Rozdział 30

1.7K 235 157
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


DZIEŃ 18 APOKALIPSY

00:14

                 Noc zasiadła wokoło rezydencji państwa Lewis. Niepewność, strach i wyczulenie już dawno powinno obudzić się w instynkcie Victora. Zbudzić jego czujność na nogi, postawić w drzwiach od posiadłości i całą noc obserwować główną bramę. Tak jednak nie było, a zamiast tego zrelaksowany pułkownik z delikatnym uśmiechem na twarzy toczył żywą batalię z gospodarzami rezydencji. Mimo alkoholu we krwi wciąż czuł się dziwnie nie musząc kolejnej nocy trzymać warty, a jego uczucie niepewności nie znikało gdzieś w głębi serca, pomimo zapewnień Cameron, że gdy tylko królobójca zbliży się do bramy, uruchomi się głośny alarm.

Srebrne kieliszki wypełnione błyszczącym w świetle alkoholem uniosły się powolnie ku górze, a chwilę później każde z nich znalazło się w gardłach czwórki zgromadzonej przy stoliku, sprawiając, że ich gardła charakterystycznie zapiekły, dodając otępienia umysłowi. Stanowczo alkohol był czymś, czego Victor i książę po tak długim przeżyciu potrzebowali. W tym momencie nie istniała już dla nich apokalipsa, niepewność przed następnym dniem, strach przed tym, co mogło spotkać zaginioną dwójkę ich przyjaciół czy wiele innych aspektów.

Nie wiedzieli oni jednak jeszcze, że przystanek w rezydencji państwa Lewis, był jedynie początkiem nowego etapu.

— Powinniśmy zmyć się już spać — zaśmiała się cicho Mia, odgarniając ze swojej twarzy pojedyncze kosmyki włosów. Podniosła się od razu dość chwiejnie z miejsca, kiedy jej mąż odstawił ostatnie talerzyki po ich kolacji do kuchni. Na jej stwierdzenie nowo przybyli pokiwali głową zgodnie, przeciągając się leniwie. — Dobranoc chłopcy.

— Dobranoc — odpowiedzieli równo pozostali przy stole.

Przez to parę ostatnich godzin dwójka mężczyzn zacieśniła swoje więzy z małżeństwem, dowiadując się o nich wielu ciekawych, czasami ważnych aspektów w akompaniamencie pijackich śmiechów. W międzyczasie z tytułu "pułkownik" oraz "książę" albo "wasza wysokość" przenieśli się na "ty", a Mia zaczęła porównywać dwójkę młodszych od siebie mężczyzn do swoich nowych, przygarniętych synów. Scarlett i Victor poczuli od razu rozbijające ciepło od gospodarzy, mieli ogromne, ciepłe serca, a brak zaufania do nich z pięćdziesięciu procent zmalał do zaledwie pięciu. Raczej nie mieli już czego obawiać się w ich towarzystwie.

Victor przeciągnął się leniwie, a jego wzrok uciekł w stronę siedzącego po prawej Scarletta. Nie ukrywał, że widział wszystko przez delikatną mgłę alkoholową, głosy, które słyszał były o wiele głośniejsze niż w rzeczywistości, a mocna senność maniła już jego umysł. Stanowczo wypił odrobinę zbyt wiele, co mógł też śmiało powiedzieć o księciu, którego jedyną oznaką odurzenia były delikatnie zaróżowione poliki. Victor jednak skupił swoje spojrzenie na długich, jasnych włosach opadających na jego ramiona. Były napuszone, a przez czas ich kolacji dostatecznie wyschły. Szatyn nawet nie potrafił ocenić, w której chwili jego pokaleczone palce dyskretnie sięgnęły w jego stronę, zatapiając się w przyjemnej fakturze kosmyków. Zdał sobie sprawę ze swoich poczynań, dopiero kiedy zaślepione dziwnym błyskiem, mroczne spojrzenie księcia przeniosło się ze śpiącego na kolanach Hatsukoi w stronę Victora.

LYCORIS RADIATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz