu po czym od razu zaczęliśmy biec.

Wybiliśmy już większość armi przeciwnika dołączając do Shinsou, który był już ranny ale nie odpuszczał.  Jak myślałem że wszystko już w porządku zobaczyłem Shote.

Trzymał Izuku, który był nie przytomny.

Moje mięśnie od razu się zacisnęły. Nie byłem w stanie zareagować, spotkałem się z chamskim spojrzeniem Aizawy. Przyłożył nóż do szyi Izuku. KURWA PRZECIEŻ ON MA POD SERCEM SZCZENIAKA. Nasze dziecko...

Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. (Przemienili się w ludzi) Odwróciłem sie I zobaczyłem Kirishime z niepewnym uśmiechem na twarzy.

- Uratujemy go - powiedział zachrypniętym głosem a z jego nosa zaczęła lać się krew - chodź by nie wiem co.

Z moich oczu zaczęły sączyć się łzy. Jak się ogarnąłem zgarnąłem ręką łzy i popatrzyłem na przyjaciół.

- niech któryś spróbuję mi umrzeć- warknęłem po czym wszyscy się zaśmiali, łącznie ze mną. Po czym szybko skierowałem swoje spojrzenie na Shotē. Nie nawidze chuja.

- CODE 207 - krzyknąłem a Aizawa wyglądał na zdziwionego.

- ZACZYNAMY NA CAŁEGO CO? - zaśmiał się Shinsou

- NO TRZEBA ZACZĄĆ Z TUPETEM - odpowiedziałem i ustawiliśmy się w pozycije bojowe. W przeciągu dosłownie kilku sekund z nieba zaczęły sypać się palące strzały.

- CODE 309 - krzyknąłem po raz kolejny

- Kurwa- usłyszałem głos Aizawy. Dobrze wiem że nie chce aby Izuku zginął. Jak zobaczyłem że chowa go za swoim ciałem byłem zły ale przeważało nad mną szczęście.

Shotã oberwał. Szybko wyruszyliśmy do ataku. Denki, ni stąd ni z owąd wyskoczył i porwał Izuku, znaczy uratował i zaczął biec w innym kierunku. Aby wykorzystać tą okazję rzuciliśmy się całą armią na zaledwie dziecięciu pozostałych przeciwników.

Przezorny zawsze ubezpieczony. Co nie? Otóż tak.

Wybiliśmy już może połowę armi przeciwnika, lecz z pola widzenia zniknął mi Aizawa. Nie zastanawiałem się nad tym długo się zza pleców usłyszałem krzyk.

Odwróciłem sie, przebity na oścież. Nożem. Nie, dzidą. Uśmiech, on się uśmiechnął.

-WALCZ KURWA!- krzyknął Kirishima. A ja od razu ruszyłem na Aizawe.

- ZDECHNIJ KURWA! - krzyknąłem próbując powstrzymać płacz. Jak on umrze... OBIECAŁ KURWA ŻE NIE UMRZE!!!

Biłem go bez litosnie po twarzy, nie zwracając uwagi na to że wbił mi nóż w brzuch - nie bolało. Po chwili leżał już chyba nieżywy, albo conajmniej zemdlał. Wyjąłem narzędzie zbrodni z brzucha i przyłożyłem do serca wroga.

-KURWA WIDZISZ ILE SZKÓD PRZYNIOSŁES? ZDECHNIJ KURWO - wziąłem zamach i wbiłem nóż w serce Shoty.

Wstałem na chwiejących się nogach i się odwróciłem. Zobaczyłem jak Denki z łzami w oczach opatruje Shinsou który próbuje wstać i cały czas coś do niego mówi. A na ziemi obok, z zamkniętymi Kirishima.

Patrzyłem z niedowierzaniem. Ludzie powybiegiwali z domów i zaczęli pomagać tym którym ta pomóc mogła w czym kolwiek pomóc.

A ja stałem, stałem żadnych reakcji. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Tracę tego debila... Stałem I patrzyłem na jego spokojną już twarz.

- KURWA - krzyknąłem i się rozryczałem, nic nie mogłem zrobić. KURWA NIC NIE MOGE DALEJ ZROBIĆ. Czuję się jak dziecko. Nic nie mogę zrobić. Mogę tylko patrzeć, jak dorośli wszystko robią.

Rodzinka //Bkdk|Bakudeku|Katsudeku|\\ *OMEGAVERSE*☆Zakończone☆Where stories live. Discover now