19,5. Błogi stan nieświadomości

8.8K 544 124
                                    

Siedziałam opatulona kocem na kanapie w salonie Reynolds'ów i skupiałam się na tym, żeby za wszelką cenę nie zacząć obgryzać paznokci. To był okropny nawyk i bardzo dużo wysiłku włożyłam w jego porzucenie, ale aktualnie naprawdę się stresowałam, a przygryzanie skórek wydawałoby się idealnie temu pomóc.

Nogi miałam podkulone pod samą klatkę. Starałam się zajmować jak najmniej miejsca, chociaż cała kanapa była dla mnie. Charlotte krzątała się w kuchni, a Fane stał za fotelem po drugiej stronie salonu.

Zachowywał dziwny dystans od mojego ataku paniki i nie wiedziałam, czy czuć ulgę czy zmartwienie. Obecność tego chłopaka w ostatnim czasie była dla mnie kojąca, jednak nie miałam wątpliwości, że popełniłam błąd prosząc o nią akurat dzisiaj.

Drzwi wejściowe domu otworzyły się, zwracając uwagę chłopaka i psa, który do tej pory leżał przy kominku. Po paru chwilach krzątania do salonu wszedł Nathan Reynolds.

- Cześć kochanie - przywitał się z żoną, która podeszła do mężczyzny jak tylko usłyszała go w wejściu, całusem. Potem ścisnął dłoń Fane'a i szturchnął go ramieniem i dopiero spojrzał na mnie.

- Cześć Maeve - przywitał się, na co i ja rzuciłam ciche powitanie. - Jak się czujesz?

- Wszystko dobrze. Niepotrzebnie Fane tu Pana ściągnął. Już dawno chciałam wracać do domu - westchnęłam.

Mężczyzna stanął przede mną i zaczął mi się przyglądać. Uciekłam wzrokiem, bo pierwszy raz jakiś dorosły mógł tak dokładnie przyjrzeć się moim obrażeniom wyniesionym z domu. To nie było komfortowe.

- Wydaje mi się, że lepiej było by to obejrzeć - oznajmił.

A mi się wydaje, że byłam idiotką przychodząc do tego domu w takim stanie, pomyślałam.

- Mogę cię zbadać? - zapytał, nie czekając, aż podzielę się swoim zdaniem z jego opinią.

Wiedziałam, że już się nie wywinę. Było najzwyczajniej za późno. Mogłam grać na zwłokę, ale chyba wolałabym mieć to już za sobą, więc się zgodziłam.

- Mogę pójść z wami, jeśli będziesz czuła się bardziej komfortowo.

Serce mi się roztopiło, gdy Charlotte to zaproponowała. Wiedziałam jednak, że poza badaniem, Doktor Nathan poruszy temat mojego brata. Byłam tego niemal pewna, zważywszy, że nie pojawiłam się w analfabetę w poniedziałek przy wypisie brata.

- Pójdźcie do mojego pokoju - powiedział Fane. Nie wiedziałam za bardzo, jakie to miałoby mieć znaczenie, pytający wyraz twarzy ojca chłopaka wskazywał, że on również. Dlatego chłopak dopowiedział: Po prostu tam pewnie czuje się najbardziej komfortowo.

Pan Reynolds dał sobie chwilę na odetchnięcie po podróży i całym dniu pracy, a ja w tym czasie udałam się do najlepiej znanego mi pomieszczenia w tym domu. Fane miał rację, czułam się tam komfortowo i dużo chętniej dałabym się tam obejrzeć, niż na przykład w łazience, która wydawała się dużo bardzie surowszym miejscem.

W końcu mężczyzna przyszedł. Usiadł na fotelu obrotowym swojego syna i podjechał na nim do łóżka, na którym siedziałam. Z początku zaczął dotykać mojej głowy z różnych stron i w różny sposób, zaświecił latarką w oczy i kazał mi śledzić ruch światła, przyjrzał się strupom i otarciom na buzi, a także zasinieniom.

- Poprosiłbym cię, żebyś wstała i podwinęła koszulkę do góry - poinstruował mnie.

Zrobiłam to, o co poprosił, pamiętając, że nie mam na sobie stanika, więc jedynie do pewnego momentu. Nie wydawało się to być problemem. Nathan i tak skupił swoją uwagę głównie na obitych żebrach. Dotykał ich w sposób delikatny, ale zdecydowany i zachowywał we wszystkim profesjonalizm.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz